Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama baner reklamowy
Reklama Reklama MAREX

Gm. Sawin. Niepokorni trafiają do gabloty. Czy to zgodne z prawem?

„Panie Sławku! Panie Sławku! Raz! I na gablotę! Na naszą gablotę!” - zlecał swojemu pracownikowi do specjalnych poruczeń kierownik sklepu w jednej z komedii Stanisława Barei. W filmie do gabloty trafiały fotografie niepokornych klientów, a w Sawinie mówi się o tym, że za „szkłem” pojawiły się listy osób, które nie wpłaciły 1500 zł na poczet wymiany kotła centralnego ogrzewania. Mieszkańcy twierdzą, że zostali do tego zmuszeni, a piec zarząd spółdzielni zamierza wymienić bez ich przyzwolenia. Prezes spółdzielni Sławomir Suszcz uważa, że zmiany były komunikowane wielokrotnie. Co więcej – mieszkańcy sami mieli ne nie przystać.
Gm. Sawin. Niepokorni trafiają do gabloty. Czy to zgodne z prawem?

Źródło: red / nadesłane

Przecież chcemy dobrze

Prezes dziwi się, dlaczego mieszkańcy tak „opornie” podchodzą do kwestii wpłacania środków, z których, następnie, ma zostać zakupiony nowy, wydajny piec.

- Dyskutowaliśmy na ten temat z mieszkańcami i wiedzą, że ten piec należy wymienić ze względu na potrzebę wygenerowania oszczędności. Do tej pory instalacja zasilana była dwoma kotłami węglowymi, ale jeden musi zostać wycofany z dalszej eksploatacji. Jest po prostu stary i dziurawy. Drugi natomiast liczy już ok. 10 lat, ale nie posiada odpowiedniej mocy, w zimie w mieszkaniach jest chłodno. Teraz chcielibyśmy zakupić kocioł o mocy 350 KW, który spełni wszystkie nasze potrzeby – mówił w rozmowie z nami prezes Sławomir Suszcz.

Zarząd zaproponował, że nie będzie żądał od mieszkańców wyższego czynszu, ale postanowiono, że każdy „zrzuci się” na nowy kocioł ze środków, jakie otrzymał w ramach tzw. dodatku węglowego.

- To uczciwe rozwiązanie. Nie mówiliśmy o kwocie 3000 zł, tylko 1500 zł. Wszyscy powinni się poczuć odpowiedzialni za wspólne dobro – argumentuje Suszcz.

Taka miłość między nami...

I dziwi się, że teraz wszyscy odwrócili się do niego plecami i zarzucają łamanie prawa. W jaki sposób? Jakiś czas temu, na głównych drzwiach bloków, a następnie tablicach ogłoszeń, wywieszone zostały listy mieszkańców, na których zapisano dokładnie, kto i ile wpłacił. Nazwiska się co prawda nie pojawiły, ale poszczególne rodziny zostały wskazane poprzez numer mieszkania i bloku.

- To przecież mała społeczność, zaledwie kilka budynków. Każdy przecież wie, kto kryje się pod tym „kodem”. Jak tak można? To na wsi nie obowiązują już żadne przepisy o ochronie danych osobowych? - mówi pan Stanisław, emeryt, który jako jeden z pierwszych podniósł alarm związany z wpłatami na piec.

Prezes Suszcz wychodzi z założenia, że litera prawa nie została przez niego przekroczona.

- To nie są żadne dane wrażliwe. To tylko numery mieszkań. I oczywiście kwoty. Wiem, że mieszkańcy mają obiekcje, ale uważam, że postąpiliśmy zgodnie z prawem – twierdzi prezes spółdzielni.

Kiedy o nabrzmiewającym problemie pisaliśmy po raz pierwszy, ze swoich „zobowiązań” rozliczyła się ok. połowa mieszkańców spółdzielni. Blisko 50 gospodarstw. Czy teraz, po zastosowaniu sugestywnej wskazówki, aby jednak wpłacić, ten odsetek się zwiększył, czy też pozostał taki sam?

- Pomimo kontrowersji wpływają do nas kolejne wpłaty. Rozliczyła się znakomita większość. Dzisiaj np. otrzymaliśmy wpłaty od trzech mieszkańców (rozmowa miała miejsce 23 sierpnia – przyp. Red). Powtarzam – wszyscy powinni się poczuć odpowiedzialni za sytuację i wpłacić. Tym, bardziej, o czym już mówiłem, tę decyzję podjęliśmy wspólnie z mieszkańcami – podkreśla Suszcz.

Co mówią przepisy?

Tymczasem zupełnie inne zdanie na ten temat mają sami zainteresowani. Twierdzą, że straszy się ich policją, wywiera psychiczną presję i podejmuje działania bez wcześniejszej zgody.

