Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama kebab
Co tak naprawdę wiemy o polewaniu wodą?

Region. Śmigus-dyngus czy śmigus i dyngus? Co tak naprawdę wiemy o polewaniu wodą?

Dzisiaj wielkanocny poniedziałek kojarzy się nam przed wszystkim z tradycją polewania się wzajemne wodą. Wodą polewają się chętnie dorośli, ale i dzieci, dla których świąteczna zabawa stanowi często okazję do wypróbowania wyszukanych zabawek. Jak polewano się jednak przed 100 laty i czy śmigus-dyngus od zawsze był śmigusem-dyngusem?
Region. Śmigus-dyngus czy śmigus i dyngus? Co tak naprawdę wiemy o polewaniu wodą?
W gminnym polewaniu starają się pomóc co roku druhowie z Leśniowic.

Źródło: OSP KSRG Leśniowice

Dwie, zupełnie inne, tradycje

Zanim tradycja, z którą mamy do czynienia obecnie, wykrystalizowała się na dobre, musiało minąć ponad 1000 lat. Zwyczaj polewania niemal wszystkiego, nie tylko ludzi, wodą kultywowały ludy słowiańskie, które wierzyły, że woda przynosi obfitość i życie. Zwyczaj ten korespondował oczywiście doskonale z wiosną – porą roku, kiedy przyroda wchodzi w kolejny cykl wegetacyjny. Dlatego też polewano nie tylko siebie nawzajem, ale też pole pod zasiew oraz bydło, aby dawało więcej mleka. Na ziemi sądeckiej, rzeszowskiej i tarnowskiej gospodarze wychodzili o świcie na pola i kropili je wodą święconą, żegnając się przy tym znakiem krzyża. Wbijali też w grunt krzyżyki wykonane z palm poświęconych w niedzielę palmową. Miało to zapewniać urodzaj i uchronić plony przed gradobiciem. Z kolei na całej ziemi raciborskiej praktykowany był zwyczaj procesyjnego objazdu pól w intencji przyszłych plonów. 

Nasi przodkowie rzadko jednak mówili o śmigusie-dyngusie, ale o dwóch odrębnych tradycjach, które połączono z czasem w jeden ciąg świątecznych zabaw. Śmigus polegał na polewaniu siebie nawzajem, a zwłaszcza panien, wodą i smagania się wierzbowymi, młodymi witkami. Zwyczaj ten miał symbolizować wiosenne oczyszczenie z brudu i chorób, a po chrzcie, który przyjął Mieszko I, także z grzechu. 

Z czym wiązał się z kolei dyngus? Dyngus to nic innego, jak wielkanocne kolędowanie. Barwne grupy przebierańców udawały się do poszczególnych gospodarstw, aby przedstawiać wielkanocny repertuar i zbierać dary. Dyngus przybierał niejednokrotnie formę zalotów do niezamężnych dziewcząt, jeśli takie akurat zamieszkiwały u danego gospodarza. 

Na Kujawach powszechny był np. zwyczaj tzw. przywoływek dyngusowych. Urządzano je na centralnym placu wsi. Recytowano wtedy wierszyki o mieszkankach wsi i zapowiadano, ile wody poleje się na każdą z nich. Jeśli o danej pannie wypowiadano się w superlatywach, mogła być pewna, że wkrótce wyjdzie za mąż. Inaczej było ze szpetnymi, nielubianymi dziewczętami, którym podczas przywoływek wytykano liczne wady. One miały pewność, że w najbliższym czasie raczej nie zmienią stanu cywilnego. 

Nieco inną z kolei tradycją było chodzenie „po dyngusie”, „po wykupie” lub „po święconym”. W niektórych regionach grupy dynguśników, czyli wielkanocnych kolędników chodziły z wózkiem, na którym umieszczano figurę zmartwychwstałego Jezusa. Gdzie indziej po domach chodzili dziadowie, którzy milczeli i w ten sposób informowali o Żydach, którzy nie uwierzyli w zmartwychwstanie, nie głosili dobrej nowiny i za karę utracili głos. Inna tradycja mówi z kolei o grupach, które nie tylko płatały gospodarzom figle, ale i polewały ich obficie wodą, życząc owocnego sezonu. Domostwa obchodzono również z „kurkiem dyngusowym” – wypchanym kogutem, który symbolizować miał płodność i liczne potomstwo. Przy pomocy „kurka” zalecano się też do młodych dziewcząt, licząc na to, że uda się skojarzyć nowe pary. 

W niektórych regionach w wielkanocny wtorek inicjatywę przejmowały z kolei panie, które rewanżowały się za poniedziałek. Często takie wzajemne oblewanie przeciągało się i na kolejne dni, zgodnie z przysłowiem „Aż do Zielonych Świątek – można lać się w każdy piątek…”. 

