Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Emka 3.2024 życzenia
Reklama Twój Agent Ubepieczenia

Region: Spór o motorówki nie wygasa

Czy na małym kąpielisku gminnym muszą być łodzie motorowe dla ratowników? Wójt Kamienia Roman Kandziora uważa, że nie. Zupełnie inaczej przepisy interpretuje szef chełmskich ratowników. Kto ma rację?
Region: Spór o motorówki nie wygasa

Roman Kandziora, wójt gminy Kamień i Andrzej Klaudel szef Rejonowego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Chełmie nie mogą się porozumieć w kwestii interpretacji przepisów dotyczących wyposażenia ratowników w łodzie motorowe. Zdaniem Kandziory, przy zbiorniku w Natalinie wystarczy łódź wiosłowa. Klaudel upiera się natomiast, że musi być tam motorówka. Obaj powołują się na te same przepisy. A jeżeli nie wiadomo, o co chodzi, to z pewnością chodzi o pieniądze. Za łódź i sternika gmina musi dodatkowo zapłacić.

A jednak mam rację!

Wójt Kamienia Roman Kandziora zwrócił się do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji o interpretację spornego przepisu. Już otrzymał odpowiedź. Na jej podstawie uważa, że przyznano mu rację i w Natalinie wystarczy łódź wiosłowa.

- Jest tam wyraźnie napisane, że "kąpieliska, których linia brzegowa wynosi 400 m i więcej należy wyposażyć w łodzie motorowe". Linia brzegowa w Natalinie nie ma 100 metrów i ja będę tam miał łódź wiosłową. Jeżeli pan Klaudel inaczej to czyta, to jego problem. Podpiszę umowę na zatrudnienie ratowników z inną firmą - zapowiada Kandziora.

Jak zapewnia wójt, pismo MSWiA konsultował z radcą prawnym. Spotkał się również z wójtami innych gmin, którym przekazał interpretację MSWiA i zaproponował współpracę przy zawieraniu umowy z Ratownictwem Wodnym Rzeczpospolitej. To organizacja kilkanaście lat temu odrzucana przez WOPR, a od kilku lat pełnoprawny podmiot do wykonywania ratownictwa wodnego. RWR jest zainteresowane utworzeniem struktur w regionie chełmskim. Zdaniem Kandziory, może ono zastąpić WOPR.

Zdrowy konkurs dla dzieci [CZYTAJ]

Każdy czyta, jak uważa

- Nie wiem, dlaczego wójt Kamienia uważa, że odpowiedź z MSWiA jest po jego myśli. Nigdzie nie jest tam napisane, że jest on zwolniony z wyposażenia kąpieliska w łódź motorową. Ustawodawca wyraźnie wskazał, że na każde 400 metrów linii brzegowej powinna być jedna łódź motorowa, a na każde 100 metrów dodatkowo łódź wiosłowa - uważa Klaudel. Jego zdaniem z dokumentu jasno wynika, że gdy linia brzegowa zbiornika wodnego ma 400 metrów i więcej, powinny być na niej "łodzie motorowe", a więc co najmniej dwie.

- Idąc tokiem myślenia wójta Kamienia, skoro linia brzegowa w Natalinie nie ma 400 metrów, niepotrzebna jest łódź motorowa, ale nie ma też 100 metrów, więc i łódź wiosłowa nie jest potrzebna, ani nawet nie muszą być dwaj ratownicy. Czy tak to należy interpretować? - docieka szef chełmskich ratowników, dziwiąc się, że wójt chce oszczędzać na bezpieczeństwie ludzi.

Zdaniem Klaudela w Natalinie powinno być zatrudnionych trzech ratowników, którzy dysponują łodzią motorową. Gdy dwaj płyną do akcji, jeden zostaje, by pilnować bezpieczeństwa kąpiących się osób. Natomiast jeśli np. linia brzegowa kąpieliska ma 410 metrów długości, to powinny być tam na wyposażeniu 2 motorówki i 5 łodzi wiosłowych. Wszystko po to, by ratownicy mogli jak najszybciej dopłynąć do osoby tonącej. 

Jak podkreśla szef chełmskiego WOPR, każdy zarządzający obszarem wodnym powinien wykonać analizę zagrożeń, którą uzgadnia się m.in. z podmiotem uprawnionym na danym terenie do ratownictwa wodnego. Klaudel jest przekonany, że żadna organizacja ratownicza nie podpisze się pod opinią, że może nie być motorówki na zbiorniku w Natalinie.

- Powiem krótko, jeżeli stać rolnika na cielę, musi go również stać na oborę. Gminy wiedziały, co robią, decydując się na zbiorniki wodne - ucina Klaudel, podkreślając, że wójtowie powinni, zgodnie z przepisami, rozważyć zwiększenie środków bezpieczeństwa, a nie je ograniczać.

Samorządy oglądają każdą złotówkę

- Wspólnie przeanalizowaliśmy stanowisko MSWiA i uważamy, że na plaży o długości do 400 metrów nie ma konieczności zapewnienia ratownikom motorówki. Oczywiście względy bezpieczeństwa są dla nas najważniejsze - mówi wójt Żmudzi Edyta Niezgoda.

Zdaniem Niezgody, do tej pory gmina Żmudź odpowiednio dbała o bezpieczeństwo ludzi kąpiących się w zalewie Dębowy Las. W sezonie letnim nikt nie utonął, chociaż ratownicy nie korzystali z motorówki. 

Propozycję współpracy z Ratownictwem Wodnym Rzeczpospolitej rozważają również inni wójtowie. Uważają, że złamie to monopol WOPR w regionie. 

- W samorządzie, zanim wyda się pieniądze, najpierw każdą złotówkę uważnie się ogląda. To są środki publiczne. Jeżeli ktoś nam proponuje korzystną umowę, musimy ją rozważyć. Już teraz wiemy, że koszty zabezpieczenia plaży nad zalewem Dębowy Las przez chełmski WOPR wyniosą ok. 30 tys. zł, a dla nas to bardzo duży wydatek - dodaje Niezgoda.

Podobnie przepisy interpretują władze gminy Chełm. Kwestia zatrudnienia ratowników na zalewach w Żółtańcach i Stawie pozostaje na razie otwarta.


Teraz czytane:
Groźni bandyci nadal na wolności [TUTAJ]


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
RK 23.05.2018 21:18
niech nie kupują motorówek a jak ktoś się utopi to wójt do pierdla na 25 lat i odszkodowanie finansowe

Reklamasłowianka baner
Reklama
Reklama
Reklama