Odebraliśmy kilka telefonów w tej sprawie. Kobiety, które dzwoniły do naszej redakcji twierdziły, że ich dzieci przebywające w placówce mają wszy. Tłumaczyły, że kiedy zgłaszają problem wychowawcom, ci ponoć twierdzą, że to problem rodziców, a nie domu dziecka.
- To chyba nie powinno tak wyglądać. Wychowawcy mówią, że ich to nic nie obchodzi i mamy sobie sami radzić - tłumaczy jedna z pań, które skontaktowały się z naszą redakcją. - To skandal, że tak się postępuje z dziećmi i z nami.
Dyrektor domu dziecka zapewnia, że sprawa jest na bieżąco monitorowana. W tej chwili w placówce obowiązuje zakaz odwiedzin. Bliższych informacji na ten temat udzielają wychowawcy. Jeśli któreś z rodziców chce spotkać się ze swoim dzieckiem, musi wyrazić zgodę na kontrolę głowy.
- Dzieci tęsknią za swoimi bliskimi, dlatego staramy się, aby miały z nimi kontakt. Wiemy też, że wszawica to nie jest tylko problem naszego domu dziecka. Panuje w wielu szkołach w mieście, a nasi podopieczni przecież chodzą do różnych placówek oświatowych - tłumaczy Tokarska.
Jak podkreśla dyrektor, dom dziecka podejmuje różne kroki, aby zwalczyć plagę. Na szampony wydano już kilkaset złotych, placówka zakupiła nową pościel, ręczniki, kołdry, poduszki. Wszystko zostanie wymienione, jak tylko uda się wytępić wszy. W walce z pasożytami pomagają też rodzice, ale ci tylko, którzy wyrażają na to ochotę.
- To jeden z elementów nauki czynności pielęgnacyjnych, które musimy wdrażać podczas spotkań dzieci z rodzicami - podkreśla dyrektor.
Napisz komentarz
Komentarze