W poszukiwaniu korzeni
Kiedy środowisko zostało powołane do życia przez ówczesnych decydentów, wszystkie fenomeny, jakie mogą kojarzyć się z kulturą ludową (a więc pieśni, muzyka czy taniec właśnie), miały w naszym społeczeństwie zupełnie inny status. Dzisiaj, nad czym ubolewa obecna kierowniczka zespołu Mariola Piędzia, ludowy folklor uznawany jest niejednokrotnie za coś wstydliwego, być może niepotrzebnego, a jego istotne symbole i znaki zniknęły gdzieś pod zgiełkiem hałaśliwej współczesności. A szkoda. Nasi przodkowie mieli nam przecież tyle do opowiedzenia. Tyle do przekazania. Być może nie byliśmy dostatecznie uważni, czujni? Kto wie? Może dzisiaj znajdowalibyśmy się, jako narodowa wspólnota, w zupełnie innym miejscu? Może kluczem do zrozumienia tego, kim właściwie, w wymiarze kulturowym, jesteśmy, skąd przychodzimy i dokąd zmierzamy, są właśnie tradycje naszych przodków? Te pytania wydają się istotne i chyba powinny się pojawiać przy okazji podobnych rocznic i jubileuszy.
Poniżej galeria zdjęć z jubileuszowego występu:
Zespół trwa jednak nieprzerwanie od prawie pół wieku. Na przekór ogólnym tendencjom. Na złość wiecznym malkontentom, którzy uważali i uważać będą, że „u nas nie warto”, „nie da się”, „a po co?”.
- To jedno z najpiękniejszych doświadczeń, jakie towarzyszy mi w prowadzeniu zespołu. Spotykają się u nas ludzie w różnym wieku, czasami dojrzałym, z różnym bagażem życiowych doświadczeń, o różnym społecznym statusie. A jednak odnajdują tutaj pewne spoiwo, istotne więzi, które pozwalają im rozwijać się i realizować swoje pasje. Taniec to także odpoczynek od wymagających codzienności. Częste treningi i ćwiczenia są oczywiście niezwykle wymagające w wymiarze fizycznym, ale jednocześnie oczyszczają nasze wnętrze ze złych emocji, stresu, trudu, który wszyscy niesiemy – podkreśla pani Mariola.
Doskonale pamięta, w jakich warunkach zespół stawiał swoje pierwsze kroki. Jest zaangażowana w jego działalność niemal od samego początku. Grupę współtworzyli na początku dojrzali, pracujący ludzie. Najczęściej mieszkańcy Chełma, ale sporo pasjonatów przyjeżdżało na próby także z okolicznych miejscowości. W „orbicie” środowiska zaczęli się pojawiać także młodzi – ciekawi nowych doświadczeń i tego, co może w istocie zaoferować im zespół.

- Pierwszą osobą odpowiedzialną za grupę, jej kierownikiem, był Stanisław Leszczyński. Pasjonat, człowiek oddany kulturze. Zbierał materiały, pieśni i wiedzę na temat układów choreograficznych z naszego regionu. Pamiętam ten czas, dołączyłam do zespołu jako uczennica szkoły średniej. Pan Stanisław jeździł po okolicznych wsiach, próbując odtworzyć dokładnie te wszystkie kulturowe tropy. To była żmudna, wymagająca praca. Niemniej wato chyba zaznaczyć, że wówczas była jeszcze możliwa do wykonania, ponieważ żyli ostatni świadkowie historii. Dzisiaj taka misja byłaby jednak skazana na niepowodzenie – uważa Piędzia.
Jak więc budować tę świadomość, jeśli odbycie rozmowy z ludźmi, którzy pamiętają Chełmszczyznę sprzed 100 lat, jest już niemożliwe? Okazuje się, że tego zadania nie ułatwia także słynny Oskar Kolberg, który najważniejsze, polskie tradycje opisał w swoim monumentalnym, liczącym kilkadziesiąt tomów, dziele. To bieg na długim dystansie. Nie da się niczego przyspieszyć. Jednocześnie istotny jest każdy, nawet najmniejszy ślad, który powinien trafić do skarbnicy naszej wiedzy.
- Na tę całość, którą tak pieczołowicie od lat odtwarzamy, składają się też oczywiście kostiumy. To one nadają charakterystycznego kształtu, dopełniają obrazu. Bez nich trudno byłoby mówić o tym, że dany układ, taniec jest pełny, kompletny. Co ciekawe, nasza obecna baza kostiumowa liczy praktycznie tyle samo lat, co zespół. To absolutny trzon, z którego nie chcemy i nie możemy zrezygnować – zaznacza kierownik grupy.
Kulturę sprzed wieków ożywili młodzi
Mijały lata. Z czasem opiekę nad zespołem przejęło małżeństwo Bożeny i Romana Jakubowiczów. Poznali się, będąc członkami Zespołu Pieśni i Tańca ówczesnej Akademii Rolniczej w Lublinie. Pan Roman był zaangażowany w kapelę muzyczną, natomiast jego małżonka należała do ekipy tancerek. Po studiach trafili do Chełma, skąd Jakubowicz pochodził.
- Te lata i małżeństwo państwa Jakubowiczów kojarzą mi się z rozwojem zespołu w kierunku utworzenia grup młodzieżowych i dziecięcych. Na bazie, fundamencie składu, który współtworzyli, jak już zresztą wspomniałam, dorośli, utworzono grupy ludzi młodych, które niewątpliwie ożywiły cały skład naszego zespołu. Już nie wyobrażamy sobie innego sposobu funkcjonowania całej struktury – podkreśla obecna kierownik.
Dzisiaj trudno już wyobrazić sobie krajobraz kulturowy naszego miasta bez tak istotnego elementu, jakim jest zespół. Serce grupy tętni i żyje tym, co chełmskie. Gdyby ich zabrakło, umarlibyśmy wewnętrznie także my – współcześni mieszkańcy.

