Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

Gm. Włodawa: Film o Sobiborze ma szansę na Oskara

Według producentów filmowych dramat wojenny "Sobibór", opowiadający historię powstania w Niemieckim Obozie Zagłady w Sobiborze, ma spore szanse na zdobycie prestiżowej nagrody, jaką jest Oskar. Obraz został już zgłoszony w kategorii "Film nieanglojęzyczny".
Gm. Włodawa: Film o Sobiborze ma szansę na Oskara

Nakręcenia filmu podjął się rosyjski aktor i reżyser Konstantin Chabienski. Wcielił się on również w jedną z głównych ról. Gra czerwonoarmistę żydowskiego pochodzenia Aleksandra Peczerskiego, który odegrał kluczową rolę w powstaniu, jakie wybuchło w Nazistowskim Obozie Zagłady w Sobiborze w październiku 1943 roku. W obsadzie filmu znaleźli się także polscy aktorzy filmowi: Michalina OlszańskaMikołaj Krawczyk czy Fabian Kocięcki oraz znany chyba na całym świecie amerykański aktor Christopher Lambert. Jemu przypadła główna rola. Gra Karla Frenzla, kierownika Obozu I w Sobiborze.

Dramat przedstawia historię zbrojnego buntu, do którego doszło 14 października 1943 roku. Jednak akcja filmu rozpoczyna się kilka tygodni przed tym wydarzeniem, kiedy do Niemieckiego Obozu Zagłady w Sobiborze trafiają radzieccy jeńcy pochodzenia żydowskiego.

Wśród nich był pułkownik armii radzieckiej Aleksander Peczerski. Najpierw przebywał w Mińskim Obozie Pracy SS, ale we wrześniu 1943 roku razem z Arkadii Weisspapier`em (który zmarł kilka miesięcy temu) został przetransportowany do Sobiboru. Wielu spośród radzieckich żołnierzy trafiło do komór gazowych i zostało zamordowanych. Peczerski uniknął wówczas tej makabrycznej śmierci. Obaj z Weisspapier`em zostali przydzieleni do 80-osobowej grupy więźniów wyselekcjonowanych do pracy w Obozie IV. Peczerski wiedział jednak, że jedyną szansą na przeżycie jest ucieczka z obozu. Szybko zdobył zaufanie innych więźniów i opracował plan powstania.

Podczas wybuchu buntu w obozie zabito 12 esesmanów. Potem rozpoczęła się wielka ucieczka. Nie wszyscy jednak przeżyli. Około 300 więźniów zginęło na polu minowym lub od kul hitlerowców. Ci, którym nie udało się uciec z obozu, zostali rozstrzelani. Po tym wydarzeniu cały obóz został zlikwidowany i zrównany z ziemią.

Niemcy zrobili wszystko, aby zatrzeć ślady po ludobójstwie, jakiego się dopuścili. Według historyków w obozie w Sobiborze zginęło ćwierć miliona żydów.

Film trafił na ekrany kin w maju tego roku i zrobił furorę. Na całym świecie obejrzały go miliony widzów. Wręczenie Oskarów odbędzie się w lutym przyszłego roku. Czy "Sobibór" rzeczywiście zasługuje na tę najcenniejszą nagrodę w filmowym świecie?

- Miałem przyjemność być na światowej premierze filmu, która w odbyła się w marcu w Polsce. Autorzy zaprosili mnie, bo współpracowałem z nimi przy scenariuszu poprzez wymianę pewnych dokumentów. Jest to jeden z lepszych filmów, jakie ostatnio oglądałem. Jestem pewien, że duży wpływ na scenariusz i realizację miały pierwsze artykuły o Sobiborze, publikowane jeszcze w czasie wojny lub tuż po jej zakończeniu. Jednak jest to industrialne misterium pokazujące, co naprawdę działo się w tym obozie. Film przedstawia fabrykę śmierci. Ogrom bram, dźwięków i przestrzeni robi niesamowite wrażenie. Akcje uosabiają heroizm, odwagę myślenia, przedstawiają relacje międzyludzkie w konwencji tego dramatu. Jest to wręcz doskonały przekaz i tego rodzaju opis powinien być początkiem każdej książki o Sobiborze. Im bardziej odczytuję głębię tego filmu, tym staje się on dla mnie bardziej doskonały. Reżyser podjął ogromne wyzwanie i nie widziałem w filmie słabych punktów. Myślę, że nie bez racji został nominowany do Oskara. Jest to dzieło wyjątkowe i na pewno zasługuje na tego rodzaju wyróżnienie – ocenia Marek Bem, doktor nauk humanistycznych.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklamabaner reklamowy
Reklamaprzystań
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama