Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 15 grudnia 2025 01:30
Reklama
Reklama
Czują się skrzywdzeni przez system

Gm. Dorohusk. Transportowcy przygotowują kolejny protest

Odpowiedni dokument, czyli zawiadomienie o zamiarze zorganizowania zgromadzenia publicznego, trafił już do urzędu gminy. Jednak Rafał Mekler oraz jego stronnicy przekonani są o tym, że władze nie wydadzą odpowiedniego pozwolenia i swoich praw będą zmuszeni dochodzić w sądzie. - Branża nie wytrzymuje ciśnienia. Dlatego chcemy powrócić do Dorohuska – deklaruje przedstawiciel.
Gm. Dorohusk. Transportowcy przygotowują kolejny protest

Źródło: profil Facebook Rafał Mekler

W zgłoszeniu organizatorzy protestu zaznaczyli, że akcja rozpocznie się 12 maja. Biorąc jednak pod uwagę dotychczasowe doświadczenia, jest to mało prawdopodobne. Niemniej warto zapytać o powody, dla których przewoźnicy postanowili powrócić do Dorohuska i ponownie manifestować w istotnych dla nich sprawach. 

W opinii Rafała Meklera sytuacja w polskiej branży transportowej wcale nie uległa poprawie. Uważa, że polski rynek nadal znajduje się pod presją ukraińskich podmiotów, którzy eliminują nasze firmy, stosując dumpingowe ceny. 

- Jesteśmy systematycznie eliminowani z przewozów bilateralnych (UE – Polska), ale i tych, które odbywają się pomiędzy innymi krajami wspólnoty. Polskie ciężarówki nadal przetrzymywane są po ukraińskiej stronie i w tym samym czasie ukraińscy przewoźnicy mogą bez problemu świadczyć swoje usługi. Jednym słowem nadal odczuwamy skutki funkcjonowania ukraińskiego systemu przewozów Echerga - podkreśla Mekler.

W jego opinii decyzyjność w sprawach transportu oddano całkowicie urzędnikom w Brukseli, dlatego polskim przedsiębiorcom nie pozostaje nic innego, jak tylko ponownie pojawić się na granicy. 

- To przykre, ale przedstawiciele UE drwią z nas, tłumacząc "że niektóre branże padają i to normalne w gospodarce", albo że "na Ukrainie jest wojna", więc różne procesy muszą przebiegać w taki, a nie inny sposób. Jest to zresztą absurdalny argument, bowiem wyłączeniem z zezwoleń wjazdu objęta jest także Mołdawia, a nie ma tam wojny. Pada też argument, że "jesteśmy ofiarami własnego sukcesu". Nie pozwolę na to, aby europejska biurokracja niszczyła nasze firmy ukraińskimi rękoma – zaznaczył w opublikowanym komunikacie Mekler.

W jego ocenie polska gospodarka przeżywa obecnie bardzo trudny moment spowolnienia. Symptomy widoczne są właśnie w branży transportowej. Firmy muszą walczyć o każdy niemal ładunek, a zwycięża oczywiście ten, kto podyktuje niższą cenę. Ponieważ Polskie firmy muszą sprostać całej liście różnego rodzaju przepisów, które wynikają z naszej przynależności do wspólnoty, to w oczywisty sposób nie mogą stanowić konkurencji dla podmiotów, które nie muszą funkcjonować w okowach tych wymagań. 

- Dlatego wracamy na granicę, aby bronić naszych miejsc pracy i rodzin – podkreśla organizator akcji. 

Czytaj także:


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklamabaner reklamowy
Reklamaprzystań
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama