Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama baner reklamowy

Kasa wyparowała, winnych brak

Śledczy milczą jak zaklęci w sprawie kradzieży pieniędzy z samochodu właściciela kantoru przy ulicy Popiełuszki. Mówi się, że złodziej zwinął ponad milion zł. Ile w tym prawdy?
Kasa wyparowała, winnych brak

Pisaliśmy w poprzednim numerze, że do kradzieży doszło w czwartek przed godziną 9. Wieść o napadzie rozeszła się po Chełmie lotem błyskawicy. Powtarzano z ust do ust informację, że właściciel kantoru stracił nie tylko olbrzymią gotówkę i laptop, ale także broń. Policja, tłumacząc się dobrem prowadzonego postępowania, nie chce ujawniać zbyt wielu szczegółów.

Jak ustaliliśmy, tuż przed godziną 9 przed kantor przy ulicy Popiełuszki podjechał 52-letni właściciel, mieszkaniec powiatu krasnostawskiego. Zaparkował tuż obok wejścia. Otworzył drzwi do kantoru i wszedł do środka, nie zamykając samochodu. Kiedy po chwili wrócił do auta zauważył, że z siedzenia zniknęła torba z pieniędzmi.

Wiadomo, że była to kradzież bez użycia przemocy, a także bez użycia jakichś przedmiotów, np. broni. Policjanci przesłuchali właścicieli i sprzedawców pobliskich sklepów. Pod lupę wzięli również pracowników firmy z okolic Zielonej Góry, którzy przy ulicy Targowej w Chełmie wykonywali renowację kanalizacji sanitarnej.

- Ponoć w ramach wizji lokalnej kazali im biegać od jednego punktu do drugiego m.in. w celu sprawdzenia, jak szybko i daleko mógł oddalić się złodziej. Mierzono czas, to wszystko wyglądało dosyć komicznie – twierdzi nasz informator.

- Wizja lokalna odbyła się bez udziału naszych pracowników. Owszem kilku z nich zostało przesłuchanych – potwierdza Marcin Kupiec, właściciel firmy Cons Control System w Czerwieńsku. - Trochę mamy żal do policji, bo bez żadnych wyjaśnień, nie mówiąc na jakiej podstawie, zabierali naszych pracowników i przewozili do komendy na przesłuchanie. Odwozili jednego, a zabierali następnego. W efekcie o jeden dzień opóźniły się nam prace – tłumaczy Kupiec. - Rozumiemy, że mogło dojść do kradzieży, rozumiemy pracę policjantów, ale ktoś mógł po prostu przyjść do mnie lub zadzwonić i wytłumaczyć, o co chodzi, a nie dezorganizować nam pracę. Nas też obowiązują jakieś terminy. Niektórych prac nie możemy przerwać. Przez całą sytuację nasi pracownicy nie mieli wolnego weekendu, bo zamiast wrócić do domów w piątek, wrócili w niedzielę, a poniedziałek musieli jechać na kolejne roboty.

Mieszkańcy Chełma spekulują na temat wysokości strat kantoru.

- Czy jeden, czy dwa miliony, jaka to różnica. To ludzkie gadanie. Nie słyszałem, aby właściciele innych takich punktów przywozili kiedykolwiek tak dużą gotówkę – mówi anonimowo właściciel innego chełmskiego kantoru.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklamafive kursy wakacyjne
Reklama
Reklama
Reklamabaner reklamowy
KOMENTARZE
Reklama
Reklama
Reklama