Już przed 9 laty unijne prawo uregulowało czas pracy lekarzy do 48 godzin tygodniowo, zaś klauzule opt-out miały być tymczasowym rozwiązaniem, dopóki placówki służby zdrowia nie zatrudnią wystarczającej kadry. Jednak nadal są powszechnie stosowane.
28 listopada w chełmskim szpitalu odbyło się w tej sprawie zebranie lekarzy zrzeszonych w Ogólnopolskim Związku Zawodowym Lekarzy.
- Zarząd naszego związku dostosował się do ogólnopolskiej linii protestu i poparł postulat wypowiadania klauzuli opt-out. W związku z tym, że były różne głosy co do słuszności i efektów tej formy protestu, każdy lekarz musi sam rozważyć, jaką podejmuje decyzję – powiedział nam po zebraniu Lech Litwin, szef lekarskiego związku działającego w chełmskim szpitalu.
Podkreślił, że akcja nie jest skierowana przeciwko dyrekcji szpitala, a ma za zadanie uświadomienie rządzącym, jaka jest rzeczywista sytuacja w służbie zdrowia.
Choć zanosiło się na to, że wypowiedzeń klauzul opt-out będzie więcej, to ostatecznie do 30 listopada złożyło je jedynie dziesięciu lekarzy, w tym dwóch rezydentów. Okres wypowiedzenia klauzul wynosi miesiąc. Oznacza to, że od stycznia przyszłego roku będą pracować nie dłużej niż 48 godzin w tygodniu.
Dyrektor Jacek Buczek uspokaja, że nawet w warunkach kadrowych chełmskiego szpitala nie zaburzy to ciągłości udzielania świadczeń medycznych.
- Wycofanie się z opt-outów nie miało w naszym przypadku masowej formy i nie wpływa na funkcjonowanie szpitala – mówi Buczek
Klauzule opt-out wycofali m.in. kardiolodzy, ale jak mówi dyrektor, nie są to lekarze przeprowadzający zabiegi kardiologiczne, poza tym dyrekcja już znalazła za nich zastępstwo.
Lekarze ogólnopolskiego związku postulują zwiększenie nakładów na służbę zdrowia do 6,8 PKB w ciągu trzech lat, likwidację kolejek, rozwiązanie problemu braku personelu medycznego, likwidację biurokracji w służbie zdrowia i poprawę warunków pracy i płacy. Dopominają się, by szpitale zatrudniały większą liczbę lekarzy, aby nie musieli pracować ponad siły i aby zabezpieczyć obsady dyżurów. Odbija się to również na jakości leczenia pacjentów.
Dyrektor Jacek Buczek popiera postulat wzrostu nakładów na służbę zdrowia.
- Uważam, że jest słuszny. Nakłady te powinny być wyższe. Natomiast obecna forma protestu uderza w szpital, a my nie jesteśmy żadnym potentatem na rynku medycznym. Prowadzenie takiej akcji powoduje, że będę musiał "sięgać" po lekarzy z innych szpitali. Zapłacić im, w sytuacji, gdy mogliby zarobić "nasi" lekarze. Dziwię się tym, którzy taką formę protestu zaaprobowali. To ewidentne działania na szkodę szpitala, by znalazł się on w jeszcze gorszej kondycji, niż jest obecnie – uważa dyrektor.
Podobne artykuły:
Napisz komentarz
Komentarze