Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
News will be here
Reklama Stachniuk Optyk

Krasnystaw. Cegielniana tylko z nazwy. Czy mieszkańcy doczekają się drogi zamiast bagna? [ZDJĘCIA + FILM]

Głębokie na kilkadziesiąt centymetrów koleiny, błoto i wyboje. Bynajmniej nie jest to opis odcinka trasy dla doświadczonych kierowców terenowych, a ponura rzeczywistość, z jaką zmagają się właściciele posesji znajdujących się raptem 2,5 km od centrum Krasnegostawu. Od lat nie mogą doprosić się urzędników, by stworzyli im cywilizowane warunki dostępu do nieruchomości.
Krasnystaw. Cegielniana tylko z nazwy. Czy mieszkańcy doczekają się drogi zamiast bagna? [ZDJĘCIA + FILM]
Głębokie na kilkadziesiąt centymetrów koleiny, błoto i wyboje to ponura rzeczywistość części mieszkańców ulicy Cegielnianej w Krasnymstawie

Sprawa ciągnie się od kilku lat. Mieszkańcy najbardziej zainteresowani problemem (a historia dotyczy zaledwie kilku posesji) tracą już cierpliwość. A ponieważ wieloletnie rozmowy z przedstawicielami magistratu nie przyniosły do tej pory żadnego skutku, skontaktowali się z naszą redakcją.

– Urząd miasta się na nas „wypina”. W dokumentacji, jaką otrzymałam z magistratu, wyraźnie jest wskazane, że moja nieruchomość znajduje się przy drodze publicznej. Tymczasem jest to fikcja, bo ze wspomnianej drogi nic już się nie zostało, poza wpisem na mapach. Musimy się więc ratować jazdą w pasie drogowym obwodnicy i częściowo po łąkach. Innej opcji nie ma – przekazuje nam jedna z zawiedzionych Czytelniczek. – Topimy swoje samochody, urywamy przeguby, a sytuacja dalej nie ulega zmianie. Powiem szczerze, że raz w miesiącu mój samochód jest w naprawie. W ubiegłym roku na tej „drodze” utopiliśmy samochód terenowy z napędem na 4 koła. W tych koleinach auto ugrzęzło i zawisło – dodaje.

Krasnystaw. Cichosz wiceburmistrzem, Sugalski szefem cukrowni

Z relacji naszej rozmówczyni wynika, że mieszkańcy feralnych posesji czasem w ogóle nie mają możliwości dotarcia do działek. Przyznają, że droga nie jest w żaden sposób zabezpieczana, równana czy utwardzana. Kiedy zaś robią coś we własnym zakresie, mimo że przecież to nie oni powinni być tym obarczani, wystarcza to z reguły do pierwszych deszczów. Od lat szukają pomocy u lokalnych samorządowców, do których przynależy droga. Z ich słów wynika, że już dwa lata temu obiecano im załatwienie tej sprawy. Wydano decyzję, że urząd miasta wykupi część łąk w celu doprowadzenia dojazdu do odseparowanych posesji. Wydzielono tereny działek pod tę drogę. I w tym momencie wkroczyli… sąsiedzi. Sprzeciwili się powstaniu inwestycji. Tylko że oni, w przeciwieństwie do swoich „zbuntowanych” ziomków, mają zapewnione dojazdy do swoich posesji z innej strony. 

– My takiej możliwości nie mamy. Słyszeliśmy od nich argumenty, które prawdę mówiąc nie bardzo do nas trafiają. Bo podziwiać przyrodę i naturalne ukształtowanie terenu moglibyśmy, gdyby zapewniono nam podstawowe potrzeby, które istnieją tylko fikcyjnie (formalnie droga do osamotnionych działek istnieje przyp. red.). Zresztą to brzmi trochę dziwnie, zważywszy na to, że nieopodal biegnie obwodnica. Dziwię się, że niektórym sąsiadom nie przeszkadza fakt, że ani pojazdy MPGK-u, ani wozy asenizacyjne nie mają dojazdu do ich posesji – dodaje sfrustrowana Czytelniczka.

Miłość sąsiedzka w polskim wydaniu

Podkreśla ona, że nie chce wojny z sąsiadami, ale zupełnie nie rozumie ich nastawienia. Nie zamierza również ustępować i będzie bronić swoich podstawowych praw. Póki nie wydarzyła się sytuacja wymagająca pilnego dojazdu służb. Ciężkie pojazdy strażackie, czy przystosowane głównie do ruchu po utwardzonych nawierzchniach karetki pogotowia po prostu nie dotrą na miejsce. 

