Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama baner reklamowy
Reklama

Mamy najlepszego mechanika w Polsce

Łukasz Szostakiewicz z serwisu Auto naprawa we Włodawie wygrał konkurs "Supermechanik AD 2016". Pozostawił za sobą około 2 tysiące mechaników z całego kraju.
Mamy najlepszego mechanika w Polsce

Jest to dla mnie wielkie zaskoczenie. Nie sądziłem, że wygram – mówi skromnie.

Była to pierwsza edycja konkursu zorganizowanego przez AD Polska. Wzięło w niej udział ponad 2 tysiące mechaników.

- Przedstawiciele handlowi tego dystrybutora poinformowali nas, że przyjmują zgłoszenia na taki konkurs. Długo rozmawialiśmy z bratem, czy wystartować. W końcu zdecydowaliśmy, że wezmę udział, bo może warto sprawdzić swoją wiedzę i umiejętności – wyjaśnia nasz rozmówca.

Konkurs składał się z kilku etapów. Pierwszy odbył się w kwietniu. Był to zestaw testów, które należało wypełnić za pośrednictwem specjalnej platformy elektronicznej.

- Po wypełnieniu pierwszego sklasyfikowano mnie na 20. miejscu, co już było dla mnie sukcesem. Natomiast po wypełnieniu kolejnych awansowałem na szóstą lokatę i zaproszono mnie do udziału w etapach finałowych – dodaje.

Rozgrywki finałowe odbyły się 3 września w Krakowie. Na początku każdy z mechaników musiał rozwiązać test. Pod presją czasu nietrudno było o pomyłkę, ale pan Łukasz poradził sobie znakomicie i jako jeden z dziesięciu mechaników awansował do półfinału. W tej rundzie odpowiadali na pytania na zasadzie znanego z programu drugiego telewizji polskiej teleturnieju "Jeden z dziesięciu". Ale każdy mógł pomylić się tylko jeden raz. Kolejny błąd eliminował z gry. Po ośmiu kolejkach pytań w grze pozostali już tylko dwaj fachowcy: Łukasz Szostakiewicz z Włodawy oraz Ryszard Ćwiertnia z Sułkowic. W finale najpierw musieli wykazać się wiedzą praktyczną oraz umiejętnością korzystania z oprogramowania urządzeń warsztatowych. W ramach sprawdzenia wiedzy praktycznej postawiono im dwa identyczne samochody i w każdym były trzy takie same usterki. Trudność polegała na tym, że wszystkie awarie dotyczyły podzespołów elektronicznych. A jakby tego było mało, odłączono im zasilanie złącza do komputera diagnostycznego. Na zlokalizowanie i naprawę usterek mieli zaledwie 45 minut. Szostakiewicz poradził sobie z naprawą jako pierwszy i oprócz tytułu "Supermechanika AD 2016" zgarnął główną nagrodę, którą był samochód opel astra.

- Jest to dla mnie wielkie zaskoczenie, bo nie sądziłem, że wygram. Założenie było takie, aby pojechać i zobaczyć, na czym taki konkurs polega oraz sprawdzić swoją wiedzę. Nie przywiązywałem do tego wagi. Rozmawialiśmy z bratem, że fajnie byłoby znaleźć się w najlepszej dziesiątce, dostać dyplom i powiesić na ścianie w warsztacie, który prowadzimy. Byłoby się czym pochwalić przed klientami. Wiadomo, ludzie inaczej patrzą na mechanika, który podpiera się takimi tytułami. Przede wszystkim mają do niego większe zaufanie. W najśmielszych marzeniach nie podejrzewałem jednak, że wygram. Byli tam mechanicy, którzy brali udział w wielu innych konkursach i wygrywali. Do Krakowa przyjechali po zwycięstwo. Ja nie miałem takiego doświadczenia. Nawet zastanawiałem się, czy jest sens, abym jechał na te finały. Po całym tygodniu pracy byłem tak bardzo zmęczony, że brakowało mi sił, ale pojechaliśmy i teraz nie żałuję. Wciąż jednak trudno mi uwierzyć, że to ja wygrałem. Jest fajnie. Ludzie dzwonią i piszą. Wypytują o szczegóły i gratulują. Jest to coś pięknego i wspaniałego... - mówił podczas czwartkowej rozmowy z nami szczęśliwy Supermechanik z Włodawy.

Pan Łukasz pracuje w zawodzie ponad 10 lat. Ukończył technikum mechaniczne w Zespole Szkół Zawodowych nr 1 i II Liceum Ogólnokształcącym we Włodawie. Następnie podjął naukę na studiach w Warszawie, na wydziale mechanicznym energetyki lotnictwa. Tam musiał jednak dużo konstruować, ale niezupełnie był tym usatysfakcjonowany. Wolał majsterkować w samochodach. Ostatecznie zakończył kształcenie, nie uzyskując dyplomu. Ale dziś tego nie żałuje, bo robi to, co kocha. Najpierw założył własny warsztat naprawy samochodów. Takie zakłady prowadzili też jego ojciec i brat. Postanowili połączyć siły.

- Wróciłem z Warszawy, ale żeby już nie bawić się w spółki z bratem, ustaliliśmy, że on będzie właścicielem zakładu, a ja będę u niego pracował. I tak zostało – wyjaśnia.
 

 

 

 

Zobacz też: Chełmski Aquapark już w listopadzie

Zobacz też: Krasnystaw wyda 20 milionów na kanalizację



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama