Czarny tydzień w pomocy społecznej to już drugi zapowiadany krok w proteście pracowników z całego obszaru pomocy społecznej.
- Jest to protest ogólnopolski, w który włączyły się wszystkie jednostki. Generalnie od 19 do 23 listopada pracownicy kontynuują akcję protestacyjną z 12 października. Są niezadowoleni z rozwiązań i z propozycji ministerialnych związanych z poprawieniem warunków pracy i płacy - wyjaśnia dyrektor MOPR Waldemar Kozioł.
Protest, jak tłumaczy Kozioł, można rozpatrywać w dwóch płaszczyznach. Pierwsza z nich to płaszczyzna finansowa - wynagrodzenia pracowników pomocy społecznej są niskie i nie odzwierciedlają odpowiedzialności i statusu społecznego tego zawodu.
- Nasze wynagrodzenia często i niejednokrotnie są niższe od dochodu środowisk, którym pomagamy - mówi Kozioł.
Drugi aspekt ma charakter społeczno-prawny. Chodzi o uznanie pracownika pomocy społecznej za pełnoprawnego funkcjonariusza publicznego i jego właściwą ochronę.
- W swojej pracy często spotykamy się z agresją słowną, szykanami. Jedyna możliwość dochodzenia roszczeń z tego powodu jest z powództwa cywilnego - tłumaczy Kozioł.
Pracownicy pomocy społecznej chcą skutecznie pomagać, godnie zarabiać, bezpieczniej pracować i być szanowanymi.
- Nie każdy posiada predyspozycje, by być pracownikiem pomocy społecznej, gdzie wychodzi się z pomocą innym. Więc skoro m.in. są to ludzie o gołębich sercach, to czy nie warto tę grupę zawodową docenić? Czy musimy niszczyć i tak upadlać ludzi pracujących w pomocy społecznej? - pyta wicedyrektor placówki Urszula Gralewicz. - Aby dokonały się zmiany, chcemy mocno zaznaczyć, że bez nas nie ma pomocy społecznej, a bez pomocy społecznej nie ma dobrego państwa, a bez dobrego państwa nie ma godnych rządzących.
Napisz komentarz
Komentarze