Triduum Paschalne – czas duchowego przygotowania
Triduum Paschalne to wyjątkowo ważny czas duchowego przygotowania do Świąt Wielkanocnych. To kulminacyjny moment Wielkiego Postu, w którym w szczególny sposób skupiamy się na męce, śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa. Poprzez głęboką refleksję, modlitwę i uczestnictwo w liturgii tych trzech świętych dni, otwieramy nasze serca na tajemnicę paschalną i przygotowujemy się na pełne radości i nadziei przeżywanie Zmartwychwstania Pańskiego.
Ksiądz Jarosław Wójcik wyjaśnia znaczenie poszczególnych dni Triduum Paschalnego.
- Wchodzimy właśnie w kulminacyjny moment Wielkiego Postu, czyli Wielki Tydzień, który jest bezpośrednim przygotowaniem do najważniejszego święta w naszej wierze - Zmartwychwstania Pańskiego. Od Wielkiego Czwartku rozpoczynamy Triduum Paschalne, trzy święte dni, które odsłaniają przed nami najgłębsze tajemnice naszej wiary - podkreśla ksiądz.
Wielki Czwartek to pamiątka Ostatniej Wieczerzy i ustanowienia Sakramentów Eucharystii i Kapłaństwa.
- W tym dniu przenosimy Najświętszy Sakrament z tabernakulum do ciemnicy, symbolizującej uwięzienie Jezusa. Wierni gromadzą się na adoracji, wspominając Jego pojmanie – dodaje ksiądz.
Wielki Piątek jest dniem męki i śmierci Chrystusa na krzyżu. W parafiach na całym świecie Wielki Piątek rozpoczyna się uroczystą drogą krzyżową, w której licznie uczestniczą wierni. Najświętszy sakrament przenoszony jest do grobu Pańskiego, gdzie rozpoczyna się adoracja.
- Wielka Sobota to czas ciszy i oczekiwania na zmartwychwstanie. W godzinach porannych wierni przynoszą do kościołów pokarmy do poświęcenia, które spożyjemy w niedzielę Zmartwychwstania. Wieczorna msza święta wigilii paschalnej rozpoczyna się od obrzędu poświęcenia ognia, symbolu Chrystusa Zmartwychwstałego. Uroczyście wnosi się paschał do świątyni. Liturgia słowa prowadzi nas przez historię zbawienia, aż do radosnego Alleluja i sprawowania eucharystii, ogłaszając zmartwychwstanie – dodaje proboszcz.
To świąteczna niedzielna jest najważniejszym momentem Świąt Wielkanocnych. Najczęściej wierni spotykają się wtedy w kościołach już o 6 rano i zaczynają przeżywać wyjątkowy czas. To w ten dzień odbywają się uroczyste procesje, które licznie gromadzą wiernych.
- Chrystus zmartwychwstał swoją mocą, dając nam nadzieję na nasze własne zmartwychwstanie przy Jego powtórnym przyjściu - podkreśla ksiądz.
Wspomnienia z dzieciństwa - babcia szorowała garnki popiołem
Krystyna Brzozowska z Gminnego Stowarzyszenia "Aktywnych Kobiet" w Fajsławicach z sentymentem wraca do lat swojego dzieciństwa. Jak wspomina, przygotowania do Wielkanocy rozpoczynały się już dużo wcześniej. Pamięta, jak zbierano z pól roślinność, by stworzyć symboliczną palmę.
- Będąc dzieckiem, myślałam, że Wielki Post trwa bardzo długo i jest wymagający. Szczególnie pamiętam, jak babcia z niezwykłą starannością, wręcz z pietyzmem, szorowała przed świętami wszystkie garnki popiołem. Dla małej dziewczynki to było coś niezwykłego. W czasie postu pościliśmy bardzo rygorystycznie. W środę i w sobotę tolerowane były potrawy mleczne, ale piątek był już bardzo restrykcyjny – wtedy jadło się najwyżej chleb. Pamiętam, jak babcia tłumaczyła mi, kiedy narzekałam, że przez jeden dzień głodu nic mi się nie stanie. Więc jadłam chleb, a do chleba piłam czarną kawę... – wspomina pani Krystyna.
Malowanie pisanek było radosnym przygotowaniem do świąt. Aby uzyskać różne kolory, jajka gotowano w łupinach cebuli na brązowo, w liściach barwinka na zielono, a w soku z buraka na różowo. Czasami mieszano różne wywary, żeby uzyskać ciekawe odcienie. Następnie ozdabiano jajka. Świąteczne wypieki, choć bez wyszukanych form, miały swój niepowtarzalny urok.
- Nie pamiętam jakiś specjalnych, bogatych ciast. Robiłyśmy za to takie duże, ciastka amoniaczki, posypane na wierzchu grubym, kryształowym cukrem lub ciasta kruche wykonywane maszynką. Były też bułki z serem i pieczone pierogi z kaszą gryczaną i serem. Oczywiście nie mogło zabraknąć świeżego, własnoręcznie pieczonego chleba – dodaje pani Krystyna.
Ważnym elementem przygotowań było wędzenie mięs. Jak opowiada pani Krystyna, zawsze w Wielki Czwartek jej tata wędził przygotowane wcześniej, peklowane mięsa ze świni z własnej hodowli.
- Biło się ją zazwyczaj w poprzednim tygodniu, mięso było marynowane w specjalnej zalewie, a potem wędzone. Wszystko to starannie zamykało się w komorze i absolutnie nie wolno było tego skosztować przed świętami – wyjaśnia pani Krysia.
Wielka Sobota miała swoją specyfikę. Pani Krysia podkreśla, że nie chodzono z koszyczkami do kościoła, jak to jest teraz. Ksiądz przyjeżdżał pod przydrożny krzyż i tam święcił pokarmy oraz wodę.
- Koszyczek przygotowany na Wielką Niedzielę zanosiło się do komory i pilnowało, żeby go nie otwierać przed czasem. Wierzyliśmy, że jeśli ktoś zajrzy do koszyczka przed śniadaniem wielkanocnym, to w domu pojawią się mrówki – dodaje Krystyna Brzozowska.
Niedziela Wielkanocna była wypełniona rodzinnym świętowaniem oraz różnymi zwyczajami. Po uroczystej rezurekcji pospiesznie wracano do domów. Wierzono, że ten, kto pierwszy przekroczy próg, jako pierwszy zakończy wiosenne prace polowe. Dla młodych panien zaś szybki powrót zwiastował rychłe zamążpójście.
- Także z kościoła praktycznie biegliśmy, żeby być jak najszybciej w domu. Wtedy też najstarszy mężczyzna w domu święcił cały dom, wodą poświęconą w sobotę. W Poniedziałek Wielkanocny nie brakowało tradycyjnego polewania wodą. Po wsi chłopcy chodzili z palemkami i wiadrami z wodą. Święcili domy, śpiewali wielkanocne pieśni i składali życzenia. W zamian dostawali najczęściej jajka albo jakieś produkty spożywcze – opowiada pani Krysia.

