- Zgłoszenie otrzymaliśmy od firmy ochroniarskiej dworca PKP. Mężczyzna w dzień przesiadywał na dworcu, spać chodził do zaparkowanego obok samochodu. Prawdopodobnie koczował tak od tygodnia - relacjonuje Marek Huk ze straży miejskiej.
Gdy strażnicy przyjechali na miejsce, okazało się, że mężczyzna nie ma gdzie mieszkać, pochodzi z Francji i jest z zawodu kucharzem. Wcześniej pracował w restauracji w Kijowie. Jak ustalili mundurowi, został oszukany przez swoją pracodawczynię, więc wyjechał z tego kraju. Przyjechał do Chełma i tu chciał spróbować swoich sił w jednej z restauracji. Nie popracował długo. Od około tygodnia został bez środków do życia i dachu nad głową. Dlaczego nie zgłosił się po pomoc? Prawdopodobnie z powodu bariery językowej - mówi tylko po francusku, pewnie też bał się, że może będzie musiał wracać do Francji.
- Coś trzeba było poradzić. Mężczyzna nie mógł zostać na noc w samochodzie, bo temperatury znacznie spadły. Od kilku dni nie jadł, ewidentnie potrzebował pomocy - relacjonuje strażnik. - Skontaktowaliśmy się z kierowniczką schroniska przy Kąpieliskowej. Początkowo nie bardzo chciała go przyjąć, ponieważ jest obcokrajowcem i nie będzie możliwości ściągnięcia opłat za jego mieszkanie. Jednak ostatecznie zgodziła się, aby go przywieźć do schroniska.
Francuz w zamian za dach nad głową będzie pracował w kuchni. Wygląda na to, że mieszkańcy MONAR-u będą mieli okazję popróbować francuskich potraw.
Napisz komentarz
Komentarze