Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

Sąd odebrał dzieci wegetariańskiej rodzinie

Do Placówki Opiekuńczo - Wychowawczej w Krasnymstawie trafiły dzieci odizolowane do rodziców, którzy żywili je według wegetariańskiej diety. Sprawa wywołała ogromne zainteresowanie mediów.
Sąd odebrał dzieci wegetariańskiej rodzinie

Jak dowiadujemy w placówce opiekuńczo-wychowawczej, mimo rozłąki z rodzicami, dzieci są pogodne i zdrowe. Rodzice mogą odwiedzać córki, co raz już uczynili.

- Dzieci czują się dobrze. Zgodnie z postanowieniem sądu, realizujemy z nimi to, co wcześniej było zaniedbane. Sprawa jest w toku, więc placówka będzie sprawować opiekę nad dziećmi tak długo, jak będzie to konieczne - mówi dyrektor ośrodka Bożena Dąbrowska, dyrektor krasnostawskiego ośrodka.

Dzieci kochane, ale zaniedbane

W niewielkiej wsi rodzina ma opinię dziwaków. Jedzą tylko warzywa i owoce. Mięsa, jego przetworów i mleka wystrzegają się jak ognia. Elżbieta R. wiele razy przychodziła na lekcje do klasy swojej starszej córki, siedziała w kącie i pilnowała, aby nauczyciele i rówieśnicy nie krzywdzili Pauliny. Pod koniec września kurator sądowy w asyście policjantów odebrał jej dwie córki. Elżbieta R. trafiła do szpitala dla psychicznie chorych.

Elżbieta R. ma 42 lata. Z Markiem N. żyje w nieformalnym związku. W drewnianym parterowym domu niedawno zamieszkały także dwie córki. Paulina ma 10 lat, a Klaudia 7 lat. Obie noszą nazwisko matki. Marek N. zapewnia, że Paulina i Klaudia są jego córkami biologicznymi.

Ojciec rodziny przekonuje, że głównym źródłem problemów jest to, że we czwórkę są na diecie wegetariańskiej.  – To drażni wszystkich wokół. Zarzucają nam, że dzieci są niedożywione. Nie korzystamy z porad pobliskich lekarzy. Woziliśmy córki do lekarki w Poznaniu, ale od prawie dwóch lat nie byliśmy u niej – przyznaje Marek N. – Córki nie chorują. Młodsza ma chroniczny katar i wolniej się rozwija. Od urodzenia jeszcze nie mówi. Rozwojowo jest mniej więcej na poziomie 3-4-letniego dziecka. Twierdzą, że to przez dietę wegetariańską, która ponoć jest niewłaściwa dla dzieci – dodaje Marek N. 

Interwencja policji i kuratora

Rano 22 września przed dom Elżbiety R. i Marka N. zajechały dwa radiowozy i karetka pogotowia. Kurator zawodowy w asyście policjantów przyjechał po Paulinę i Klaudię. Dzień wcześniej sąd wydał postanowienie o umieszczeniu dzieci w placówce szkolno-wychowawczej. "Matka zaniedbuje obowiązki rodzicielskie wobec swoich małoletnich dzieci. Nie są objęte stosownym leczeniem. Nie realizują obowiązku szkolnego. Matka nie zamierza posyłać swoich córek do szkoły podstawowej w miejscu zamieszkania, gdyż w jej ocenie córki nie są należycie traktowane. W mieszkaniu jest ogromny nieporządek. Posiłki przygotowywane dla małoletnich są nieodpowiednie do ich wieku i stopnia rozwoju. Elżbieta R. wprowadza zasady żywienia wegetarian, nie zważając na potrzeby zdrowotne i rozwojowe swoich dzieci. Małoletnie nie mają odpowiednich warunków do egzystencji. Wymagają warunków nie narażających ich na niebezpieczeństwo utraty zdrowia, jak i zapewnienia podstawowych potrzeb zdrowotnych, socjalno-bytowych i warunków do dorastania, dojrzewania i nauki" – czytamy w uzasadnieniu.

Prezes Sądu Rejonowego w Hrubieszowie Andrzej Lachowski tłumaczy, że sąd stanął przed ogromnym problemem:  – Z jednej strony zdawał sobie sprawę, że Elżbieta R. kocha swoje dzieci i jest z nimi emocjonalnie związana. Z drugiej strony... matce przez kilka lat nie udało się wytłumaczyć, że dzieci powinny chodzić do lekarza, a także odżywiać się właściwie do swojego wieku i rozwoju. No i muszą przychodzić przygotowane na zajęcia szkolne. Niestety, nie było z tym najlepiej.

Dobro córek ponad dobrem matki  

 – Elżbieta R. jest postrzegana jako dziwaczka, która  prowadzi wegetariański tryb życia. W ocenie sąsiadów, styl życia tej rodziny wpływa niekorzystnie na funkcjonowanie dwójki małoletnich dzieci. Partner Elżbiety R. jest przez nią całkowicie zdominowany. Dzieci nie chodziły do lekarza, nigdy nie były szczepione. Nie posiadały żadnej dokumentacji medycznej, nie miały ubezpieczenia zdrowotnego. Leczyły się u znachorki pod Poznaniem, która tytułuje się lekarzem medycyny. Obydwie dziewczynki w chwili zabrania ich z domu były przeziębione i zakatarzone. Wymagały wizyty u lekarza i pomocy w poradni psychologiczno-pedagogicznej. Młodsza z córek była wcześniej w tej poradni. Siedmiolatka jest na etapie rozwojowym trzyletniego dziecka – usłyszeliśmy w sądzie.            

– Podejmując decyzję o odebraniu dzieci Elżbiecie R., sąd kierował się ich dobrem, a nie dobrem matki. Kuratorzy wcześniej nalegali na wprowadzenie różnych zmian. Ale mama nieletnich córek mało współpracowała z kuratorem... A jeżeli już, to krótkotrwale i powierzchownie – tłumaczy prezes sądu. 

Od ponad 8 lat Elżbieta R. była pod stałym nadzorem kuratora sądowego.  – Niewłaściwie sprawowana opieki nad córką, zaniedbania higieniczne, złe warunki bytowe rodziny, niezaradność matki wobec małoletniej córki. Wcześniej jakoś to funkcjonowało. We wrześniu tego roku problemy się nawarstwiły. Córki Elżbiety R. przestały chodzić do szkoły – poinformowano nas w sądzie.              

Elżbieta R. została umieszczona w szpitalu.  – Pacjentka zachowywała się agresywnie na izbie przyjęć. Trzeba było jej założyć kaftan bezpieczeństwa –  poinformowano nas.

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
oklo 14.10.2016 20:17
NIe wegańskiej a nieodpowiedzialnej! Dziecko nei mówi a ma 7 lat, w życiu nie były u lekarza, w domu bałagan, matka agresywna.

noe52 11.10.2016 19:53
A jaki jest stan zdrowia tych dzieci ? Ja lubię golonkę i piwo ale jak dzieci mają się dobrze to ten sąd do *** jest.

Grzybek 11.10.2016 18:11
No i dobrze :)

M 11.10.2016 10:21
Nasze państwo już całkiem debileje , zabierać dzieci tylko dlatego że ktoś stosuje dietę wegetariańskie. Idiotyzm i tyle.????????????

Ewel 11.10.2016 10:21
Chory kraj

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
Reklama
Reklama
News will be here
Reklama
Reklama