Z prawdziwą satysfakcją pani Krystyna wspomina, jak wiele z tych pięknych tradycji, przekazywanych z pokolenia na pokolenie, zdołało przetrwać w jej rodzinie aż do dziś. Z dumą obserwuje, jak jej liczna familia z radością i zaangażowaniem pielęgnuje te cenne zwyczaje, które stanowią o ich tożsamości i łączą pokoleniowe więzi. Każde zbliżające się święto jest dla nich wyczekiwanym momentem, kiedy to z entuzjazmem gromadzą się, by wspólnie przeżywać ten wyjątkowy czas, dzieląc się radością, wspomnieniami i tworząc nowe, wspólne historie. To właśnie te pielęgnowane tradycje sprawiają, że świąteczna atmosfera w ich domu jest tak wyjątkowa i pełna ciepła.
- Staram się, aby pierwszy dzień świąt zawsze odbywał się u mnie. To dla mnie ważne, żeby te rodzinne zwyczaje były podtrzymywane. Brakuje mi jedynie tamtego zapachu świąt. Nidy nie zapomnę zapachu święconki zamkniętej w komorze. Przechodząc obok tego pomieszczenia, czuć było magiczną woń w powietrzu... – dodaje nasza rozmówczyni.
Wyjątkowa moc tradycji
Anna Ciechańska-Marucha z Koła Gospodyń Wiejskich „Górzanie” z Przedmieścia Góry w Krasnymstawie także podzieliła się z nami swoimi wspomnieniami ze świąt w jej domu rodzinnym. Jak przyznaje, dla niej wspomnienia świąteczne mają szczególną moc. Przypominają nie tylko smaki dzieciństwa, ale i zwyczaje, które dziś są coraz rzadsze, a kiedyś były nierozerwalną częścią życia.

