Pani Katarzyna uczestniczyła w proteście, który zorganizowano przed Urzędem Miasta Chełm 30 września. Złożyła wówczas w biurze podawczym swoją petycję do Rady Miasta Chełm.
- Wyraziłam zgodę na udostępnienie moich danych osobowych, to jest imienia i nazwiska, zgodnie z ustawą o petycjach. Rozumiem, że petycja musiała zostać upubliczniona na stronie biuletynu informacji publicznej. Nie wyraziłam jednak zgody na udostępnienie mojego adresu osobom nieuprawnionym - mówi Katarzyna Lewandowska, uczestniczka protestu przeciwko przyłączeniu ośmiu sołectw gminy Chełm do miasta Chełma.
Jak twierdzi, przez siedem dni jej petycja była w całości udostępniona w Internecie. Każdy, kto chciał, mógł sobie sprawdzić, gdzie mieszka jedna z uczestniczek protestu. W ostatnich tygodniach stała się ona znana i rozpoznawalna nie tylko w mediach lokalnych. Jej zdjęcia publikowały też media ogólnopolskie. Ma prawo się obawiać o swoje bezpieczeństwo, tym bardziej że od kiedy zaczęła walczyć o prawa mieszkańców gminy Chełm i współorganizuje protesty, spotyka się z hejtem w Internecie. Jak twierdzi, w tej sytuacji urzędnicy powinni dochować wszelkich zasad bezpieczeństwa przy udostępnianiu jej danych, zgodnie z przepisami Unii Europejskiej i RODO.
- W związku z naruszeniem moich dóbr osobistych złożyłam pisma do inspektora ochrony danych osobowych, rady miasta i prezydenta. Jak dotąd bez odpowiedzi - mówi. - Mam wszystkie dowody. Zrobiłam zrzuty ze strony internetowej. Wystąpiłam do urzędu miasta o zadośćuczynienie na moją rzecz i Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy - dodaje.
Lewandowska zażądała też, by miasto powiadomiło o zaistniałej sytuacji prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych. Zapytaliśmy o tę sprawę Damiana Zielińskiego z chełmskiego ratusza. Odpowiedzi w piątek nie nie otrzymaliśmy.
Teraz czytane: Sklepy Gama pomagają zwierzętom
Napisz komentarz
Komentarze