Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

Gm. Dubienka. Ciche bohaterki codzienności odznaczone za swoją ofiarność

Szczególnym wyróżnieniem – Medalem Pamiątkowym Województwa Lubelskiego za „Szczególne zasługi dla województwa lubelskiego” - zostały odznaczone dwie dzielne kobiety ratujące Żydów – pośmiertnie Franciszka Steć oraz jej 97-letnia już dziś córka Wanda Więcławik z domu Steć. Obie panie pochodziły z Rogatki, gdzie w czasie okupacji niemieckiej pomagały pewnej żydowskiej rodzinie.
Gm. Dubienka. Ciche bohaterki codzienności odznaczone za swoją ofiarność
Wanda Więcławik

Autor: Zdzisław Steć

Co roku 24 marca obchodzony jest w Polsce Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów. To w związku z tą właśnie kolejną, ważną, ale i bolesną rocznicą, zarząd województwa lubelskiego postanowił docenić niezwykłe bohaterstwo, jakim wykazały się dwie kobiety, przedstawicielki rodziny Steciów. Przed wojną i w czasie okupacji Steciowie mieszkali w Rogatce i to właśnie tam przyszło im zmierzyć się z najważniejszą w ich życiu próbą człowieczeństwa – pomocą zagrożonemu narodowi żydowskiemu.

Franciszka Steć z d. Kołodziej przyszła na świat w Dryszczowie, w gminie Żmudź. Niedługo po ślubie zamieszkała wspólnie z mężem, Julianem Steciem, na terenie Rogatki. Została matką siedmiorga dzieci, w tym Wandy.

- Rodzina żyła dosyć biednie, byli małorolnymi chłopami. Wiem jednak z przekazów rodzinnych, że mimo trudnej sytuacji, jaką przeżywali, chętnie wyciągali pomocną dłoń. Byli otwarci na ludzi. To chyba ta postawa i wyznawane wartości pozwoliły im zmierzyć się z tą niezwykle trudną, okupacyjną rzeczywistością – mówi Zdzisław Steć, dla którego Franciszka była babcią ze strony ojca.

Rodzina Steciów włączyła się w pomoc żydowskiej rodzinie, która postanowiła ukryć się na terenie pobliskiej cegielni. Oczywiście doskonale wiedzieli, z jakimi konsekwencjami mogą się zmierzyć, jeśli ich działalność zostanie wykryta. Mimo tej świadomości nie zrazili się i nie przestali świadczyć pomocy bliźniemu w potrzebie.

- Moja babcia przygotowywała dla nich posiłki i dostarczała osobiście lub za pośrednictwem córki Wandy. Wyznaczenie do tych niebezpiecznych zadań właśnie Wandy było świadomym wyborem – była najstarsza i najbardziej opanowana spośród reszty swojego rodzeństwa – wyjaśnia pan Zdzisław.

Córka Steciów miała również partyzanckie doświadczenie – była łączniczką w kilku oddziałach, potrafiła poruszać się niepostrzeżenie po okolicznym terenie i unikać spotkań z niemieckimi patrolami. Obie kobiety musiały przemieszczać się na piechotę. W domu nie było żadnego środka lokomocji, nawet roweru.

- Oprócz jedzenia dostarczały w umówione miejsce również odzież. Koce, pledy, wszystko, co było potrzebne do przetrwania w trudnych warunkach. Następnie odbierały w pakunku rzeczy do wyprania. Nigdy nie poznały nazwiska rodziny, której udzielały pomocy – mówi Steć.

W 1943 roku rodzina Steciów została zmuszona do opuszczenia rodzinnego domu w obawie przed niemieckimi przesiedleńcami. Kolejne lata okupacji spędzili w gminie Dorohusk, w Mościskach, a pomocy udzieliła im zupełnie obca rodzina Sieniawskich. W 1944 roku Steciowie powrócili do rodzinnej Rogatki, ale starą cegielnię zastali pustą. Nigdy nie poznali dalszych losów rodziny, której pomagali.

- Franciszka zmarła w Rogatce w 1975 roku. Miała 69 lat. Została pochowana na cmentarzu w Dubience. Wanda Więcławik zamieszkała natomiast na Pomorzu Zachodnim. Pracowała w tutejszych spółdzielniach rolniczych. Wraz z mężem Ireneuszem (zm. w 2005 roku) wychowali dwoje dzieci – córkę Jolantę oraz syna Zdzisława. W czasie „karnawału Solidarności” mieszkanie Więcławików stanowiło punkt przerzutu „bibuły” i jednocześnie miejsce spotkań ówczesnych podziemnych działaczy – rekonstruuje rodzinne dzieje Zdzisław Steć.

Obecnie pani Wanda ma 97 lat i mieszka w Myśliborzu, miejscowości położonej ok. 70 km od Szczecina. Należy do Stowarzyszenia Dzieci Wojny. Swoimi wspomnieniami dzieli się nie tylko z rodziną, ale i lokalną młodzieżą.

- Ciocia twierdzi, że robiła po prostu to, co w tamtym czasie było konieczne. Co należało robić. Swoje czyny postrzega jako coś oczywistego. W 2020 roku utworzono w Toruniu Park Pamięci Narodowej „Zachowali się jak trzeba”. Upamiętnione są tam osoby, które ratowały Żydów w czasie okupacji niemieckiej. Wśród ponad 30 tys. upamiętnionych tam osób znalazły się również moja babcia oraz moja ciocia – nie kryje dumy pan Zdzisław. I dodaje – Warto chyba zastanowić się nad tym, ilu Polaków ratujących Żydów nigdy nie zostało dostrzeżonych, zapamiętanych. To nasze wielkie zadanie.

Czytaj także:


Franciszka Steć (po lewej), 1956 r.

Franciszka Steć (po lewej), 1956 r.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklamabaner reklamowy
Reklama
Reklamabaner reklamowy
Reklamabaner reklamowy
Reklama
News will be here
Reklama
Reklama
News will be here
Reklama