- Zespół gromadził zawsze wokół siebie najznakomitsze, kulturalne osobowości naszego miasta. Warto więc, przy okazji naszego święta, powspominać też nieco tych, którzy może nie byli związani z naszą grupą na stałe, ale odcisnęli na niej wyraźny ślad swojej osobowości i zainteresowań. Blisko nas był np. pan Jerzy Grossman, nieodżałowanej pamięci artysta, plastyk, grafik, którego postać kojarzy się przecież i z tym budynkiem, i naszym Teatrem Ziemi Chełmskiej. W orbicie zespołu krążyła też zawsze Regina Możdzeńska, autorka wielu scenariuszy, z których korzystaliśmy w czasie naszych występów. Czy wreszcie Czesław Dopieralski, człowiek-legenda tego środowiska. Bez nich nie bylibyśmy tacy sami – uważa Piędzia.
Przy tej okazji warto też uświadomić sobie, ilu znakomitych twórców wydał Chełm. Ludzi absolutnie poświęconych swojej misji, wewnętrznie bogatych, mających do przekazania coś ważnego. Czy mamy dzisiaj świadomość, kim tak naprawdę byli? Czy doceniamy ich pracę na rzecz dziedzictwa naszego miasta? Może święto zespołu to także dobra okazja do tego, aby zagłębić się nieco w stare materiały i odkurzyć pamięć o tych, dla których Chełm znaczył naprawdę wiele.
- Można powiedzieć, że mamy dużo szczęścia (śmiech). Mieliśmy i mamy znakomitych twórców, ale i pełną treści, ludową kulturę. Polska kultura ludowa w ogóle, nie tylko ta lokalna, chełmska, jest niezwykle zróżnicowana. To wiele odcieni, cała gama charakterystycznych elementów. Ta prawidłowość jest zresztą doskonale widoczna w czasie międzynarodowych przeglądów, kiedy spotykamy się z zespołami z Niemiec, Holandii czy Francji. Tam, za to, co ludowe, odpowiadają zazwyczaj emeryci. U nas wciąż jeszcze są młodzi czy nieco bardziej dojrzali ludzie, którzy chcą to robić. Jak długo? Trudno powiedzieć – mówi o tym, co łączy i co dzieli artystka.
Niby anonimowi, a jednak rozpoznawalni
Co ciekawe, chełmski strój ludowy znacznie różni się od tego lubelskiego. Niby dzieli nas tylko kilkadziesiąt kilometrów, a jakby znacznie więcej... Te różnice biorą się także z naszego położenia geograficznego i wpływów kultury ukraińskiej.
- Z jednej strony mogłoby się wydawać, że jesteśmy nieco niedocenieni na tle innych regionów, ale z drugiej strony obserwuję, że coraz więcej zespołów ma w swoim repertuarze także tańce chełmskie. Tak więc coś się zaczyna zmieniać. My czynimy zresztą podobnie. Chętnie podejmujemy nowe wyzwania i staramy się prezentować tańce z innych zakątków naszego kraju – mówi pani Mariola, którą w misji wspiera dzielnie, odpowiadający za kapelę zespołu i zajęcia wokalne, mąż Sławomir.
Ludzie nieustannie zmieniają się, a współczesny świat pędzi do przodu. Czy w tym zgiełku uda się jeszcze ocalić to, co najważniejsze? Kierownictwo zespołu nie zna odpowiedzi na to pytanie, ale wiedzą jedno – trzeba po prostu robić swoje. Zaszczepiać w młodych pasję, pielęgnować nieustanną ciekawość świata. Zmuszać do myślenia. Wskazywać drogę. Można robić tylko i aż tyle.
- W nasz zespół są niekiedy zaangażowane całe rodziny. Starsi tańczą w ramach swojej grupy, a dzieci mają własne zajęcia. Zdarza się i tak, że byli członkowie zespołu przyprowadzają tutaj swoje dzieci. Duża grupa osób dorosłych i dwie grupy dziecięce pozwalają mieć nadzieję na to, że nie umrzemy, że ten mechanizm będzie jednak funkcjonował, chociaż nasza działalność nigdy nie była i nie będzie prosta – uważa Piędzia.
Zespół jest jak magnes. Nawet ci, którzy opuścili go dawno temu lub z różnych względów nie mogą kontynuować swojej przygody z tańcem, powracają tutaj zawsze wtedy, kiedy jest to możliwe. Dlaczego? Bo wiedzą, że wracają do siebie, do rodziny. A wśród swoich jest przecież najprzyjemniej, prawda?
Czytaj także:
- Chełm: Nowy żłobek „Miś” już otwarty. Wstęgę przeciął także Mateusz Morawiecki. Zobaczcie zdjęcia
- Gm. Wojsławice. Otrzymali dobre wieści z województwa. Bedą remonty dróg
- Gm. Rejowiec. Podjęli współpracę dla lepszej, energetycznej przyszłości. Liczą na niższe rachunki
- Gm. Rejowiec. Zdecydowali się na korektę w dół. Ci, którzy sumiennie segregują, zapłacą nieco mniej za śmieci

![45-lecie działalności Zespołu Pieśni i Tańca Ziemi Chełmskiej - roztańczony jubileusz! [GALERIA ZDJĘĆ] 45-lecie działalności Zespołu Pieśni i Tańca Ziemi Chełmskiej - roztańczony jubileusz! [GALERIA ZDJĘĆ]](https://static2.supertydzien.pl/data/media/2025/09/28/sm-16x9-45-lecie-dzialalnosci-zespolu-piesni-i-tanca-ziemi-chelmskiej-roztanczony-jubileusz-galeria-zdje-1759040037-18.jpg)







![Chełm. W ubiegłym tygodniu odeszli od nas... [30-11-2025] W ubiegłym tygodniu odeszli do wieczności. Ostatnie pożegnanie naszych bliskich. Nekrologi z Chełma i powiatu chełmskiego.](https://static2.supertydzien.pl/data/articles/sm-4x3-chelm-w-ubieglym-tygodniu-odeszli-od-nas-23-11-2025-1764493411.jpg)








Napisz komentarz
Komentarze