Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

Region: Chrząszcz żre buraki jak szarańcza

Plantatorzy buraków są załamani. Nie dość, że panuje susza, to jeszcze dodatkowo siewki zaatakował szkodnik odporny na opryski. Pożera liście i korzenie. Rośliny zamierają.
Region: Chrząszcz żre buraki jak szarańcza

- Szary żuk. W dzień go nie widać, bo leży na plecach i się opala. W nocy staje na nogi i żre. Gdy nadleci chmara tych szkodników, w jedną noc zjadają nawet kilka hektarów buraka. Przez niego będziemy bankrutami - mówi jeden z rolników w powiecie chełmskim.

Wielu plantatorów buraka w ostatnich dniach otrzymało sms-y z cukrowni z ostrzeżeniami. Szarek komośnik przyleciał z Ukrainy. Najpierw pojawił się na Zamojszczyźnie. Zasmakował jednak w burakach na Chełmszczyźnie i wygląda na to, że na tym nie poprzestanie. Rolnicy na pola wyruszają nocą z opryskiwaczami, bo niektórzy twierdzą, że ten szkodnik najbardziej aktywny jest nocą. Jednak środki chemiczne okazują się nieskuteczne, a na dodatek w każdej chwili może nadlecieć kolejna grupa głodnych chrząszczy.
- To jest wspólny problem plantatorów i cukrowni - mówi Waldemar Wilgos, prezes Zarządu Związku Plantatorów Buraka Cukrowego. W minionym tygodniu wziął udział w naradzie w Toruniu. Nadal trwają rozmowy dotyczące tego, jak Krajowa Spółka Cukrowa mogłaby pomóc rolnikom, którzy stracą plantacje buraków. Rolnicy nalegają, by uruchomić fundusz pomocowy, który do tej pory był wypłacany w przypadku np. wymarznięcia uprawy. Oczekują również, że spółka cukrowa również ich wesprze.
- Problem należałoby rozwikłać metodą naukową. Mam tu na myśli znalezienie skutecznej formy walki z tym szkodnikiem. Zanim to jednak nastąpi, straty będą nieuniknione. Szarek przenosi się z dnia na dzień o kilkanaście kilometrów, a dostępne środki owadobójcze nie są skuteczne - podkreśla Wilgos. Nawet jego plantacji szarek komośnik nie oszczędził. - Zniszczenia były niewyobrażalne. Nie tylko liście były zjedzone, ale nawet korzonek w glebie był ogryziony. Musiałem przesiać uprawę, ale nie wiem, czy nie będzie gorzej. Nasiona nie mają wilgoci, by wykiełkować.
- Prawie codziennie słyszymy skargi rolników na tego szkodnika. Przy okazji wypełniania wniosków na dopłaty informujemy, że bez żadnych konsekwencji mogą zmienić zgłoszenie dotyczące rodzaju uprawy - wyjaśnia Wanda Kędzierawska, kierownik Powiatowego Zespołu Doradztwa Rolniczego w Chełmie.
Jeżeli rolnik nie wykonał oprysków, które uniemożliwią posianie innych nasion, może pole buraczane zasiać np. kukurydzą. Może nawet zostawić ugór i również dostanie dopłaty bezpośrednie. Jednak w przypadku uprawy buraków cukrowych jest przyznawana dodatkowa płatność, połączona z kontraktacją. Rolnicy chcą, żeby ten problem cukrownie potraktowały jak sytuację nadzwyczajną.
- Przygotowałem pole, zasiałem ziarno, opryskałem. Zainwestowałem w to niemałe pieniądze, a i tak nic z tego nie będzie - mówi jeden z poszkodowanych. - Rolnicy sięgają nawet po zakazane środki chemiczne. Efekty są mierne - dodaje.
Jak nas poinformowano w chełmskim oddziale Państwowej Inspekcji Ochrony Roślin i Nasiennictwa, Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi wydało jednorazowe zezwolenie na stosowanie środka o nazwie Proteus 110 OD. Jest to środek owadobójczy, niebezpieczny dla środowiska, działający toksycznie na pszczoły i organizmy wodne. W przypadku inwazji szarka dopuszczony został tylko do 12 lipca. Można go stosować zapobiegawczo i interwencyjnie. Oprysk zalecany jest w późnych godzinach wieczornych lub nocnych.  Jeżeli nie będzie efektów, po 10 dniach wolno go raz powtórzyć, jednak nie później niż do czasu, kiedy liście buraków zakrywają 50 proc. gleby.

Teraz czytane:

Inwestycja za niemal 2 miliony złotych przysparza kłopotów [CZYTAJ]


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
News will be here
Reklama
Reklama