Projekt uchwały w tej sprawie został przygotowany w oparciu o wniosek, jaki skierował do ratusza prokurator rejonowy. Zobowiązał on miasto do wprowadzenia zapisów określających konkretnie odległość punktów sprzedaży napojów alkoholowych od tzw. obiektów chronionych i zasad ich odmierzania. Chodzi o sprzedaż trunków zawierających powyżej 4,5 proc. alkoholu (z wyjątkiem piwa).
Zgodnie z podjętą na sesji uchwałą, alkoholem w Chełmie nie można handlować niedaleko żłobków, placówek oświatowo-wychowawczych, opiekuńczo-wychowawczych oraz szkół, a także obiektów kultu religijnego. Chodzi zarówno o punkty sprzedaży napojów alkoholowych przeznaczonych do spożycia na miejscu, jak i poza miejscem sprzedaży. Wymagana odległość to 50 m. Uchwała określa nawet sposób, w jaki należy mierzyć tę odległość. Ma to być najkrótsza droga dojścia "wzdłuż osi dróg publicznych z uwzględnieniem zasad ruchu drogowego, od drzwi głównych, wejściowych obiektów wymienionych do drzwi wejściowych punktu sprzedaży lub podawania napojów alkoholowych, z uwzględnieniem ciągów pieszych".
W trosce o przedsiębiorców
Temat wywołał gorącą dyskusję na komisji porządku publicznego i gospodarki mienia komunalnego. Radni zaczęli zastanawiać się, czy podejmując taką uchwałę, nie doprowadzą do bankructwa lokalnych przedsiębiorców.
- A czy taki szczegółowy zapis jest w ustawie o wychowaniu w trzeźwości? - dopytywał radny Mariusz Kowalczuk o określoną w uchwale odległość 50 metrów.
Dyrektor Jolanta Gierasimiuk zapewniła, że jest to odległość obiektywna i bezpieczna dla przedsiębiorców. Tłumaczyła też, że wydział sprawdzał odległości istniejących w mieście punktów sprzedaży od wymienionych w uchwale placówek i obiektów.
- Uważam, że prawo lokalne nie może być jednostronne. Musimy też zabezpieczyć istniejące już punkty. Przecież jak nagle powstanie jakieś przedszkole, to ktoś straci koncesję - tłumaczył radny Piotr Malinowski.
W obronie przedsiębiorców wypowiedział się też m.in. radny Maciej Baranowski.
- Są to osoby, które kreują produkt krajowy brutto i płacą podatki - stwierdził.
Radni nagle zorientowali się, że ta uchwała powoduje, że właściciel sklepu czy baru ubiegający się o przedłużenie koncesji tak naprawdę nigdy nie może być pewien, czy nie będzie musiał zamknąć swojego biznesu.
- Szkoły i żłobki otwierają się teraz wszędzie - stwierdził Baranowski.
- Nie demonizujmy tematu - apelowała dyrektor wydziału spraw społecznych.
Mariusz Kowalczuk nie dawał jednak za wygraną. - Jest do wynajęcia lokal na Placu Łuczkowskiego, który znakomicie nadaje się na małe przedszkole. Sąsiaduje z pizzerią, która sprzedaje napoje alkoholowe. Załóżmy, że od 1 września rusza tam działalność żłobkowa czy przedszkolna. Mniej więcej miesiąc później kończy się w pizzerii koncesja. Zgodnie z tym przepisem nie wydajemy im decyzji pozytywnej - teoretyzował.
- Oczywiście, że nie - potwierdziła jego domysły dyrektor Gierasimiuk.
- Musimy się zatem dobrze zastanowić, zanim podejmiemy tę uchwałę - podsumował Kowalczuk.
Uchwała ma też swoich zwolenników
- Przedmiotem naszej dyskusji jest w tej chwili program walki o trzeźwość, walki z tym, co nazywamy alkoholizmem. Ja staję po stronie pani dyrektor i dokumentu, który przygotowała - stwierdził z kolei radny Eugeniusz Wilkowski. - Powinniśmy opracować skuteczny program ochrony tych obiektów przed alkoholem.
Radny Longin Bożeński dodał natomiast, że w naszym mieście nie powstaje aż tak dużo nowych placówek oświatowych. - Natomiast problem alkoholizmu jest poważny. Mamy nawet delegację ustawową - i nie wiem, dlaczego wydział jej nie realizuje - do przygotowania uchwały zakazującej sprzedaży alkoholu w naszym mieście po godz. 22. W wielu krajach sklepy z napojami alkoholowymi są lokalizowane na obrzeżach miast czy w miejscach trudno dostępnych - zauważył radny.
- Może zatem wprowadźmy prohibicję... - wtrącił Maciej Baranowski.
Radny Malinowski próbował jeszcze tłumaczyć, że ograniczenie dostępu do alkoholu i tak nic nie da, a wręcz przeciwnie, spowoduje rozkwit czarnego rynku. - Pamiętamy czasy, kiedy nie było gospodarki rynkowej, pijalnie piwa skupiały olbrzymią ilość ludzi, a nietrzeźwość była zjawiskiem masowym. Obawiano się, że jak pojawi się dużo punktów sprzedaży z alkoholem, to wszyscy będą chodzili pod wpływem. I co? Powstało bardzo dużo miejsc sprzedaży alkoholu, a jakoś nie widać tak pijanych ludzi, jak to bywało za czasów słusznie minionych - przekonywał. - Nie możemy dać sobie wmówić, że jak będziemy ograniczać sprzedaż, to nie wrócą ciotki, które będą handlowały alkoholem...
Napisz komentarz
Komentarze