- Przed świętami dom musiał być obielony albo pomalowany. Tę czynność wykonywano bielaczem, ale nie byle jakim. Robionym z prosa. Proso się siało, później oczyszczało i robiło się z niego taki pędzel do wapna. Czasem dodawało się do wapna kolor. A potem to już były takie bielacze kupne, a jeszcze później malarskie pędzle, wałki… Ale wtedy to już nie było tego świątecznego malowania - wspomina pani Anna.
Wszystko to wpisywało się w wielkie porządki przedświąteczne. Trzeba było zdjąć podwójne okna, które zimą trzymały ciepło w domu, i pozwolić świeżemu powietrzu wiosny rozlać się po pomieszczeniach.
- Wielki Tydzień w mojej pamięci to wielkie przygotowanie do Zmartwychwstania Jezusa. To były ostatnie prace związane z porządkami i z przygotowaniem jedzenia. Wcześniej ubijane były świnki, "pożyczaliśmy" sobie mięso na święta, ćwiartkę albo połówkę, później oddawaliśmy przy następnych świętach. Mięso się peklowało, konserwowało, wędziło. Kiełbasy, szynki, boczki, balerony… Później piekło się ciasta – obowiązkowo baby. Drożdżowe, wiercone, parzone, w foremkach, dekorowane lukrem, posypkami - wyjaśnia nasza rozmówczyni. - Nawet dzieci chętnie nam w tym pomagały.
Koło gospodyń, w którym działa pani Ania, nadal kultywuje tradycję ozdabiania przez dzieci ciastek.
- Dziś dzieci też lubią dekorować ciasteczka. Na jarmarkach mamy stoisko, gdzie mogą same lukrować zajączki i jajeczka z kruchego ciasta. Przygotowujemy lukier z pasteryzowanego białka, różne kolory, dzieci bardzo to lubią - stwierdza prezes koła.
Od Wielkiego Czwartku domy cichły. To czas modlitwy i skupienia. W piątek nie wykonywano już żadnych prac – był to dzień ścisłego postu i adoracji krzyża. Nawet dzieci wiedziały, że tego dnia nie wypada się śmiać ani biegać po podwórku. Panował spokój i wyczekiwanie. Wielka Sobota zaczynała się wcześnie. Koszyczki z pokarmami święcono z samego rana – wierzono, że im wcześniej to się zrobi, tym lepsze będą żniwa. W koszyczku nie mogło zabraknąć baranka, chleba, jajek, wędlin, chrzanu i odrobiny soli. Dekorowano koszyczki zazwyczaj barwinkiem.
- W Wielką Sobotę rano święciło się koszyczek. Dlaczego rano? Bo kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje. A przy tym wierzono, że to wróży wcześniejsze żniwa i urodzaj. I nie można było jeść wcześniej. Najpierw trzeba było poświęcić – dopiero potem zjeść posiłek. Po święceniu kończyliśmy gotowanie i szykowanie stołu. W niedzielę o godz. 6.00 chodziliśmy na mszę świętą. Potem odbywało się to wyczekane, uroczyste śniadanie. U nas było na nim zwykle 20, czasem i 30 osób. Goście zjeżdżali się z okolicznych wsi - ciotki, kuzyni, znajomi. Śniadanie trwało kiedyś do wieczora. Teraz po pandemii to wszystko się zmieniło, tylko najbliżsi się spotykają. Kiedyś było weselej, tłumniej, atmosfera była pełna radości i wspólnoty - opowiada mieszkanka Krasnegostawu.
.jpg)
Na stole królował barszcz albo żurek z jajkiem, zabielany świeżą śmietanką od własnej krowy. Do tego wędzonki, kiełbasy, jajka na wiele sposobów, sałatka jarzynowa, galareta, bigos. Pani Ania przypomina, że w świąteczną niedzielę nie można było się zdrzemnąć. Mówiono, że jak się to zrobi, to ogród zarośnie i chwastów będzie pełno.
- W Poniedziałek Wielkanocny domy odwiedzała straż pożarna - miejscowi druhowie, przebrani i uzbrojeni w wiadra wody, polewali gospodynie wodą na szczęście. Ludzie czekali na nich z radością – częstowali ich ciastami, jajkami, kiełbasą. Dzieci z kolei urządzały konkursy na najmocniejszą pisankę – stukały się nimi do momentu, aż tylko jedna pozostała cała - opowiada pani Anna.
Dziś niektóre z tych tradycji zanikają. Wielkanoc jest spokojniejsza, bardziej kameralna. Świętowanie ogranicza się często do najbliższej rodziny, a niektóre potrawy kupujemy gotowe.
- Tęsknię za tą serdecznością, za tym wspólnym bieleniem domu, za zapachem wędzonki, za tym, że się czekało na pomarańcze, czekoladę… Teraz wszystko mamy, ale mniej się cieszymy - stwierdza pani Ania.

Wiara i wspólnota Świąt Wielkanocnych
Ksiądz Jarosław Wójcik z optymizmem zauważa, że wiara wciąż jest silna w lokalnej społeczności.
- Widzę, że wielu ludzi, w różnym wieku, wraca do kościoła i pogłębia swoją wiarę. To, co czasami słyszymy w mediach, nie zawsze oddaje rzeczywistość. Ludzie pragną Boga i kościoła. Aby w pełni przeżyć Wielkanoc, potrzebne jest odpowiednie przygotowanie duchowe: sakramentalna spowiedź, modlitwa i refleksja nad tajemnicą Zmartwychwstania – dodaje proboszcz.
Wielkanoc to nie tylko wspomnienie tradycji, ale przede wszystkim głębokie przeżycie wiary w Zmartwychwstanie Chrystusa. Niech zatem te święta będą dla nas wszystkich czasem radości, nadziei i umocnienia więzi rodzinnych...








![Chełm. W ubiegłym tygodniu odeszli od nas... [30-11-2025] W ubiegłym tygodniu odeszli do wieczności. Ostatnie pożegnanie naszych bliskich. Nekrologi z Chełma i powiatu chełmskiego.](https://static2.supertydzien.pl/data/articles/sm-4x3-chelm-w-ubieglym-tygodniu-odeszli-od-nas-23-11-2025-1764493411.jpg)








Napisz komentarz
Komentarze