W środę, 21 listopada, wieczorem pogotowie ratunkowe zostało wezwane do jednego z chełmskich mieszkań. Pomocy potrzebowało czteromiesięczne nieprzytomne dziecko. Jeszcze na miejscu ratownicy rozpoczęli reanimację, którą kontynuowali aż do przewiezienia go do szpitala. Niestety, maluszek już nie żył.
Matka uważa, że jej dziecko nie żyje "tylko dlatego, że pediatra uznał, że nie nadaje się na oddział". Swoją rozpacz i żal do służby zdrowia przelała do internetu, co wywołało falę hejtu, skierowaną pod adresem służby zdrowia.
- W poniedziałku Filipek miał biegunkę. We wtorek wieczorem pojawiły się wymioty, z którymi sobie nie radził, dławił się. Natychmiast pojechaliśmy na SOR – opowiada Magdalena, mama Filipa. - Pediatra po osłuchaniu dziecka i stwierdzeniu lekkiego odwodnienia powiedziała, żeby podawać mu smectę i obserwować, bo nie nadaje się na oddział. W domu dziecko płakało, wymioty i stolec były na zmianę przez całą noc. Gdy próbował zasnąć, piszczał jakby go coś bolało.
Rano kobieta zarejestrowała dziecko do swojego pediatry, prosząc o wizytę domową.
- Dostałam odpowiedź, że jest dużo chorych i nie ma takiej opcji – "proszę przyjechać po 17.". Tak też zrobiłam. Dostałam wtedy skierowanie do szpitala, bo dziecko było odwodnione, blade, oczy miał zapadnięte. Pojechałam do domu pakować rzeczy. Filip zasnął... i już się nie obudził... Utopił się podczas snu we własnych wymiotach. Potwierdziły to wstępne wyniki sekcji – dodaje pani Magdalena.
Czy tej tragedii można było uniknąć? Czy ktoś zawinił? Czy Filipka można było uratować?
Pogotowie – jak się dowiedzieliśmy - zareagowało błyskawicznie.
- Otrzymaliśmy wezwanie do nieprzytomnego dziecka – mówi Anetta Szepel ze Stacji Ratownictwa Medycznego w Chełmie. – Na miejscu okazało się jednak, że brak już u niego oznak życia. Mimo to ratownicy natychmiast podjęli reanimację, kontynuowali ją też przez całą drogę. Niestety, resuscytacja nie przywróciła dziecku życia.
- Chłopczyk trafił do szpitala martwy – mówi Lech Litwin, zastępca dyrektora chełmskiego szpitala. – Akcja reanimacyjna była prowadzona prawidłowo, ale nie było już szans na ratunek. Ponieważ sytuacja dotyczyła bardzo małego dziecka, wystąpiliśmy do prokuratury o przeprowadzenie sekcji zwłok.
Doktor Litwin potwierdził, że dzień wcześniej matka przywiozła maluszka na szpitalny oddział ratunkowy. Zostało skierowane zgodnie z procedurami do jednostki funkcjonującej przy szpitalu, świadczącej nocną i świąteczną pomoc.
- Tam, jak wyczytałem w karcie, lekarz uznał, że stan dziecka jest dobry, nie było odwodnione. Ponieważ nie stwierdził zagrożenia życia, nie zostało skierowane na oddział szpitalny. Matka otrzymała zalecenia medyczne – dodaje Litwin. - Stan maluszka mógł się oczywiście przez prawie dobę pogorszyć. Wtedy należało czym prędzej reagować.
Szpital natychmiast zawiadomił policję i prokuraturę. Prokurator zlecił sekcję zwłok. Śledczy ustalają teraz szczegółowe okoliczności tego zdarzenia.
- Śledztwo na razie prowadzone jest w sprawie, a nie przeciwko komuś - mówi Lech Wieczerza, szef Prokuratury Rejonowej w Chełmie. - Zostało wszczęte w kierunku art. 160 par. 2, w związku z art. 155, czyli nieudzielenie pomocy w sytuacji bezpośrednio zagrażającej życiu i kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci. W piątek przeprowadzono sekcję zwłok dziecka. Dopóki nie będzie jednoznacznych wyników badań, nie możemy mówić, czyja była to wina i czy ktoś odpowie za tę tragedię. To dopiero wyjaśni prowadzone postępowanie. Prawdopodobnie jednak zostanie przejęte jak większość takich spraw przez Prokuraturę Rejonową w Lublinie.
Napisz komentarz
Komentarze