Polsko-rosyjska bitwa zapowiada się arcyciekawie. Zarówno 26-letni chełmski fighter, jak i 23-letni Rosjanin, aktualny mistrz organizacji M-1 Global nie zaznali jeszcze smaku porażki w zawodowym MMA. Obaj mają na koncie po siedem wygranych walk. Świetnie przedstawia się dorobek Rafała Kijańczuka, który jest prawdziwym objawieniem na polskiej scenie mieszanych sztuk walki. W niespełna rok 26-latek stoczył siedem pojedynków. Wszystkie rozstrzygnął na swoją korzyść przed czasem, błyskawicznie nokautując rywali. O sile "Kijany" przekonali się m.in. Charles Andrade, Matt Clempner i Giga Kukhalashvili.
Dla reprezentanta warszawskiego klubu Berkut WCA Fight Team i chełmskiej Fabryki Sportu, walka z Ibragimovem to życiowa szansa, aby przejść do historii polskiego MMA. Do tej pory tylko trzem naszym rodakom – Rafałowi Moksowi, Damianowi Grabowskiemu i Marcinowi Tyburze udało się sięgnąć po pasy mistrzowskie M-1 Global. Dwóch z nich trafiło później do szeregów UFC. Kijańczuk nie ukrywa, że również chciałby podążyć tą drogą.
- Nie czuję żadnej dodatkowej presji związanej z walką o mistrzowski pas. To dla mnie kolejny pojedynek, który chcę wygrać. Już dawno chciałem zmierzyć się z Khadisem. Cieszę się, że w końcu dostałem szansę dokończenia dzieła zniszczenia tej kategorii wagowej – powiedział nam Kijańczuk.
Chełmianin oglądał już swojego najbliższego przeciwnika w akcji i to na żywo.
- Widziałem Ibragimova na gali w Petersburgu, gdzie również miałem okazję występować. To zawodnik sambo, bardzo doświadczony, mający na swoim koncie kilka znaczących tytułów. Będzie niebezpieczny w każdym aspekcie, ale jego domeną są raczej zapasy. To właśnie w tym elemencie Rosjanin szuka najczęściej poddań u przeciwników – tłumaczy chełmski fighter. - Nie zamierzam jednak czekać na to, co zrobi Khadis. Wierzę w swoje umiejętności. Stać mnie na pokonanie Ibragimova. Mam nadzieję, że wszystko ułoży się po mojej myśli i to ja będę cieszył się ze zwycięstwa – dodaje Kijańczuk.
Napisz komentarz
Komentarze