- To my jesteśmy właścicielami mieszkań, piwnic i pozostałego mienia, a nie spółdzielnia mieszkaniowa. Zarząd tylko zarządza, a nie rządzi naszym mieniem. Zaczęli zaglądać do naszych kieszeni i włazić do naszych mieszkań, żądając pieniędzy. Na dodatek straszyć policją i odsetkami. Czy to jest normalne? Społeczeństwo tej wspólnoty jest zastraszone. My, jako mieszkańcy, jesteśmy tu najważniejsi, a nie zarząd i rada nadzorcza – czytamy w jednym z internetowych wpisów na temat sytuacji, jaka wytworzyła się wokół bloków przy Nowoprojektowanej.

Warto jednak zapytać wprost: Czy spółdzielnia mieszkaniowa może udostępniać lub podawać do publicznej wiadomości informacje o zadłużeniach czynszowych swoich członków innym osobom, niż członkowie spółdzielni, ich małżonkowie lub wierzyciele członków spółdzielni? Co mówi na ten temat prawo?

"Przetwarzanie danych osobowych przez spółdzielnie mieszkaniowe (w tym również ich udostępnianie lub podawanie do publicznej wiadomości) regulują szczególne wobec ustawy z dnia 29 sierpnia 1997 r. „O ochronie danych osobowych”, ustawa z dnia 15 grudnia 2000 r. „O spółdzielniach mieszkaniowych”, a w zakresie nieuregulowanym w jej przepisach – ustawa z dnia 16 września 1982 r. prawo spółdzielcze. Zgodnie z art. 1 § 1 "Prawa spółdzielczego", spółdzielnia jest dobrowolnym zrzeszeniem nieograniczonej liczby osób, która w interesie swoich członków prowadzi wspólną działalność gospodarczą. Majątek spółdzielni jest prywatną własnością jej członków (o czym stanowi art. 3 wymienionej ustawy). Dlatego informacje o zadłużeniach czynszowych poszczególnych członków spółdzielni mieszkaniowej mogą być istotne dla każdego z jej członków, gdyż dotyczą również jego majątku. Można więc przyjąć, że każdy z członków spółdzielni ma interes faktyczny w uzyskaniu tych informacji. Warto jednak zauważyć, że tryb i forma ich udostępniania powinny być szczegółowo uregulowane w statucie spółdzielni. Art. 30 ustawy stanowi bowiem, że rejestr członków spółdzielni, oprócz informacji wymienionych w tym przepisie (takich jak imiona i nazwiska członków spółdzielni oraz miejsce zamieszkania, wysokość zadeklarowanych i wniesionych udziałów, wysokość wniesionych wkładów, ich rodzaj, jeżeli są to wkłady niepieniężne, zmiany tych danych, datę przyjęcia w poczet członków, datę wypowiedzenia członkostwa i jego ustania), może zawierać także „inne dane przewidziane w statucie” – czytamy w jednej z prawnych interpretacji przepisów regulujących działanie spółdzielni.

Co to właściwie oznacza? Że do statutu danej spółdzielni mogą zostać wprowadzone postanowienia, zgodnie z którymi informacje o zaległościach na rzecz spółdzielni zamieszczane będą w rejestrze jej członków. Ale co najważniejsze, dostęp do tych danych powinny mieć jedynie osoby uprawnione do przeglądania rejestru, tj. członek spółdzielni, jego małżonek i wierzyciel członka lub spółdzielni. Nie mogą się z jego treścią zapoznawać tzw. osoby trzecie.

- Żaden z wymienionych aktów prawnych nie zezwala na udostępnianie informacji o zadłużeniach czynszowych członków spółdzielni innym osobom, niż te wymienione w art. 30 „Prawa spółdzielczego” oraz nie zezwala na podawanie tych danych do publicznej wiadomości (np. poprzez wywieszanie ich w gablotach informacyjnych na klatkach schodowych czy w innych miejscach dostępnych dla nieograniczonego kręgu osób). Działanie takie można by uznać za zgodne z prawem tylko wtedy, gdyby osoby, których informacje dotyczą, wyraziły na to zgodę. Zaznaczyć przy tym należy, iż nawet wprowadzenie do statutu spółdzielni postanowienia umożliwiającego podawanie do publicznej wiadomości informacji o zadłużeniach członków spółdzielni czy też podjęcie uchwały w tej sprawie, nie legalizuje takiego działania. Bowiem ani postanowienia statutu, ani uchwały spółdzielni, nie mogą być sprzeczne z prawem – mówią jasno aktualne przepisy.

Czytaj także:


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklamabaner reklamowy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama