Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama baner reklamowy
Reklama baner reklamowy

Odesłany ze szpitala zmarł w domu

Pani Irena z Chełma nie może pogodzić się ze śmiercią swojego męża. Ma żal, że w chełmskim szpitalu nie wykonano takich badań, które być może pozwoliłyby zdiagnozować chorobę i zapobiec śmierci jej małżonka. Mężczyzna został wypisany ze Szpitalnego Oddziału Ratunkowy, a już po kilku godzinach nie żył.
Odesłany ze szpitala zmarł w domu

Pan Zygmunt, 81-letni mąż pani Ireny, cierpiał na chorobę Parkinsona. Od marca nie chodził. 12 października po północy kobieta wezwała do niego pogotowie, ponieważ miał wysokie ciśnienie i zaczął wymiotować.

Z podejrzeniem krwawienia z przewodu pokarmowego karetka zawiozła pana Zygmunta do chełmskiego szpitala.

- Kiedy przyszłam go odwiedzić ok. godz. 8, leżał w zabrudzonej od wymiocin pościeli. Posprzątałam i podłożyłam mu kurtkę pod głowę. Prosiłam personel, by podano mężowi kroplówkę albo zastrzyki na wzmocnienie, ale kazano mi czekać na lekarza. Siedziałam przy nim przez kilka godzin, nikt z personelu nawet do niego nie podszedł... – mówi kobieta.

Odesłany do lekarza rodzinnego

Kiedy wreszcie udało się jej porozmawiać z doktorem, sugerowała mu, że mąż jest wycieńczony, prosiła o gastroskopię lub ewentualnie o prześwietlenie jamy brzusznej.

– Powiedział, że nie ma takiej potrzeby i odesłał nas do lekarza rodzinnego – informuje pani Irena.

Panu Zygmuntowi wykonano inne badania, m.in. tomografię głowy oraz morfologię. Był też badany przez chirurga. Wypisano go tego samego dnia do domu, do dalszego leczenia przez lekarza rodzinnego z zaleceniem, by zgłosił się do poradni gastrologicznej ze wskazaniem do wykonania gastroskopii.

Jak relacjonuje pani Irena, ok. 1,5 godziny po tym jak mąż został przywieziony do domu, spadało mu ciśnienie krwi i ponownie zaczął wymiotować.

- Miał zimne dłonie i stopy. Wyglądał tak, jakby żegnał się z życiem. Powtarzał tylko słowa modlitwy – mówi pani Irena. Zadzwoniła więc niezwłocznie na pogotowie. – Lekarka, która przyjechała z ratownikami medycznymi, dwa razy pytała mnie, dlaczego ten człowiek jest w domu, a nie w szpitalu. Odpowiedziałam, że męża dopiero co wypisano ze szpitala, na dowód tego pokazałam jej kartę wypisu – relacjonuje pani Irena.

Za późno na ratunek

Mimo podjętej reanimacji, pan Zygmunt zmarł. Jako przyczynę zgonu lekarz pogotowia podał krwotok wewnętrzny z przewodu pokarmowego.

O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy Arnolda Króla, zastępcę dyrektora ds. medycznych chełmskiego szpitala.

– Nie mogę zgodzić się z twierdzeniem, że pacjent nie był diagnozowany a pozostawiony samemu sobie – mówi wicedyrektor. – Wykonano liczne badania, z których nie wynikało ostre krwawienie z przewodu pokarmowego. Była również przeprowadzona konsultacja chirurgiczna. Został wypisany do dalszego leczenia przez lekarza rodzinnego. Biorąc pod uwagę wiek pacjenta i inne dolegliwości, trudno jednoznacznie stwierdzić, bez przeprowadzenia sekcji zwłok, co było przyczyną jego zgonu – uważa.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklamabaner reklamowy
Reklamabaner reklamowy
Reklama
Reklama
Reklama