– Mieszkający za nami sąsiad przez pół roku nie wyjeżdżał z domu, mimo iż posiada dwa samochody. Nie miał jak. Z racji, że nie ma on dostępu do wodociągu, ani nie posiada studni przez ten czas na rowerze dowoził sobie wodę w bukłakach, zaliczając w koleinach niejedną wywrotkę. A tymczasem sąsiadka przygląda się wszystkiemu przez lornetkę, a na zebraniach komentowała, że to wszystko przez to, że jeżdżąc tamtędy autami zniszczyliśmy drogę. Ale na zrobienie porządnego przejazdu nie pozwoli, bo „będzie brudzić sobie buty”. Inny sąsiad na jednym ze spotkań mieszkańców w tej sprawie powiedział nam, że boli go serce, jak widzi jak my się zakopujemy, grzebiemy w tym błocie i wyciągamy z błota samochody. Ale jednocześnie sprzeciwia się jakiejś sensownej szutrówce... – dziwi się nasza Czytelniczka.

Przez spór pomiędzy stronami sprawa trafiła „wyżej”, do urzędu marszałkowskiego. Urzędnicy z Lublina stwierdzili, że wszyscy mieszkańcy muszą mieć zapewniony dojazd do swoich posesji. We wrześniu tamtego roku decyzja wojewódzkiego organu była już prawomocna. 

Działań na horyzoncie brak

– Zastępca burmistrza obiecał mi, że za chwilę rozpoczynają działania. Oczywiście nic takiego nie miało miejsca. Zamiast tego jakieś dwa tygodnie później odbyło się spotkanie mieszkańców, na którym przeprowadzono głosowanie za wykonaniem przejazdu. Głosy mieszkańców podzieliły się równo na pół. Oczywiście przeciw inwestycji głosowali ci sąsiedzi, którzy mają zapewnione inne dojazdy. Miasto zaś umyło ręce, nie opowiadając się po żadnej ze stron. Widać jesteśmy „za mali” i nieistotni, żeby słuchać naszych próśb. Ciężko nam nie odnieść wrażenia, że miejscy urzędnicy jednych mieszkańców traktują inaczej, a innych inaczej... – dodaje nasza rozczarowana rozmówczyni.

W gminie Izbica będą szykować posiłki w samorządowej stołówce

Mówi także, że ona i jej sąsiedzi nie mają wygórowanych wymagań i wcale nie oczekują szerokiej, asfaltowej jezdni. Proszą tylko o jakiekolwiek utwardzenie czy tego przebiegającego przez łąki odcinka, czy starej drogi, tak żeby mieli jakikolwiek przejazd „suchą nogą”! Podkreśla, że rozumieją fakt, że o pieniądze może być ciężko. Ale skoro proszą już od tylu lat, to może udałoby się wygospodarować jakieś środki na samo kruszywo, które nie będzie tak łatwo wymywane. 

Wsparcia mieszkańcom po raz kolei udzielił wiceprzewodniczący Rady Miasta w Krasnymstawie Marcin Wilkołazki.

– Ci biedni ludzie, aby dotrzeć do swoich domów, zmuszeni są do korzystania z pasa drogowego obwodnicy oraz jazdy po prywatnych łąkach. Taka sytuacja jest po pierwsze wątpliwa prawnie, a po drugie, przez podmokły teren przejazd tamtędy od jesieni do wiosny lub po intensywnych letnich opadach jest wręcz niemożliwy, nawet samochodem terenowym – zauważa.

Cierpliwość kluczem do sukcesu

Na przedstawione zarzuty odpowiedział nam burmistrz Krasnegostawu, Robert Kościuk. Deklaruje on, że samorządowcy ani na chwilę nie zapomnieli o problemie i bardzo chcą pomóc mieszkańcom. Zdaniem burmistrza istnieją jednak obiektywne okoliczności uniemożliwiające realizację działań już w tej chwili.

– Dwa lata temu w budżecie miasta przeznaczyliśmy środki na załatwienie tej sprawy i poprawę przejezdności i dojazdu do rzeczonych nieruchomości. Problem pojawił się z momentem, kiedy otrzymaliśmy informację z Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad o planowanych w tamtej okolicy różnych rozwiązań inżynieryjnych związanych z budową trasy ekspresowej S17. Jedno z nich zakładało zjazd na ul. Cegielnianą z ronda, które miało być wykonane przy wiadukcie, który obecnie znajduje się nad obwodnicą. W związku z tym, że nie byliśmy w stanie ustalić, jaka będzie niweleta (projektowany profil terenu, przyp. red.) tego zjazdu, ponieważ mamy tam dość dużą różnicę poziomów, postanowiliśmy się wstrzymać do momentu, aż nie uzyskamy takiej informacji. Na ten moment wiemy, że GDDKiA dla tego odcinka ekspresówki jest po przetargu i w tej chwili trwa analiza ofert i w przeciągu najbliższych dni ma być wyłoniony wykonawca zadania. Musimy zatem czekać – twierdzi Kościuk.

Mieszkańcy i samorządowcy kontra CPK. Szukali pomocy w Brukseli

Burmistrz przekazał nam także, że pozostaje z mieszkańcami w stałym kontakcie. W tym roku widzieli się już dwa razy na różnych spotkaniach. W czasie tych zebrań urzędnicy mieli tłumaczyć, na czym polega cała zawiłość sytuacji.

– Jesteśmy po rozmowach, bo dostaliśmy pierwsze materiały od Instytutu Kolejnictwa, który na nasze zlecenie przygotowuje nam projekt alternatywnego przebiegu kolei dużych prędkości w korytarzu drogi ekspresowej. W związku z tym też nie możemy na ten moment wykonać żadnego ruchu. Mówiąc kolokwialnie, na razie mamy związane ręce – przekazuje „szef” krasnostawskiego magistratu.

Burmistrz podkreśla również to, że nie może swobodnie dysponować środkami na różne zadania, tym bardziej, że zarządza wydatkowaniem publicznych pieniędzy, z których samorząd jest rozliczany. Zarysowuje jednak pewną perspektywę czasową na realizację konkretnych działań.

– Jesteśmy już coraz bliżej tych wszystkich projektowych rozwiązań. Jak będziemy mieli czarno na białym, jak będzie wyglądała niweleta, jeżeli chodzi o zjazdy, jak będą wyglądały przebiegi tras czy to kolejowych czy to S17, to wtedy jesteśmy gotowi „z automatu” przystąpić do przygotowania drogi dojazdowej do żalących się mieszkańców. Cały czas mamy to na myśli i naprawdę jest nam niezręcznie powtarzać, że muszą się uzbroić w cierpliwość. Widać jednak wyraźnie, że jesteśmy coraz bliżej momentu, w którym będziemy posiadali najistotniejsze dla nas dane. Jakbyśmy do tego tematu podchodzili 5 – 6 lat wcześniej, kiedy nie wiedzieliśmy jeszcze o przebiegach drogi ekspresowej, to wyglądałoby to inaczej. Ale w momencie, w którym od przynajmniej dwóch lat jesteśmy świadomi, że ten teren brany jest pod uwagę w założeniach GDDKiA, to tym samym nie możemy prowadzić tam żadnej inwestycji – kwituje Kościuk.

Czytaj także:


Cegielniana tylko z nazwy. Czy mieszkańcy doczekają się drogi zamiast bagna? [ZDJĘCIA + FILM]

Cegielniana tylko z nazwy. Czy mieszkańcy doczekają się drogi zamiast bagna? [ZDJĘCIA + FILM]

Cegielniana tylko z nazwy. Czy mieszkańcy doczekają się drogi zamiast bagna? [ZDJĘCIA + FILM]

Cegielniana tylko z nazwy. Czy mieszkańcy doczekają się drogi zamiast bagna? [ZDJĘCIA + FILM]

Cegielniana tylko z nazwy. Czy mieszkańcy doczekają się drogi zamiast bagna? [ZDJĘCIA + FILM]

Cegielniana tylko z nazwy. Czy mieszkańcy doczekają się drogi zamiast bagna? [ZDJĘCIA + FILM]

Cegielniana tylko z nazwy. Czy mieszkańcy doczekają się drogi zamiast bagna? [ZDJĘCIA + FILM]

Cegielniana tylko z nazwy. Czy mieszkańcy doczekają się drogi zamiast bagna? [ZDJĘCIA + FILM]


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
dziadek 11.04.2023 12:52
Gdyby Kościuk czy jakiś inny książę z pałacu UM tam mieszkał, to nie czekaliby na decyzje GDDKiA, tylko położyli nowy asfalt, chodnik, a może by i latarnie postawili.

jurek_ 09.04.2023 22:03
nic tam nie budować i nie dawać pieniędzy - niech się taplają w błocie -

Mieszkaniec76 09.04.2023 20:50
Muszą poczekać aż S17 wybudują i drogi serwisowe, Burmistrz nic nie zrobi bo go to nie obchodzi i czeka na decyzję z GDDKiA

Życzliwy 09.04.2023 19:13
Znam sytuację i drogę można zrobić od strony obwodnicy która defacto niedługo nie będzie używana ze względu na nową trasę s17

Att 08.04.2023 10:52
Kto daje pozwolenie na budowę na łące?

. 08.04.2023 14:12
Domy stoją tam od wielu lat, również urząd miasta ma tam działki. Gdyby jeden ze sąsiadów nie podebrał skarpy aby zbudować ogrodzenie droga była by do tej pory. Droga jest widoczna już na mapach z 1600r kiedy istniał tu młyn.

Reklamabaner reklamowy
Reklama
Reklamabaner reklamowy
Reklamabaner reklamowy
Reklama
Reklama
Reklama
News will be here
Reklama