Prezydent Chełma dał upust swoim emocjom dzisiaj (31 sierpnia) w mediach społecznościowych.
- Przyzwyczailiśmy się, że w ostatnich latach w Chełmie było wiele dobrych wiadomości. Złe się zdarzały, ale umieliśmy sobie z nimi radzić. Dzisiaj, niestety jestem bezradny. Miesiąc temu otrzymaliśmy środki na remont Lotniczej, Reytana, Żeromskiego. Bardzo się z tego cieszyłem, od lat tamten teren miasta nie był remontowany. Niestety, nie będziemy w stanie zrealizować tej inwestycji... - rozpoczął Jakub Banaszek.
Dalej opisuje, że projekt był dopięty praktycznie na ostatni guzik, aby otrzymać ponad 3,5 mln zł dofinansowania z rządowego programu. Miało to stanowić 60 procent wartości zadania.
- Naszym kolejnym, jedynym działaniem powinno być przesłanie podpisanych kilku kartek. Niestety, ale departament architektury, geodezji i inwestycji tego nie zrobił. Termin mijał 3 dni temu. Dzień później zadzwonili urzędnicy urzędu wojewódzkiego z pytaniem, czemu nie wysłaliśmy dokumentów? Zrezygnowaliśmy z dofinansowania? Zdziwiony mówię, przecież dwa tygodnie temu podpisywałem w tej sprawie pisma, a co 3 dni mam ten temat na spotkaniach inwestycyjnych w urzędzie, ponieważ DAGI nie ogłosiła przetargów na 12 ulic i dopytuję kiedy, kiedy, kiedy... - kontynuuje prezydent.
Był pewny, że to jakaś pomyłka.
- Zapytałem o to dyrektora DAGI, a na moje pytanie, czy wysłaliśmy dokumenty usłyszałem odpowiedź - tak. Pytam kiedy? Wczoraj. A do kiedy był termin? Jak gdyby nigdy nic - do przedwczoraj - dodał.
Następnie poinformował, że miesiąc temu wpłynęło do urzędu pismo. Według relacji Banaszka, pracownik, który zajmował się tym tematem, nie przeczytał tego dokumentu i włożył go do segregatora. Później urzędnik miał przyznać się kadrze kierowniczej, że przeczytał go już po fakcie.
- Opisałem to szczegółowo, bo inaczej nie umiem. Po ludzku jest mi wstyd, jestem ….. (wulgaryzm) i bezsilny. O każde dofinansowanie walczymy, a tu? Nie zrealizujemy inwestycji, bo nie wysłaliśmy standardowej odpowiedzi, którą przygotowuje właściwy Departament. Nie zrealizujemy inwestycji, bo pracownik nie przeczytał dokumentu, wpiął do segregatora, a dyrektor nie nadzorował projektu. Sztywną zasadą przy projektach drogowych jest 30 dni na złożenie odpowiedzi. To, co się wydarzyło, to kryminał - zżyma się Banaszek (pisownia oryginalna).
Ubolewa, że w zespole osób, które ciężko pracują nad pozyskiwaniem środków zewnętrznych i realizacją inwestycji, zdarzy się ktoś, kto nie dopilnuje swoich obowiązków. Podaje przykład, że 2 lata temu z błędu urzędnika miasto nie otrzymało dotacji na drogi. Jeden z miejskich wniosków nie został zarejestrowany, bo ten, kto się nim zajmował, "na gębę” był umówiony z pracownikiem urzędu wojewódzkiego na odbiór dokumentów z biura podawczego.
- Ten urzędnik, niestety, otrzymał wtedy szansę dalszej pracy i dzisiaj jest współwinny także tej sytuacji. Nie umiem odpowiedzieć, czy to działanie celowe. Na ten moment odrzucam takie myśli, ale najprawdopodobniej zostaną podjęte jeszcze inne, niż dyscyplinarne, dodatkowe kroki. I takich kabaretów jest kilka. Kiedyś w poprzednich kadencjach nie wysłano maila w terminie, teraz UM nie wysłał pisma... - skwitował.
Prezydent przeprasza mieszkańców i obiecuje, że zrobi wszystko, żeby pozyskać środki na te ulice, aby nie zaburzyły realizacji innych zadań.
- Zdaję sobie sprawę, że jestem odpowiedzialny za całość i na końcu to ja odpowiadam. Dlatego wiem też, że i ja powinienem ponieść odpowiedzialność. Na pewno nie będę się od niej uchylał. Tym bardziej, że jednemu z pracowników osobiście dałem szansę po poprzedniej sytuacji. Był jednym z moich najbliższych współpracowników, do którego miałem ogromne zaufanie i szacunek, a dzisiaj czuję ogromny zawód i porażkę... - czytamy w oświadczeniu.
Czytaj także:
Napisz komentarz
Komentarze