Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 29 kwietnia 2024 18:27
Reklama
News will be here
Reklama Stachniuk Optyk

Gm. Ruda-Huta. Podczas festiwalu „zasilanie” udało się zamienić na „spotkanie”

Teatr alternatywny czy też offowy ma się jak najlepiej. To pierwsze wrażenie, jakie towarzyszy Marcinowi Woszczewskiemu, dyrektorowi Gminnego Ośrodka Kultury w Rudzie Hucie i głównemu organizatorowi słynnej „Wyżyny Teatralnej”. Jego twórcy to pasjonaci i artyści najwyższej próby, którzy są przywiązani do misji snucia opowieści o kondycji współczesnego człowieka.
Gm. Ruda-Huta. Podczas festiwalu „zasilanie” udało się zamienić na „spotkanie”

Źródło: Wyżyna Teatralna

Teatr zaczyna się od spotkania

A pielęgnowaniu tego przywiązania mają służyć spotkania w przestrzeniach takich, jak te festiwalowe. Każda „Wyżyna” to bowiem znacznie więcej niż tylko kilka dni spędzonych na pokazach, przedstawieniach i warsztatach związanych z teatrem. 

- To przestrzeń spotkania żywego człowieka z żywym człowiekiem. Brzmi to być może kuriozalnie, ale tak właśnie jest. Okres pandemii wpędził nas niejako w stan fascynacji elektroniką, oferowanymi przez nią możliwościami. Ułudą spotkania. Spotkania, które jest przecież tylko namiastką interakcji, jaka wywiązać się może pomiędzy dwojgiem ludzi. Więcej – osobami – twierdzi dyrektor Woszczewski.

Na to nastawiona była tegoroczna edycja festiwalu, który w świadomości wielu ludzi teatru ma już swoją ugruntowaną opinię i wypracowaną renomę. „Moc, energia, zasilanie” - to hasło, które towarzyszyło artystom w ich działaniach. Elektronikę, czyli „zasilanie”, udało się przekuć na „spotkanie”, bez którego nie ma przecież dojrzałego teatru. 

- Odkryliśmy, że te dobra wypracowane przez współczesną myśl techniczną wcale nie są takie złe. Pod warunkiem, że korzystamy z nich w sposób rozsądny. Taki, który nie godzi w podstawowe potrzeby i naturę człowieka. Dowodem na to są warsztaty dźwiękowe, które nie mogłyby się obyć bez odpowiedniego sprzętu i oprogramowania. Powstało świetne słuchowisko, które prezentowaliśmy jako pokaz powarsztatowy – opowiada Woszczewski.

Jakość można wypracować wszędzie

Takimi prezentacjami, etiudami udało się „domknąć” również wszystkie inne warsztaty, a było ich całe mnóstwo. Wiele aktywności poświęconych było obchodom roku Aleksandra Fredry. Uczestnicy sprawdzali swoje umiejętności w trakcie warsztatów wokalnych czy tych poświęconych improwizacjom teatralnym. 

- Te pokazy podsumowujące są niezwykle istotne. Dopełniają idei festiwalu. Bez nich czulibyśmy z pewnością pewien niedosyt – uważa dyrektor GOK w Rudzie-Hucie.

Co roku organizatorzy „Wyżyny” doceniani są za organizacyjną sprawność, kreatywność, zaangażowanie i wysoki poziom oferowanych zajęć. Trudno się dziwić, bowiem do Rudy-Huty zjeżdżają się co roku najciekawsi pod względem artystycznym przedstawiciele sceny offowej w Polsce. 

- Z jednej strony mamy narzucony reżim czasowy. To oczywiste, musimy poruszać się w pewnych ramach. Ale z drugiej strony uczestnicy festiwalów cenią sobie swobodę i naturalny rytm, jakim toczą się poszczególne wydarzenia. Nam ten balans udało się wypracować i cieszymy się z tego. Cały organizm funkcjonuje bardzo sprawnie – mówi animator teatru.

Ważna jest różnorodność

Festiwalowa różnorodność, coś, co stanowi znak rozpoznawczy „Wyżyny”, została zachowana. Na deskach obecna była i bajka Teatru Małego z Wrocławia, i pewna doza formy poetyckiej, którą zaprezentowały teatry ŁOK z Łukowa i „Straszydełka”. Prezentowali się również monodramiści, czyli ci aktorzy, którzy na festiwalach, z różnych względów, pojawiają się rzadko, a Rudzie-Hucie witani są bardzo chętnie. 

- Swoje formy monodramatyczne zaprezentowała Jolanta Sipowicz czy Wojciech Kowalski. Swój jubileusz przeżywał również MMS Impro, który prezentował się wspólnie z „Poławiaczami Pereł” z Lublina. Wszyscy potwierdzili nam, że czuli się u nas bardzo dobrze, więc czegóż więcej moglibyśmy oczekiwać? - pyta retorycznie Woszczewski.

Kolejne edycje festiwalu dowodzą, że dobry teatr na wysokim poziomie nie rodzi się tylko w dużych ośrodkach. Ważna jest przestrzeń spotkania, chęć, otwartość, profesjonalizm. Jednym słowem – jakość, która przemawia sama za siebie, nie wymaga specjalnej oprawy ani rekomendacji. Droga do Rudy-Huty znana jest już praktycznie każdemu amatorowi i profesjonaliście poszukującemu spełnienia na deskach teatru. 

- Czas pandemiczny czy tuż po pandemii był dla nas trudny. Mam takie poczucie, że jeszcze nie wszystkie grupy się „wybudziły”, weszły w nowy, inny już przecież rytm. Jednocześnie jestem przekonany, że ta jakość w teatrze alternatywnym była widoczna zawsze. I mam nadzieję, że wydarzenia takie, jak właśnie nasza „Wyżyna” pozwalają wciąż odkrywać jakieś nowe przestrzenie – podsumowuje Marcin Woszczewski. 

Czytaj także:

Powiązane galerie zdjęć:

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklamabaner reklamowy
Reklama
Reklamabaner reklamowy
Reklamabaner reklamowy
Reklama
Reklama
Reklama
News will be here
Reklama