Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama Stachniuk Optyk

Powrót z knajpy zakończył się śmiercią. Rozpoczął się proces...

Kilka dni temu przed sądem w Lublinie rozpoczął się proces trzech młodych mężczyzn, oskarżonych o udział w pobiciu ze skutkiem śmiertelnym. Nie przyznają się do winy. Od początku twierdzą, że chcieli pomóc, ale ponieważ zostali zaatakowani przez agresywne małżeństwo, tylko się bronili. Do tego tragicznego zdarzenia doszło przy ul. Lwowskiej w Chełmie.
Powrót z knajpy zakończył się śmiercią. Rozpoczął się proces...

Autor: KMP w Chełmie

Akt oskarżenia w tej sprawie trafił do sądu pod koniec kwietnia. Śledztwo trwało aż osiem miesięcy. Konieczna była opinia uzupełniająca biegłego w sprawie sposobu spowodowania śmiertelnych obrażeń u 46-letniego chełmianina. Pierwsza nie była jednoznaczna, nieoczywisty był mechanizm powstania obrażeń. 

Do zdarzenia doszło nocą z 30 na 31 lipca ub. r. w centrum Chełma, przy ul. Lwowskiej, niedaleko Cegiełki.

46-letni mężczyzna po północy wraz z żoną wracał do domu z knajpy. Po kilku godzinach z poważnymi obrażeniami ciała karetką pogotowia trafił do szpitala, gdzie po kilku dniach zmarł. Żona denata zeznała, że zostali brutalnie pobici i tym tropem poszli mundurowi.

- Wracałam z mężem w nocy z knajpy. Nagle usłyszałam, jak ktoś krzyknął: „Ty pedale!” i straciłam przytomność. Gdy się ocknęłam, zobaczyłam, że mąż leży na ziemi. Chciałam mu pomóc, ale jakiś mężczyzna powiedział: „Pani go nie rusza, zaraz będzie karetka”… - mówiła nam zaraz po zdarzeniu i tę wersję potwierdziła przed sądem.

Policja w tej sprawie zatrzymała trzy osoby. To 19 i 20-latek z Chełma oraz 21-latek z gminy Kamień. Podejrzani tylko częściowo przyznali się do zarzucanych im czynów. Byli na miejscu zdarzenia, przedstawiają jednak swoją wersję zdarzeń. Przekonują, że pobicie mężczyzny z tak tragicznym skutkiem nie było ich zamiarem.

Przed sądem też zapewniali, że nie byli nastawieni agresywnie i chcieli tylko małżeństwu pomóc. Przekonywali, że musieli się bronić, bo to małżonkowie stali się agresywni wobec nich.

Z ich zeznań wynika, że jadąc autem, zobaczyli leżące na trawie dwie osoby. Zatrzymali się, by sprawdzić, co się stało. Jeden z nich opowiadał, że najpierw pomagali im wstać, ale mężczyzna był agresywny i rzucił się z pięściami. Kobieta natomiast - według podejrzanych - zaczęła wykrzykiwać wulgarne słowa. Doszło do szarpaniny. Jeden z oskarżonych uniknął uderzenia, złapał 46-latka za głowę i powalił go na ziemię. Śledczym tłumaczyli, że poszkodowany mógł podczas upadku uderzyć głową o ziemię, stąd poważne obrażenia. Do pobicia ze skutkiem śmiertelnym się nie przyznają.

W toku śledztwa pojawił się świadek - kobieta, która zauważyła to zdarzenie z okna. Zeznała - jak wynika z aktu oskarżenia - że widziała leżącego na ziemi mężczyznę, nad nim stała kobieta i krzyczała, by wstawał. Nagle pojawiły się trzy osoby. Wyglądało to na początku tak, jakby chciały im pomóc. Podobno pijany mężczyzna machał rękami, a kobieta krzyczała. Z okna widziała, jak jeden z podejrzanych kopnął poszkodowanego w klatkę piersiową, a tamten upadł na plecy i już się nie podniósł. Potem podejrzani uciekli, nadjechał jakiś mężczyzna i zadzwonił po pomoc…

46-latek z poważnymi obrażeniami trafił do szpitala. Miał krwiaka podtwardówkowego, stłuczoną tkankę mózgową, obrzęk mózgu, złamane kości podstawy czaszki, połamane żebra. Zmarł 9 sierpnia ub.r., wcześniej miał operację mózgu. Do zgonu doszło z powodu ciężkich obrażeń układu nerwowego.

Zgodnie z przepisami kodeksu karnego pobicie, którego następstwem jest śmierć człowieka, zagrożone jest karą pozbawienia wolności do lat 10. O winie oskarżonych zdecyduje jednak sąd.

Czytaj także:

 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
News will be here
Reklama