Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 29 kwietnia 2024 00:08
Reklama
Reklama baner reklamowy

Stracili dach nad głową tuż przed Wigilią

Przez chwilę pani Ewa myślała, że na dworze strzelają fajerwerki. A to palił się dach jej domu. Ledwie zdążyła obudzić męża, zarzucić na szlafrok kurtkę i wybiec na dwór. Dom już cały stał w płomieniach.
Stracili dach nad głową tuż przed Wigilią

Nic nie zapowiadało dramatu, jaki się rozegrał koło północy w sobotę 24 grudnia. Gospodarze domu poprzedniego dnia pochłonięci byli - jak wszyscy w tym czasie - ostatnimi przedświątecznymi przygotowaniami. Wrócili już z zakupów. Na Wigilię wybierali się do rodziny, ale w niedzielę mieli się odwdzięczyć i zaprosili gości do siebie. Ich plany w kilka chwil legły w gruzach.

- Mieszkaliśmy z żoną w drewnianym, otynkowanym domu, zbudowanym z bali w latach 60. - mówi Andrzej Kałużny.

Budynek nie był nowy, ale gospodarze co jakiś czas go remontowali. Kilka lat temu wymienili dach, okna, położyli nową instalację elektryczną. Dbali o swoje bezpieczeństwo.

Ogień błyskawicznie trawił drewniane belki

Feralnej nocy pan Andrzej spał, a jego żona Ewa kroiła sałatkę i kończyła porządki. W domu wszystko było przygotowane na święta.

- Usłyszałam, że coś strzela za oknem. Pomyślałam, że ktoś odpalił fajerwerki. Dziwne mi się to wydało, bo do Sylwestra jeszcze daleko. Odsłoniłam okna i zobaczyłam łunę. To dach naszego domu się palił - wspomina przez łzy pani Ewa.

Tego dnia wiał silny wiatr, który rozdmuchał ogień, a stare bale paliły się, jak zapałki. Dwoje domowników zdążyło tylko się ubrać i zabrać ze sobą najważniejsze dokumenty. Chwilę później zawalił się strop budynku. Nie było szans na ratowanie dobytku. Całe szczęście, że uszli z życiem.

- Samochód stał przed domem. Z tych nerwów nie mogłem go uruchomić. Ledwie się udało - wspomina pan Andrzej.

Wszystko działo się bardzo szybko. Gospodyni pamięta, że nie mogła się dodzwonić do straży pożarnej. Łunę było widać z daleka, ktoś z okolicy zapewne wezwał pomoc, bo przyjechały straże pożarne, cztery ochotnicze i jedna zawodowa z Chełma. Budynek już cały stał w ogniu. Pech chciał, że w pobliżu nie było hydrantu. W Podpakulu nie ma wodociągu. Woda w samochodach strażackich szybko się kończyła. Domu nie udało się uratować. Nic nie ocalało.

Zostało pogorzelisko

- Po przygaszeniu pożaru strażacy wynieśli z domu butlę z gazem i przystąpili do częściowej rozbiórki. Bezpieczeństwu zagrażał komin, więc strażacy go powalili - mówi Wojciech Chudoba, rzecznik Państwowej Straży Pożarnej w Chełmie.

Strażacy ustalili wstępnie, że przyczyną pożaru był nieszczelny przewód kominowy. Straty oszacowali na 200 tys. zł.

Państwo Kałużni stracili cały dorobek życia. - Całe szczęście, że dzieci są już dorosłe, że nikomu nic się nie stało - mówi pan Andrzej.

W święta zamieszkał z żoną u rodziny. Później gmina zaproponowała pogorzelcom lokal zastępczy.

- Bardzo chcieliśmy wójtowi podziękować za to, że chciał pomóc, nie pozostał obojętny w takiej sytuacji - chwali Dariusza Ćwira, wójta gminy Sawin Iwona Krzywicka, sołtyska wsi Czułczyce, której rodzina została poszkodowana w tym pożarze.

Małżonkowie planują odbudowę swojego domu. Tuż po pożarze ich rodzina ogłosiła zbiórkę publiczną na portalu zrzutka.pl. Państwo Kałużni założyli również specjalne konto, na które można wpłacać pieniądze, by wesprzeć ich starania w odbudowie domu.

 

32102015630000530200945527 Stowarzyszenie Rozwoju Innowacji i Biznesu "Integracja" Czułczyce 71, 22-100 Sawin, tytułem: "darowizna dla pogorzelców"



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
ReklamaReklama Apostoł
Reklama
Reklama
Reklamabaner reklamowy
Reklama
Reklama
Reklama
News will be here
Reklama