Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 15 grudnia 2025 19:33
Reklama
Reklama

Chełm: Miłośniczka zimna

Agnieszka to nauczycielka języka angielskiego, tłumaczka oraz egzaminatorka egzaminów państwowych i międzynarodowych CEA. Obecnie realizuje się w całkiem nowym projekcie zawodowym, który - jak sama mówi - dostarcza jej mnóstwa nowych przeżyć i doświadczeń. A prywatnie to zapalona miłośniczka morsowania!
Chełm: Miłośniczka zimna
Kobiety Chełma: Agnieszka - Miłośniczka zimna

Autor: fot. A. Wójtowicz-Wnuk

- Kiedyś nie znosiłam zimy i uwielbiałam ciepło – zaznacza od razu. - Jednak jakieś dwa lata temu, pewnego lipcowego upalnego dnia, przyszedł mi do głowy pomysł z morsowaniem. Bardzo mnie to zaskoczyło i od razu pomyślałam, że w taką pogodę każdy ma ochotę na ochłodę, ale gdy przyjdzie zima, nie będę już taka odważna – opowiada. Lecz nadszedł listopad i ta myśl do niej powróciła. Osobiście nie znała żadnego morsa, więc zaczęła ich szukać przez znajomych. W końcu udało się!

- Odwiedziłam wtedy panią Basię, która wytłumaczyła mi, co i jak, w taki sposób, że już przebierałam nogami, by spróbować – opowiada. 

Na swoje pierwsze spotkanie z grupą morsów nad zalewem w Żółtańcach poszła z koleżanką, która miała uwiecznić jej "chrzciny".

- Poziom adrenaliny w mojej krwi był bardzo wysoki i nie ukrywam, że bardzo się bałam – wspomina. – Moje serce szalało, a ręce się trzęsły, ale chęć przeżycia ekstremalnej przygody była o wiele silniejsza i chciałam spróbować. Choć raz. Postanowiłam, że jeśli mi się to nie spodoba, nigdy więcej tam nie wrócę - mówi. - W grupie nie znałam wtedy nikogo. Jednak, gdy się pojawiłam "morsy i foczki", w przeciwieństwie do lodowatej wody (która miała wtedy 0,5°C) przyjęli mnie bardzo ciepło – opowiada. - Od razu zapoznali się ze mną, wytłumaczyli, co mogę odczuwać, jak się zachowywać, no i oczywiście zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie. Wszyscy byli uśmiechnięci i naładowani pozytywną energią – dodaje.

Wtedy jeszcze nie wiedziała, czy lepiej wchodzić i zanurzać się powoli z plaży, czy szybko z drabinki. W końcu wybrała drabinkę – im szybsze zanurzenie, tym mniejszy stres, pomyślała. Krótka rozgrzewka i w końcu nadeszła ta chwila! Podczas schodzenia do wody miała asystę morsa na pomoście, a w wodzie dwie osoby asekurowały ją w pierwszych sekundach zanurzenia.

- Co mogę powiedzieć o pierwszych odczuciach? Woda jest lodowata, nie ukrywajmy. Gdy zanurzasz się od pasa w górę, zaczyna cię zatykać. Wtedy należy wziąć kilka głębszych oddechów i wszystko wraca do normy. Chłód wody wnika w ciało jak tysiące szpilek. Za pierwszym razem czułam to nie tylko na skórze, ale też w kościach – opisuje. – Ale po około 30 sekundach wszystkie mniej przyjemne odczucia odeszły. Morsy i foczki wokół wspierali mnie, odpowiadając na moje pytania i uspokajając, że wszystko jest w porządku. Przybijali piątki i dopingowali – dodaje. Wspomina, że gdy wszyscy znaleźli się już w wodzie, uformowali koło i zaczęli śpiewać "Przeżyj to sam...".

- I dokładnie to mogę powiedzieć wszystkim: Przeżyj to sam! - mówi z uśmiechem. – Tylko wtedy będziesz wiedział, jakich niesamowitych przeżyć dostarcza zimna kąpiel, ile endorfin się wytwarza i skąd te szeroko uśmiechnięte buzie i pozytywne wibracje po wyjściu z zimnej wody – zachęca Agnieszka.

Opowiada, że po wyjściu z lodowatej wody ciało jest jak "znieczulone" przez następne kilkanaście minut i dlatego można się nawet tarzać w śniegu, nie odczuwając w ogóle zimna. Jednak nie można z tym przesadzać i żeby się zbyt mocno nie wyziębić, należy dość szybko się ubrać.

Od tamtej chwili morsowanie stało się czymś, na co Agnieszka zawsze czeka z niecierpliwością i jak tylko ma czas i możliwość, stara się w nim uczestniczyć.

- To, jak pozytywnie czuję się po wyjściu z zimnej wody, jest uzależniające – mówi. - A dodatkowe względy zdrowotne sprawiają, że po każdym razie nie mogę się już doczekać następnego. Od kiedy zaczęłam morsować, zima przestała być dla mnie problemem – śmieje się.

 

Portret Agnieszki powstał w ramach projektu fotograficznego "Kobiety Chełma". Jego autorką jest Anna Wójtowicz-Wnuk, która fotografuje i opisuje na swoim blogu "Five o`clock – fotografia po godzinach" ciekawe kobiety z naszego miasta i jego okolic. Grupa "Chełmskie Morsy", do której należy Agnieszka, w sezonie zimowym spotyka się w soboty o godz. 14 nad Zalewem Żółtańce. Jeśli w Nowym Roku chcecie spróbować swoich sił w morsowaniu zawsze możecie do nich dołączyć – więcej informacji znajdziecie na Facebooku: facebook.com/chelmskie.morsy. Gorąco zachęcamy do tej zimnej rozrywki!


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklamabaner reklamowy
Reklamaprzystań
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama