Takie sceny rozegrały się w środę przed południem w centrum miasta. Do lokalu z kebabem na pl. Łuczkowskiego w Chełmie weszli dwaj mężczyźni. Złożyli zamówienie i zapłacili. Po chwili zaczęli wyzywać pracującego tam Ormianina od "jeb...czarnuchów" i "ciapatych". Agresja napastników narosła do takiego stopnia, że przestraszony pracownik zadzwonił do swojego szefa.
- Pracownik powiedział, że w lokalu są dwaj mężczyźni i bardzo się awanturują. Oznajmiłem, żeby odłożył telefon, ale się nie rozłączał. Słyszałem te wszystkie wyzwiska i dosłownie złapałem się za głowę. Leciały okropne epitety. Ci mężczyźni w ogóle nie panowali nad sobą – relacjonuje Artur Petrosyan, właściciel lokalu. - Natychmiast wsiadłem w samochód i pojechałem na miejsce. Wcześniej jednak zadzwoniłem do swojego kolegi, również Ormianina, który był w pobliżu. Poprosiłem go, aby sprawdził, co się dzieje. W międzyczasie poinformowałem również policję – dodaje.
Wszystko działo się bardzo szybko. Po chwili do lokalu wszedł kolejny Ormianin, znajomy pracującego tam mężczyzny. Zaczął uspokajać agresywnych napastników, ale na nic się to zdało. Został uderzony pięścią w twarz. Zalała go krew. Rozwścieczony Ormianin wyciągnął z samochodu nóż. - Nie chciałem nikogo skrzywdzić – zapewniał w rozmowie z nami. - Każdy wie, jak użyć noża, jeśli chce nim kogoś ugodzić. Ale nie takie miałem zamiary. Chciałem tylko odstraszyć napastników – tłumaczy.
Kiedy przyjechali policjanci, zakuli napastników w kajdanki. Sprawdzili i zabezpieczyli nagranie z monitoringu, które ma być dowodem w sprawie. Napastnicy, choć siedzieli już w radiowozie, wykrzykiwali w kierunku Ormian rasistowskie wulgaryzmy.
- Wezwani policjanci zatrzymali dwóch mieszkańców Chełma w wieku 32 i 33 lat. Młodszy z nich jest obywatelem Ukrainy – poinformowała nas podkom. Ewa Czyż, rzeczniczka prasowa Komendy Miejskiej Policji w Chełmie. - Za publiczne znieważenie osób z powodu ich przynależności narodowej, etnicznej, czy rasowej grozi do trzech lat pozbawienia wolności.
Jak się dowiedzieliśmy, w tym roku to już trzeci podobny incydent w tym lokalu. Wcześniejsze miały miejsce kilka miesięcy temu i wydarzyły się dzień po dniu.
- Wówczas też doszło do awantury, bo napastnicy przyszli z nożem. Niestety kamery były wtedy wyłączone – opowiada właściciel lokalu "Kebab armeński". - Myśleliśmy, że w miejscu publicznym, takim jak pl. Łuczkowskiego, gdzie zamontowane są przecież kamery miejskiego monitoringu, możemy liczyć na spokój. Tymczasem jest zupełnie inaczej. Ludzie w ogóle nie zważają na to, że mogą zostać nagrani, a później zatrzymani. Przychodzą i sieją nienawiść. A to mnie bardzo martwi – mówi Artur Petrosyan, który w Polsce mieszka już 25 lat. Dodaje, że Ormianie często myleni są z muzułmanami. - Mamy ciemną karnację, ale to ze względu na słońce, jakie jest w Armenii. Nie jesteśmy muzułmanami. Mamy z Polską wspólną historię. Przed dwoma laty w Lublinie świętowaliśmy 650-lecie tej historii. Tak samo jesteśmy chrześcijanami i wiele lat temu przyjechaliśmy do państwa chrześcijańskiego, a nie arabskiego. Integrujemy się z Polakami, mam w tym kraju mnóstwo przyjaciół. Tak samo pracujemy i odprowadzamy podatki. Nie chcemy czuć się obco i być wytykani z powodu ciemniejszej karnacji. Chcemy, żeby ludzie to zrozumieli i byli do nas przyjaźnie nastawieni. Sam jestem patriotą i szanuję patriotów, ale incydent, który wydarzył się w środę w naszym lokalu, na pewno z patriotyzmem nie miał nic wspólnego – dodaje Petrosyan.
Napisz komentarz
Komentarze