Śpiewali o zmartwychwstaniu i dokuczali gospodarzom

Z tradycją chodzenia po dyngusie wiąże się również zwyczaj wykonywania religijnych, nawiązujących do zmartwychwstania, ale jednocześnie niekościelnych pieśni. W wielu lubelskich wsiach dynguśnicy sięgali po dosyć zróżnicowany repertuar.

1. Aleluja, biją dzwony,

glos ich leci na wsze strony,

pora zbliża się radosna,

Pan zmartwychwstał, wiosna, wiosna,

aleluja. Aleluja!

 2. Biją dzwony na pociechę,

co pod kmiecą przyjdzie strzechę

i zaświeci nasze stonce

na te chaty, na płaczące,

aleluja, aleluja!

 3. Przyszliśmy tu po śmigusie

i śpiewamy o Jezusie,

co zmartwychwstał dnia trzeciego,

by odkupić świat od złego,

aleluja, aleluja.

lub

Do tego domu wstępujemy,

zdrowia, szczęścia winszujemy.

Wyjrzyj pani gospodyni,

nowe lalko w twojej sieni.

Jeśli chcecie go oglądać

musimy coś od was żądać.

A nie każcie długo czekać

i nie chciejcie długo zwlekać,

bo my już się nabiegali

a jeszcze mało dostali.

A tu dzionek nam króluje

i nam wiatr maik rozwieje.

Trzymają straż lub wyplatają palmy

Czy te tradycje są wciąż żywe? Postanowiliśmy o to zapytać druhów z lokalnych jednostek Ochotniczej Straży Pożarnej oraz członków Kół Gospodyń Wiejskich.

- W naszym środowisku proponujemy na przykład różnego rodzaju warsztaty związane z robieniem stroików i wianków świątecznych. Chcemy z pewnością dzielić się tą pasją z młodszymi pokoleniami, chociaż nie ulega wątpliwości że coraz trudniej zachęcić dzisiaj młodych do rękodzieła. Może przemówią do nich warsztaty oparte o nowe technologie? Chodzą nam po głowie takie pomysły. Zobaczymy – deklaruje Antonina Bień z Fundacji „W kobietach siła”.

Przywiązani do tradycji są z pewnością druhowie z jednostki w Żalinie. Ich prezes, Wiesław Szakuła, zaznacza, że starsi i bardziej doświadczeni druhowie nie mają już tyle sił, aby pełnić straż przy grobie pańskim, ale są przecież młodzi, którzy chętnie podejmują te zadania. 

- Włączaliśmy się też w wykonywanie tradycyjnych palm wielkanocnych, a działania z tym związane animowało nasze żalińskie koło gospodyń. Tutaj, w Żalinie, odbywał się też świąteczny kiermasz, na którym można było nabyć wielkanocne produkty i ozdoby – zdradził nam prezes Szakuła.

Do świąt przygotowują się również druhowie, którzy służą w jednostce w Dorohusku, ale nie włączają się w obchody, które organizowane są na terenie gminy. 

- Nie przyjęła się u nas tradycja trzymania straży przy grobie. Nie włączamy się też w żadne oficjalne działania. Okres świąteczny przeżywamy raczej w łączności z naszymi rodzinami, w kameralnym gronie – wyjaśnił nam z kolei naczelnik Paweł Latos.

We wszystkie nabożeństwa, które związane są z Wielkim Tygodniem, włączają się aktywnie członkowie koła, które działa w Stasinie Dolnym. Szefowa koła „Wiejskie cuda” opowiedziała nam o kilku tradycjach, które w jej środowisku są bardzo żywe.

- Tak, w przygotowania do świąt włączamy się już w Wielki Czwartek. Staramy się też razem uczestniczyć w mszy rezurekcyjnej i podzielić wspólnie jajkiem. Organizujemy również warsztaty w pieczenia mazurków. U nas na wsi mazurki pieczone są bardzo chętnie. Nasze babcie, mamy i ciocie zawsze piekły te świąteczne przysmaki. To bardzo radosny czas, który spędzamy zawsze całymi rodzinami – podkreśla Dorota Iwaniuk.

Mieszkańcy Stasina przystrajają też przydomowe drzewka kwiatkami z bibuły, co nawiązuje z kolei do tradycji „gaikowania”, kiedy dziewczęta chodziły po domach z przystrojonym drzewkiem lub zieloną gałęzią.

Nieci inaczej, nich dotychczas, święta będzie obchodzić w tym roku koło „Na Dolince” z Kumowa Majorackiego. Jolanta Harmata zaznacza jednak, że świąteczny klimat zostanie zachowany.

- Różne okoliczności sprawiły, że w tym roku świętować będziemy bardziej indywidualnie, mniej w gronie członków naszego koła. Niemniej jednak przygotowujemy już pisanki, a przed niedzielą palmową przygotowywaliśmy też palmy oraz dekorowaliśmy przydrożny krzyż w naszej miejscowości, Kumowie Majorackim. Wymieniamy się też zawsze przepisami i pomysłami na różne świąteczne pyszności. Włączamy się też w śmigus-dyngus, który w naszej gminie jest dosyć żywy – zaznacza pani Jolanta.

Rozsądek nie może się udać na spoczynek

Gotowość do pełnienia warty zgłaszają też zawsze druhowie z jednostki, która funkcjonuje w Kamieniu. 

- Strażacy włączają się w obchody Wielkiego Tygodnia już od Wielkiego Piątku. Straż pełnimy zawsze w umundurowaniu, podkreślając wagę wydarzenia i fakt, że to właśnie my jesteśmy obecni przy grobie pańskim. W lany poniedziałek postanowiliśmy się nie włączac, ponieważ nasze zaangażowanie bywa różnie odbierane – zauważa naczelnik Jacek Waszczuk.

Dla druhów z Kamienia okres świąt Zmartwychwstania Pańskiego bywa też niekiedy bardzo pracowity. 

- Dobra pogoda sprzyja przechadzkom na łonie przyrody, a także, niestety, pożarom. Kiedy wstajemy od świątecznego stołu i udajemy się na spacer, należy pamiętać o zachowaniu szczególnej ostrożności. Trawy są generalnie bardzo suche i rzucony pod nogi niedopałek papierosa potrafi wyrządzić wiele szkód. Dość wspomnieć chociażby o pożarze rezerwatu „Wolwinów” czy rezerwatu „Roskosz”. Tak więc świętujemy, ale staramy się też zachować pełną mobilność operacyjną – podkreśla naczelnik Waszczuk.

Wyjątkowe przywiązanie do tradycji wielkanocnych podkreślił też w rozmowie z nami Krystian Wingert, radny Rady Gminy Dorohusk, ale też założyciel Koła Gospodyń Wiejskich w Husynnem. Koło jest, jak podkrela, „młode”, ale bardzo aktywne.

-Wzięliśmy udział w warsztatach wielkanocnych z robienia palm oraz w konkursie na najlepszy mazurek, organizowanych przez inne Koła Gospodyń Wiejskich. To była świetna okazja, by nauczyć się czegoś nowego, podpatrzeć ciekawe pomysły i zacieśnić relacje z innymi aktywnymi społecznościami z naszej okolicy. Mieliśmy także własne plany na organizację wielkanocnych wydarzeń w Husynnem, ale niestety - czas przedświąteczny w tym roku zbiegł się z planowanym remontem naszej świetlicy wiejskiej. Chcielibyśmy zorganizować w przyszłości konkurs na najsmaczniejszy pasztet wielkanocny, który – mamy nadzieję – stanie się lokalnym klasykiem. Planujemy również zorganizować konkurs na najładniejszy tradycyjny koszyczek wielkanocny – bo koszyczek to coś więcej niż tylko zbiór produktów do poświęcenia. To symbol wiary, tradycji rodzinnych i estetyki, która jest głęboko zakorzeniona w naszej kulturze – podkreśla pan Krystian.

Członkowie koła wierzą, że podobne inicjatywy budują wspólnotę i wzmacniają więzi. A co może cementować bardziej, niż tradycja?

Czytaj także:


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklamabaner reklamowy
Reklamaprzystań
Reklama
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: JoelTreść komentarza: Rozdawanie 500+ nie zwiększyło dobrobytu u ludzi, tylko go zmniejszyło. Rząd nie daje, tylko zabiera.Data dodania komentarza: 4.12.2025, 14:14Źródło komentarza: Pieniądze nie zwiększą liczby urodzeń. Trzeba  się otworzyć na inne rozwiązaniaAutor komentarza: TomcioTreść komentarza: Może warto przesuwać przetargi na wiosnę i latem robić remonty niż w grudniu. I tak macie szczęście, że pogoda jest na plusie i bez śnieguData dodania komentarza: 4.12.2025, 09:16Źródło komentarza: Chełm. Asfalt położą w grudniu? „Jeżeli temperatura będzie około zera, można”Autor komentarza: RobertTreść komentarza: Czy teraz Miasto zaciągnie kredyt na wkład własny? Bo ze słów prezydenta (o ile dobrze pamiętam) wynikało, że 100 mln wyda na bieżące potrzeby.Data dodania komentarza: 3.12.2025, 15:34Źródło komentarza: Ugoda w sprawie infrastruktury pod terminal intermodalny w Chełmie. Miasto przygotowuje kolejny przetargAutor komentarza: BezradnyTreść komentarza: To jakiś drogi ten tłuczeń bo cała podwyżka wyniesie ok.4150zł miesięcznie. To dwa samochody tłucznia miesięcznie.Data dodania komentarza: 3.12.2025, 11:11Źródło komentarza: Gm. Białopole. Otworzyli oferty śmieciowych ofert. Samorządowcy przeżyli szok.Autor komentarza: SuperTreść komentarza: Niech remontują. Najpierw trzeba trochę postać w korkach żeby było lepiejData dodania komentarza: 3.12.2025, 07:01Źródło komentarza: Chełm. Asfalt położą w grudniu? „Jeżeli temperatura będzie około zera, można”
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama