Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

Tajemnicze zniknięcie chełmianina | Super Tydzień

7 czerwca po południu odjechał mercedesem z ul. Jaworskiego, gdzie mieszkał, do domu nie wrócił i nie nawiązał kontaktu z najbliższymi. Widziano go w powiecie ryckim. Tam też znaleziono jego samochód i dokumenty. Ponoć miał też ze sobą gitarę, na której przygrywał mieszkance wsi Dudki. W piątek policjanci namierzyli go w Warszawie. Rodzina odetchnęła z ulgą.
Tajemnicze zniknięcie chełmianina | Super Tydzień

Szczęśliwie zakończyły się poszukiwania zaginionego 40-latka z Chełma. Mężczyzna poszukiwany był od 9 czerwca. Znaleziony został w piątek (14 czerwca) wieczorem przez policjantów w Warszawie. Rodzina zaginionego została już o tym powiadomiona.

Najpierw namierzali go chełmscy mundurowi. Akcję przeprowadzili tez ryccy funkcjonariusze. Tymczasem mężczyzna odnaleziony został Warszawie przez patrol z Komisariatu Policji Białołęka. Jego życiu i zdrowiu nie zagrażało niebezpieczeństwo.

Co robił zaginiony podczas swej tajemniczej wyprawy? Autem dojechał do powiatu ryckiego.

Jak ustalili dziennikarze tamtejszego lokalnego tygodnika Twój Głos, pan Mirosław, mieszkaniec Kątów w gminie Kłoczew w niedzielę kilka minut po czwartej rano zobaczył przez okno, jak nieznane mu auto parkuje na polnej drodze kilkaset metrów za wsią. Ponieważ miało jasny kolor, pomyślał, że młodzi z zabawy gdzieś zajechali. Po godzinie 8 wyszedł na obrządek. Kiedy wracał do domu, tajemniczy samochód dalej stał w tym samym miejscu. Przed wieczorem ktoś wezwał patrol i policjanci sprawdzili auto. Był to jasny mercedes na holenderskich numerach rejestracyjnych. W niezamkniętym samochodzie policjanci znaleźli pieniądze, dokumenty, telefon oraz kluczyki. Jeden z mieszkańców wsi widział – prawdopodobnie kierowcę - jak z walizką szedł ulicą. Po tym ślad się urywa – pisze Twój Głos.

W poniedziałek rano zorganizowano akcję poszukiwawczą. Ustalono, że to zaginiony to właśnie 40-latek z Chełma. Strażacy zawodowi z Ryk oraz ochotnicy z Wylezina i Janopola przez około 2 godziny przeczesywali okoliczne lasy i łąki. Nie znaleziono go. Nie wiadomo też, co chełmianin mógł robić w tej okolicy.

Ponoć później widziała go pani Dorota, mieszkanka wsi Dudki. Spotkanie było dość niecodzienne. Przyszedł na jej podwórze z walizką, która okazała się być futerałem i wyjął z niego gitarę. Zaczął na niej grać i śpiewać piosenki po angielsku. Potem poprosił o szklankę wody, napił się i zniknął... Jak się potem okazało, do Warszawy.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklamabaner reklamowy
Reklamaprzystań
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama