Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama baner reklamowy
Reklama

Chełm. Kto jest winny i komu? „Dialogu” pomiędzy samorządami ciąg dalszy...

Jeśli ktoś oczekuje, że zaostrzona dyskusja, jaka toczy się obecnie pomiędzy miastem i gminą Chełm wkrótce ucichnie, to chyba jest w błędzie. Jeszcze nie rozstrzygnięto do końca sprawy ulicy Wolwinów, a już powrócono do tematu wzajemnych rozliczeń, wynikających ze zmiany granic administracyjnych obu samorządów. Co uważa na ten temat gmina, a z jakiego założenia wychodzą władze miasta?
Chełm. Kto jest winny i komu? „Dialogu” pomiędzy samorządami ciąg dalszy...
zdjęcie ilustracyjne

Źródło: Pixabay

Strefa przemysłowa? Proszę bardzo. Ale nie w Depułtyczach...

Gmina Chełm uważa, że miasto nie dotrzymuje obietnic związanych z zawartym jesienią 2021 roku porozumieniem, dlatego, zniecierpliwiona oczekiwaniem na podjęcie przez radę miasta wiążących, ratyfikujących porozumienie uchwał, postanowiła wszcząć postępowanie związane z odzyskaniem ziem położonych w tzw. rolniczej enklawie, czyli Depułtyczach Królewskich i Pokrówce. Przedstawiciele gminy uważają, że tereny te nie przedstawiają w istocie żadnej wartości inwestycyjnej, a już na pewno nie powinny być wiązane z planami, jakie ma wobec nich miasto. Co więcej – stanowisko gminy brzmi, że ich naturalną wartość stanowił i ma stanowić dalej rozwinięty przemysł o charakterze rolniczym, czyli indywidualne, duże gospodarstwa, których właściciele nie są zainteresowani tym, aby na ich ziemi budować jakiekolwiek hale i dodatkową infrastrukturę towarzyszącą.

- Proszę wierzyć, że ci rolnicy mają odpowiednie środki, kapitał, potencjał, na swoją obecną pozycję pracowali całymi latami i absolutnie nie są zainteresowani tym, aby sprzedawać ziemię, która stanowi ich zasadniczy „warsztat pracy”. Poza tym uważamy, że teren tzw. enklawy ze swojej natury nie może być przeznaczony pod usługi przemysłowe. Nie ma tam odpowiedniej infrastruktury, nic nie przemawia za tym, aby organizować tam strefę przemysłową – zauważa wójt gminy Chełm Wiesław Kociuba.

Zgadza się natomiast z tym, aby przemysł rozbudowywać w oparciu o „trójstyk” trzech samorządów – miasta Chełm, gminy Chełm i gminy Kamień. Uważa, że naturalną dla naszego regionu jest strefa wokół cementowni i jeśli już poszukiwać możliwości rozwoju w tym zakresie, to właśnie tam. Dlatego gmina przychylna była realizacji planów miasta, jeśli chodzi o teren północny, ul. Wschodnią, gdzie już wkrótce, jak deklarują władze miasta, powstanie pierwsza hala związana z przyszłym hubem.

- Nasze sugestie trafiają jednak w „próżnię”. Wielokrotnie sugerowaliśmy, aby wspólnie usiąść, pomyśleć, rozłożyć mapy. Naszym zdaniem należy rozbudowywać strefę w oparciu o tereny cementowni. Istnieje tam odpowiednia infrastruktura, dojazdy. Teraz wiemy już, że to miejsce strategiczne np. ze względu na powstanie północnej obwodnicy Chełma - dodaje włodarz gminy.

Miasto czuje inaczej...

Jak na cały proces patrzą natomiast przedstawiciele chełmskiego magistratu? Na sesji prezydent Jakub Banaszek zauważył, że gmina od początku torpedowała pomysł przejęcia terenu enklawy i o jej odzyskanie starała się już "dzień po" podpisaniu porozumienia. I za ostatni akt tych starań uznać należy uchwałę, która rozpoczęła cały proces związany z odwróceniem niekorzystnych, zdaniem gminy, zmian. Prezydent uważa ponadto, że gminie, owszem, należą się rekompensaty z tytułu utraconych ziem, ale powinny zostać wypłacone w oparciu o rzetelne wyliczenia i przeznaczone na wspólny projekt gminy i miasta. By przekonać do swojego punktu widzenia wójta gminy Chełm Wiesława Kociubę, wystosował nawet specjalne pismo, w którym wykłada wprost, że miasto może wypłacić rekompensaty, ale i gmina jest coś dłużna chełmskiemu magistratowi. Nie omieszkał wspomnieć również o tym podczas lipcowej sesji rady miasta.

- Należy przypomnieć, że rekompensata może zostać wypłacona na konkretny cel, tak wynika z przepisów. Wydaje się, że wójt gminy Chełm rozpoczął proces związany z odzyskaniem terenu południowego, ponieważ my nie oddaliśmy należnych rekompensat. Gdybyśmy mieli teraz koniec grudnia, to rzeczywiście moglibyśmy tak powiedzieć. Ale mamy lipiec. My także, jako miasto, chcieliśmy uczciwie podejść do tego tematu. Okazało się bowiem, że mieszkańcy miasta bardzo hojnie „dotują” gminę, w różnych obszarach – stwierdził na sesji rady miasta, która miała miejsce 21 lipca, prezydent Jakub Banaszek.

W swoim wystąpieniu zmierzał do tego, że wypłata rekompensat musi zostać uzależniona od tych właśnie, umownie rzecz ujmując, „dotacji”, jakie gmina otrzymuje ze strony miasta. Jak należy to rozumieć?

- Np. miejska spółka gospodarki komunalnej ponosi na rzecz gminy Chełm ok. 800 tys. zł kosztów wynikających z tego, że mieszkańcy gminy korzystają z wody i infrastruktury, którą zapewnia spółka. To tylko jeden aspekt, a są też inne. Do miejskich żłobków uczęszczają również dzieci z gminy i na ich utrzymanie miasto łoży ok. 400 tys. zł rocznie. Były co prawda zawarte uchwały intencyjne, gminy zobowiązały się do pokrywania tych kosztów, ale one były, istniały i, w pewnym sensie, jeszcze istnieją. Należy wspomnieć również o dopłatach do subwencji oświatowych, tych kosztach, które ponosi miasto. Do szkół podstawowych dopłacamy ok 1,13 mln zł, a do szkół ponadpodstawowych 1,7 mln zł. Oczywiście, w naszych zasobach znalazł się np. Cemex, szacujemy, że wpływy podatkowe z tego tytułu wyniosą ok. 2 mln zł, ale, jak wspomniałem, należy też uwzględniać też te koszty, które miasto ponosi na realizację zadań własnych gminy – zauważył na tej samej sesji prezydent Jakub Banaszek.

Gmina nie jest u nikogo "na garnuszku"

Inaczej do tematu wzajemnych rozliczeń podchodzi natomiast gmina Chełm. Wójt Wiesław Kociuba skierował do urzędu miasta odpowiedź, w której wskazuje, że nie widzi podstaw do tego, aby sądzić, że gmina ma względem miasta jakieś nieuregulowane rachunki.

- Mając na uwadze pojawiające się w tej materii wątpliwości i pytania, proszę o przedstawienie zadań, za realizację których samorząd gminy, według publicznego przekazu płynącego z miejskich źródeł, winien ponieść koszty. Proszę również o wskazanie należnych, Państwa zdaniem, kwot wraz ze wskazaniem metodyki obliczenia oraz zasadności ich wydatkowania przez naszą Gminę – stwierdza w przedstawionym władzom miejskim piśmie wójt Kociuba.

I dodaje, że gmina Chełm nigdy w swojej historii nie funkcjonowała na czyjkolwiek koszt. Gotów jest, jak deklaruje, przyjrzeć się wnikliwie tej sprawie. 

- Jeżeli faktem jest, że w myśl obowiązujących przepisów prawa istnieje jakiekolwiek zadłużenie gminy względem miasta, poddamy ten stan rzeczy analizie i nie będziemy uchylać się od partycypacji w kosztach. Proszę o pilne zajęcie stanowiska w tej sprawie, gdyż chcę przedstawić ten, jakże ważny problem, na najbliższej sesji Rady Gminy Chełm – podsumowuje aktualny wątek dyskusji pomiędzy gminą a miastem wójt Kociuba. 

Czytaj także:


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama