Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama baner reklamowy

Rytualne samobójstwo nadal zagadką

Sekcja zwłok 66-latka, który popełnił samobójstwo w Stryjowie, przyniosła więcej pytań niż odpowiedzi. Wiadomo jedynie, że mężczyzna raczej nie zatruł się spalinami, ani nie zmarł z wychłodzenia. - Do wykonania jest jeszcze szereg badań toksykologicznych i histopatologicznych, aby ustalić dokładną przyczynę zgonu - informuje Bartosz Wójcik, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zamościu.
Rytualne samobójstwo nadal zagadką

Przypominamy, że mężczyzna został odnaleziony martwy 16 listopada. Przed śmiercią wysłał list pożegnalny do rodziny i prokuratury. W korespondencji poinformował adresatów, że zamierza popełnić samobójstwo poprzez zatrucie spalinami, przedawkowanie leków lub wychłodzenie organizmu w ladzie chłodniczej, gdzie znajdowało się łóżko polowe. Podał adres.

- Stężenie hemoglobiny we krwi nie było na tyle wysokie, aby można było stwierdzić jednoznacznie, że doszło do zatrucia organizmu tlenkiem węgla. Wychłodzenie ciała w ladzie chłodniczej też jest raczej wykluczone, bo mężczyzna leżał na podłodze. Najbardziej prawdopodobną wersją jest przedawkowanie leków. Na miejscu znalezione zostały różne opakowania - tłumaczy prokurator Bartosz Wójcik.

Sprawę prowadzi Prokuratura Rejonowa w Zamościu, która zwróciła się o ekspertyzę do Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. dra Jana Sehna w Krakowie. Od denata pobrano próbki tkanek i krwi do dalszych badań histopatologicznych i toksykologicznych.

- Otrzymaliśmy odpowiedź, że takie badania mogą potrwać kilka miesięcy. Do czasu otrzymania wyników postępowanie zostało zawieszone - mówi rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zamościu.

Okoliczności samobójstwa w Stryjowie są przerażające. Martwy mężczyzna w białej albie i klapkach leżał na podłodze. Wszystkie pomieszczenia starego domu zostały wymalowane na czarno, okna szczelnie zasłonięte czarną folią, a do pokoju ze zwłokami doprowadzona była rura podłączona do silnika spalinowego. Znaleziono też pojemnik z napisem "trucizna", a w ladzie chłodniczej mężczyzna urządził sobie legowisko.

66-latek pochodził z okolic Warszawy. Około rok temu kupił dom w Stryjowie, ale rzadko się tam pojawiał. W kontaktach z ludźmi zachowywał dystans. Od czasu do czasu coś na miejscu remontował. Pomieszczenia zostały wymalowane na czarno jeszcze w sierpniu, co wywołało sporą konsternację wśród sąsiadów.

Kilka dni przed samobójczą śmiercią mężczyzna wysłał list, który do rodziny dotarł 15 listopada. To z niego bliscy dowiedzieli się o przerażających zamiarach 66-latka. Wiadomość musiała zmrozić krew w żyłach adresatów. Na drugi dzień pod wskazany adres przyjechały dwie kobiety i mężczyzna.

Rodzina próbowała dostać się do starego domu, ale drzwi były zamknięte. Po kilku minutach odnaleziono pęk kluczy w pobliżu wejścia do budynku. Zanim jednak przyjezdni weszli do środka, postanowili wezwać policjantów, którzy jako pierwsi dokonali makabrycznego odkrycia.

Wszystko wskazuje na to, że mężczyzna z domu zrobił grobowiec i popełnił rytualne samobójstwo. Wstępnie lekarz wykluczył udział osób trzecich w śmierci 66-latka.

- W liście pożegnalnym mężczyzna poinformował, dlaczego zamierza odebrać sobie życie. Z uwagi jednak na dobro śledztwa i rodziny, nie udzielamy informacji w tym zakresie - kwituje prokurator Bartosz Wójcik.

Przypominamy, że o sprawie informowaliśmy TUTAJ!


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
News will be here
Reklama
Reklama