Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama baner reklamowy
Reklama Bank Spółdzielczy

Region. Żądają po pół miliona odszkodowania od właścicieli weselnego domu

Dwie pary planowały od dwóch lat zorganizować 20 sierpnia wesela w jednym z lokali w regionie. To miał być najpiękniejszy dzień w ich życiu. Jednak dosłownie kilka dni przed zaślubinami okazało się, że muszą podjąć swych gości gdzie indziej. Winą obarczają właścicieli zarezerwowanego domu przyjęć, od których domagają się teraz po pół miliona złotych zadośćuczynienia.
Region. Żądają po pół miliona odszkodowania od właścicieli weselnego domu

Autor: Pixabay

Z pewnością każdy by chciał, aby jego wesele było idealne. Coraz częściej zleca się organizację takich wydarzeń prywatnym firmom. Hotel, dom weselny, restaurację lub catering rezerwuje się po to, aby ograniczyć się jedynie do wyboru menu i skupić się na innych ważniejszych tego dnia rzeczach. Zleceniodawcy wolą przyjść na gotowy poczęstunek, niż zaprzątać sobie głowę jego przygotowywaniem.

Dwie pary dwa lata temu zarezerwowały sobie jeden z lokali w regionie. Schody zaczęły się na początku minionego tygodnia. Okazało się, że współwłaściciel domu weselnego nie przyjmie przywożonych towarów. Codziennie przed zamkniętą bramą koczowali zdesperowani narzeczeni i ich rodziny. Dołączyli do nich również pracownicy, którzy byli gotowi do rozpoczęcia przygotowań.

 

Musiała interweniować policja

 

Przed lokalem pojawiały się nawet policyjne radiowozy i wozy strażackie. Asysta służb mundurowych miała sprawić, by osoby udostępniające lokal na przyjęcia weselne zrealizowały to, do czego zobowiązały się w zawartej umowie.

Czytaj także: Tragiczny tydzień. Trzy osoby targnęły się na życie, w tym dwóch nastolatków

- Od blisko pół godziny próbujemy skontaktować z właścicielami, aby wypowiedzieć umowę na organizację wesel. Nie możemy wejść na teren, bo bramy są pozamykane. Będziemy domagać się zwrotu dotychczas poniesionych kosztów i zadośćuczynienia za straty moralne. Na weselnikach i ich rodzinach spoczywa teraz powiadomienie wszystkich gości, że przyjęcia odbędą się w innych miejscach. Od dwóch lat planowali dzień zaślubin i zabawy, które nie z ich winy będą odwołane lub przeniesione do innych lokali - mówił mecenas, który został wynajęty do reprezentowania interesów zawiedzionych osób.

Ostatecznie w piątek (19 sierpnia) do kilkunastu osób wyszedł współwłaściciel domu przyjęć i zaprosił wszystkich na rozmowy do lokalu. Tłumaczył, że dopiero wtedy udało mu się potwierdzić, że umowy z nimi są podpisane. Informacja o ich wypowiedzeniu i domaganiu się horrendalnego odszkodowania nie zrobiły na nim większego wrażenia. Deklarował, że z dnia na dzień bez problemu jest w stanie zorganizować dwa wesela. Argumentował to wieloletnim doświadczeniem w tej branży. 

 

Obiecanki, cacanki...?

 

Trudno się jednak dziwić, że uczestnicy rozmów ocenili jego deklaracje jako, delikatnie mówiąc, "niewiarygodne i bez pokrycia". Mówili, że dostawcy towarów w ciągu kilku dni zostali przez niego odesłani z kwitkiem. Aby niektóre produkty spożywcze się nie zepsuły, zostały przyjęte w hurtowniach. Będący pod ścianą weselnicy zaczęli również szukać innych lokali. Jak dowiedzieliśmy się w piątek, udało im się coś "zaklepać" w ostatniej chwili.

- Nie wiem, jak właściciel tego lokalu wyobraża sobie zrobienie wesela z piątku na sobotę. Przecież do tego trzeba przygotowywać się cały tydzień, a jemu brakuje ludzi. Nie chcemy ryzykować kolejnych wpadek i nieprzewidzianych sytuacji. Ciągłe zmiany w ostatniej chwili świadczą o braku profesjonalizmu. Jak ponownie zaufać komuś po czymś takim? Zaprosiliśmy ponad 80 gości. Większość ma przyjechać z kraju i zagranicy. Niektórzy są już w drodze. Jak to wszystko teraz odwołać? Ostatecznie udało się znaleźć lokal zastępczy. To jednak już nie będzie wyglądało tak, jak sobie wymarzyliśmy...  - powiedział nam przyszły pan młody.

 

Będzie złożony wniosek do sądu

 

- Gdybyśmy miały obsłużyć te dwa wesela, to chyba jedynie za podwójną stawkę. Same próbowałyśmy działać, bo i tak to wszystko zawsze spada na nas. Wiemy, co robić, bo miałyśmy kiedyś cztery przyjęcia w jednym czasie. Ale jak wszystko było pozamykane i dostawcy odprawieni, to i Salomon z pustego nie naleje. Jesteśmy tu jeszcze tylko ze względu na współwłaścicielkę, bo czujemy do niej sympatię i dobrze nam się z nią współpracuje. Na dłuższą metę jednak tak być nie może i trzeba to nagłośnić - mówiła jedna z pracownic.

Czytaj także: Gm. Łopiennik Górny. Wypadek na polu. 26-latek przesuwał kijem zioła w Bizonie...

- Czy współwłaściciele tego lokalu nie zdają sobie sprawy, że wesele to nie dyskoteka? Takie przyjęcie musi się odbyć. Tu przede wszystkim chodzi o wiarygodność i renomę. Nawet jedna taka sytuacja może wywołać lawinę rezygnacji i niezadowolonych klientów, a konkurencja tylko czeka na takie potknięcia. Mam nadzieję, że wypłata tak wielkich odszkodowań nie będzie konieczna i że wszystkim stronom uda się dojść do porozumienia bez wchodzenia na drogę sądową - skwitowała inna z uczestniczek spotkania.

Pełnomocnik weselników wyjaśniał, że ugoda może być zawarta w toku mediacji lub po odpowiednim zaspokojeniu roszczeń finansowych. Wniosek do sądu zostanie złożony prawdopodobnie jeszcze w sierpniu. Jeśli strony nie dojdą do porozumienia, sprawa może ciągnąć się nawet kilka lat...

 


Podziel się
Oceń

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
Reklamabaner reklamowy
Reklama
Reklama
Reklama