Tym, co się stało, żyje już cała wieś. Dzieciom nie pozwala się oddalać od domu bez opieki, a dorośli nie wychodzą po zmroku. Gospodarze drżą o swoje zwierzęta. Szczególnie obawiają się hodowcy bydła mięsnego, które nawet zimą przebywa poza budynkami. Nie wiadomo, czy wilk nie zaatakuje w okolicy ponownie.
- W środę nad ranem, ok. godz. 4.30 zbudziło mnie szczekanie psa, którego trzymam w domu - opowiada właścicielka zagryzionych zwierząt. Na podwórzu były jeszcze dwa kundelki, zwykle spuszczane na noc z uwięzi. Tym razem zostały jednak uwiązane. Gdy pies w domu nie chciał się uspokoić, właścicielka postanowiła zobaczyć, co tak bardzo go niepokoi. Wyjrzała przez okno, przyświecając sobie latarką.
- Przy budzie stał jakiś basior. Myślę, że to był wilk. Nie potrafię jednak jednoznacznie tego stwierdzić. Nie wydaje mi się jednak, żeby to był pies, nie widziałam, żeby w okolicy się jakiś pokazywał - mówi kobieta.
Rano dokonała makabrycznego odkrycia. Basior, którego widziała nocą, zagryzł jej psy. Jednemu dobrał się do gardła. Po drugim domowym kundelku został tylko łeb i przednie łapy. Prawdopodobnie zaatakował je wilk. Zdarł z nich obrożę i odciągnął daleko. Nie miał większych problemów z wejściem na podwórze. Co prawda jest ono ogrodzone, ale brama gospodarcza nie została ukończona. Dziki pies czy wilk mogły więc swobodnie przez nią przejść.
- Rozmawiałam z leśniczym, który mi zasugerował, by zgłosić to do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Lublinie. Zawiadomiłam więc chełmski oddział tej placówki. Nie chciałam jakiegoś odszkodowania, po prostu przekazałam informację, że coś takiego miało miejsce - wyjaśnia poszkodowana właścicielka psów.
- Nie mamy pewności, czy był to wilk. W takich wątpliwych sytuacjach, gdy potrzebna jest weryfikacja zebranych obserwacji i zdjęć, kontaktujemy się z naukowcami - ekspertami między innymi Sabiną Nowak, która prowadzi Stowarzyszenie dla Natury "Wilk" - mówi Paweł Duklewski, rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Lublinie.
RDOŚ nie praktykował jeszcze wypłacania odszkodowań za psy. Taką stratę trudno wycenić, jeśli nie są to zwierzęta hodowlane. Ataki wilków na terenie gospodarstw są niezwykle rzadkie. W tym roku w regionie odnotowano tylko trzy takie zdarzenia. W Woli Uhruskiej zagryzione zostały owce. W dwóch przypadkach, które miały miejsce w maju tego roku, już wypłacono odszkodowanie - w sumie na kwotę ok. 5,5 tys. zł. Ostatnio wilk ponownie tam zaatakował w listopadzie.
- Bardzo ważne jest, żeby zwierząt nie pozostawiać bez opieki i zabezpieczyć teren, na którym przebywają, zwłaszcza w nocy, gdy najczęściej dochodzi do ataków wilków. Mówię tu o ogrodzeniu wyższym nić 1,5-metrowe, wkopanym w ziemię. Wiele osób uważa, że również fladry na terenie otwartym spełniają swoje zadanie - dodaje Duklewski.
Fladry to sznury z przywiązanymi kawałkami materiału w jaskrawych barwach, które poruszając się na wietrze, mogą odstraszyć wilki. Z pewnością jest to najtańsza ochrona przed wilkiem.
- Wilk bardziej boi się człowieka, niż człowiek wilka. Trochę odzwyczailiśmy się od tego, że może bytować w pobliżu naszych gospodarstw. Nie zaatakuje dorosłej osoby, chociaż istnieje pewne ryzyko, że może zaatakować dziecko. Raczej jednak nie powinien szukać tego typu wrażeń, zwłaszcza, gdy w lesie jest sporo zwierzyny płowej - dodaje rzecznik.
Specjaliści twierdzą, że ataki wilków na zwierzęta hodowlane i domowe mogą być elementem szkolenia młodych drapieżców. Nie da się jednak wykluczyć, że te dzikie zwierzęta nauczą się, iż mają na terenie gospodarstwa łatwą zdobycz.
Napisz komentarz
Komentarze