Do redakcji zadzwoniła mieszkanka bloku przy ul. Połanieckiej, twierdząc, że jej sąsiedzi wyjechali kilka dni temu i zostawili w mieszkaniu psa. Kobieta próbowała zainteresować sprawą służby mundurowe, ale odsyłano ją od jednej instytucji do drugiej. Postanowiła więc zwrócić się o pomoc do redakcji.
- Tyle mówi się o tym, żeby sąsiedzi byli czujni, żeby interesowali się tym, co dzieje się wokół, a jak potrzebna jest jakaś pomoc, to każdy ma w nosie - tłumaczy nasza rozmówczyni. - A przecież sytuacje bywają różne. Pies od kilku dni wyje nocami, najwyraźniej tęskni za właścicielami. Nikt go nie karmi i nie wyprowadza, przecież to zwierzę musi się strasznie męczyć.
Jak tłumaczyła nasza rozmówczyni, mieszkanie było wynajmowane przez rodzinę z dzieckiem. Gdyby byli w domu, na pewno nikt by nie próbował interweniować.
- Pukaliśmy z sąsiadami, ale nikt nie otwierał. W dzień pies poszczekiwał od czasu do czasu, w nocy widocznie czuł się samotny i po prostu wył. To chyba najlepszy dowód na to, że był sam - tłumaczy nasza rozmówczyni.
Gdy w sprawę zaangażował się dzielnicowy, potoczyła się już szybko. Policja ustaliła właściciela mieszkania i ten pojawił się na miejscu. Podobno tłumaczył, że rodzina po prostu późno wraca do domu, ale nigdzie nie wyjechała.
Teraz czytane: Kluby sportowe wystawione do wiatru
Napisz komentarz
Komentarze