Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

Pies sąsiadem kłopotliwym

Pani Monika chce otworzyć domowy hotelik dla zwierząt. Założyła działalność gospodarczą, dostała na ten cel dotację. Jej sąsiedzi nie wyobrażają sobie jednak, aby w pobliżu ich domów miała mieszkać gromada zwierzaków. - Na osiedlu domków jednorodzinnych nie ma do tego warunków - przekonują.
Pies sąsiadem kłopotliwym

Do założenia własnej firmy przekonali ją przyjaciele. Od zawsze kochała zwierzęta i opiekowała się nimi, działała na ich rzecz, pomagała jak tylko potrafi. Hotelik dla zwierząt wydawał się idealnym rozwiązaniem: połączeniem przyjemnego z pożytecznym.

- Dla realizacji tych planów zmieniłam swoje życie. Zdecydowałam, że sprzedaję mieszkanie, kupiłam działkę i założyłam własną firmę. Jeszcze dobrze nie zaczęłam działalności, a już podjęto przeciwko mnie działania i różne akcje - opowiada.

Na zaproszenie nikt nie odpowiedział

Pani Monika kupiła niewielką działkę przy ul. Metalowej w Chełmie. To tutaj ma powstać hotelik dla zwierząt i w niedalekiej przyszłości jej wymarzony dom. Niestety, jak mówi, sąsiedzi robią wszystko, aby uprzykrzyć jej życie i zniweczyć jej plany.

- Twierdzą, że chcę pod ich oknami założyć psiarnię, schronisko dla zwierząt. A to nieprawda - tłumaczy nasza rozmówczyni.

Aby nie było niedomówień, wywiesiła na tablicy ogłoszeń list do sąsiadów, w którym dementuje wszystkie krążące plotki na temat jej działalności.

- Informuję, że w tej okolicy NIE BĘDZIE żadnego schroniska. Buduję tu mały domek i będę tu mieszkać z około 15 psami. Pieski nie będą w kojcach, lecz w moim domu. Serdecznie zapraszam na kawę i ciasto, jak tylko się wprowadzę - napisała do sąsiadów.

Przeczytaj też o cudownym uzdrowieniu w chełmskim sanktuarium i tajemniczym mężczyźnie z wysokiej górki.

Tymczasem sąsiedzi, jak twierdzi pani Monika, podburzeni przez jednego pana, który mieszka za szosą (zatem nawet nie jest bezpośrednim sąsiadem) zaczęli szykanować ją i jej działalność.

- Przeciwko mnie jest prowadzona regularna krucjata. Doniesiono mi, że mieszkańcy zbierają przeciwko mnie podpisy na jakichś listach. Ktoś roznosi plotki, że będą tu mieszkały bezdomne psy w ogromnej ilości, w kojcach zewnętrznych i będzie wieczne ujadanie oraz ogromne niebezpieczeństwo dla ludzi i dzieci. Oczywiście jest to bzdura, gdyż moja firma to hotelik domowy, z niezmiennym założeniem, że jest on wyłącznie dla małych psów i innych małych zwierzaków - tłumaczy pani Monika. - Takiego hoteliku w naszym mieście nie ma i ci, którzy posiadają zwierzaki, bardzo się cieszą, że teraz będą mieli gdzie je zostawić, wyjeżdżając na urlop, w delegację, czy na wesele. Niestety, przyszli sąsiedzi nie chcą tego pojąć i wolą toczyć wojnę, zamiast u źródła dowiedzieć się prawdy. 

Pani Monika obawia się, że gdy hotelik już zacznie działać, ktoś może chcieć skrzywdzić jej psiaki. - Z doświadczenia wiem, że jak ludzie się zawezmą, to spokoju nie dadzą - mówi. - Przecież ja nikomu nie robię nic złego, wręcz przeciwnie, staram się pomagać psiakom w potrzebie, mam kilka pod opieką, a teraz założyłam firmę, by wreszcie móc utrzymać siebie i córkę. Nie chcę konfliktów i wojen, pragnę spokoju i normalnego życia.

Jak najbardziej, ale za miastem

Sąsiedzi pani Moniki nie wyobrażają sobie jednak, aby w pobliżu ich domów miało zamieszkać kilkanaście psów.

- Nie chodzi o to, że jesteśmy przeciwko tej pani lub jej działalności. My po prostu chcemy mieć spokój. To osiedle domów jednorodzinnych. Nie rozumiemy, dlaczego ta pani chce prowadzić działalność w tym miejscu. Wydaje mi się, że jeśli ktoś kocha zwierzęta, to buduje dom za miastem, gdzie jest wybieg, las, a nie kupuje niedużą działkę i ogradza ją betonowym płotem - mówi pani Alicja, bezpośrednia sąsiadka pani Moniki. Kupiła dom przy Metalowej, bo miała już dosyć zgiełku. - Ten dom sporo mnie kosztował. Po pracy chciałabym w spokoju odpocząć, a nie słuchać szczekania psów, czy wąchać fetor psich kup. Jeśli taka działalność powstanie w pobliżu, to przecież ta nieruchomość na starcie straci na wartości - tłumaczy.

W związku z tym mieszkańcy skrzyknęli się i zebrali prawie 40 podpisów z prośbą o pomoc m.in. do władz miasta, lekarza weterynarii, a nawet nadzoru budowlanego. Chcą wiedzieć, czy tego typu działalność może odbywać się na terenie osiedla mieszkalnego, pod jakie przepisy podlega oraz czy jest to zgodne z miejscowym planem zagospodarowania. 

- Niektórzy całe życie pracowali na te domy. Są załamani - przekonuje jeden z sąsiadów pani Moniki. - Zbieranie podpisów zajęło mi niewiele czasu, bo wszyscy ludzie, z którymi rozmawiałem, byli zbulwersowani. Nie chcą mieć takiej działalności w sąsiedztwie.

 Do sprawy powrócimy.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
o rany 31.05.2020 20:26
Tragedia ci ludzie. Tylko własny koniec nosa. Trzymam za panią kciuki!

jaja 16.05.2021 21:58
To idź tam mieszkaj cwaniaku.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama