Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama Bank Spółdzielczy

Tajemnica wypadku bmw

Biegłym z zakresu rekonstrukcji wypadków nie udało się ustalić, kto kierował bmw, które w kwietniu ubiegłego roku roztrzaskało się o betonową ścianę. Włodawska prokuratura zwróciła się o pomoc do Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie, jednej z najnowocześniejszych pracowni w Europie.
Tajemnica wypadku bmw

28 kwietnia ub.r. około godziny 21.30 pędzące przez Garbatówkę bmw wypadło z drogi, dachowało i roztrzaskało się o stojący w pobliżu budynek gospodarczy. Autem podróżowali trzej młodzi mężczyźni. Wszyscy mieli po 28 lat.

Policjanci, którzy przybyli na miejsce, znaleźli rannego mężczyznę, mieszkańca gminy Urszulin. Był w ciężkim stanie. Przeżył prawdopodobnie tylko dlatego, że miał zapięty pas bezpieczeństwa. Nie pamiętał jednak, co się stało i nie był w stanie sobie przypomnieć, kto kierował. Według śledczych raczej nie on siedział za kierownicą. Na jego ciele mocno odcisnął się pas bezpieczeństwa, ale ustalono, że był to raczej pas przy siedzeniu od strony pasażera.

Dwaj jego koledzy podczas uderzenia bmw o betonową ścianę budynku wypadli z auta. Jeden z nich, także mieszkaniec gminy Urszulin, upadł tuż obok. Przygniótł go samochód. Zginął na miejscu.

Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy wsparła chełmski szpital. Jak? [CZYTAJ]

Z odnalezieniem trzeciego mężczyzny, mieszkańca gminy Cyców, mundurowi mieli spore problemy. Mimo trwających prawie całą noc poszukiwań nie natrafiono na jego zwłoki. Nie pomógł nawet pies tropiący. O godzinie 3 przerwano poszukiwania, ale około godziny 5, kiedy zaczęło świtać, funkcjonariusze znowu przyjechali na miejsce tragedii. Wtedy dopiero znaleźli trzeciego z mężczyzn. Leżał w sadzie, gdzie rosło również zboże, z drugiej strony posesji. Był martwy. Jak się tam znalazł? Z ustaleń śledczych wynika, że mógł przelecieć nad posesją, jak wystrzelony z katapulty. Spadł po drugiej stronie w sadzie. Początkowo biegli nie mogli w to uwierzyć, ale ta wersja wydawała się najbardziej prawdopodobna. W ziemi był wyżłobiony głęboki lej, co mogło wskazywać, że mężczyzna spadł w tym miejscu. Został znaleziony 2,5 metra dalej, więc możliwe, że jeszcze czołgał się kawałek. Wskazuje na to wyżłobienie w ziemi. Natomiast wokół nie znaleziono innych śladów, które świadczyłyby o tym, że ktoś celowo przeniósł lub przeciągnął ciało mężczyzny na drugą stronę posesji, czyli ponad 50 m od miejsca wypadku.

Specjaliści z zakresu medycyny sądowej stwierdzili, że doznał tak poważnych obrażeń wielonarządowych, że na przeżycie nie miał najmniejszych szans.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama