Jak wynika z listu, który wysłali do nas anonimowi pracownicy, frustracja źle opłacanych ratowników wciąż rośnie. Dlatego właśnie domagają się zmian w zarządzaniu placówką, a także podwyżek płac.
- Żądamy wzrostu wynagrodzeń dla ratowników etatowych 700 zł brutto, a dla kontraktowych 4 zł od godziny oraz rezygnacji z funkcji obecnego dyrektora i przełożonej. W naszym przypadku wzrostu wynagrodzeń nie było od 12 lat. Jeżeli nasze postulaty nie zostaną spełnione, formą strajku będą wypowiedzenia z pracy - zapowiadają autorzy lub autor listu do redakcji.
Niestety, tak naprawdę nie wiemy, kto przysłał do nas tę korespondencję, a szkoda, bo chętnie poznalibyśmy szczegóły sytuacji pracowników chełmskiej SRM. W takich przypadkach zawsze gwarantujemy dyskrecję, więc autorzy listu nie powinni się niczego obawiać.
Z listu wynika, że dodatkowe pieniądze znajdują się dla wszystkich innych pracowników stacji, tylko nie dla nich. Zarzucają wręcz dyrektorowi nierówne traktowanie i faworyzowanie niektórych podwładnych.
Dyrektor Tomasz Kazimierczak nic nie wie o planowanej ponoć akcji protestacyjnej. Nie wpłynęło do niego żadne oficjalne stanowisko w tej sprawie. Chociaż, jak mówi, ma świadomość, że wynagrodzenia ratowników są zbyt niskie.
- Rozumiem, że ratownicy są zdesperowani, zwłaszcza teraz, kiedy od września pielęgniarki otrzymają ustawowe podwyżki. Nie mamy żadnych dodatkowych pieniędzy, które moglibyśmy przeznaczyć na podwyżki - tłumaczy dyrektor Kazimierczak.
Właśnie w tej sprawie kilka tygodni temu odbyło się spotkanie dyrektorów stacji z Chełma, Zamościa i Białej Podlaskiej.
- Wystosowaliśmy wspólne pismo do wojewody i ministerstwa zdrowia w sprawie pieniędzy na zwiększenie wynagrodzeń dla ratowników medycznych. Wojewoda odpisał, że nie ma pieniędzy, odpowiedzi z ministerstwa jeszcze nie otrzymaliśmy - tłumaczy szef SRM w Chełmie.
Gorący temat:
Napisz komentarz
Komentarze