Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama reklama Iwona Szłapak

Uziemieni na wymianie

Nie uczą się, nie mogą wrócić do domu, są "skazani" na swoich host rodziców i host rodzeństwo. Ci szukają sposobów, aby pobyt w Chełmie, również w czasach epidemii, wspominali miło i z sentymentem.
Uziemieni na wymianie

Gdyby nie epidemia i izolacja, pobieraliby prywatne lekcje języka polskiego oraz chodzili do chełmskich liceów. Zdążyli zobaczyć polskie morze, polskich gór już się nie udało. Viktoria w czerwcu powinna wrócić do Meksyku, ale czy wróci? Nie wiadomo. James z Kanady przyleciał do Polski w styczniu. Jego pobyt, zgodnie z planem, kończy się w grudniu. Oboje mieszkają u rodzin. Tęsknią za domem, za przyjaciółmi.

- Jest im ciężko, ale wszyscy staramy się im pomagać. Dają radę - mówi Grażyna Dzwonnik z Rotary Klub Chełm.

Wymianę młodzieży zorganizowali rotarianie. W Chełmie, oprócz dwóch osób, które zostały, mieszkała jeszcze Amerykanka. Jej rodzice zdecydowali o powrocie do domu.

Programy Rotary Youth Exchange (RYE) dają możliwość wielu tysiącom młodych ludzi z całego świata doświadczenia, jak żyje się w innych krajach. Oferują wiele korzyści, zarówno młodym uczestnikom, jak i rodzinom przyjmującym młodzież, opiekunom oraz całym społecznościom.

Zbyt długa podróż do domu

Viktoria jest z Meksyku. Ma 17 lat. U Ryszarda i Elżbiety Karczmarskich mieszka od trzech tygodni, wcześniej gościła ją inna rodzina. Dziewczyna nie ma na razie szansy na powrót do domu. Host rodzice starają się zapełnić czas, którego ma teraz pod dostatkiem. Nie uczestniczy w zdalnym nauczaniu, nie spotyka się z rówieśnikami i nie wiadomo, jak długo pozostanie w nieco egzotycznym dla niej kraju...

- Staramy się zapewnić jej jak najwięcej atrakcji, bo mamy świadomość, że sytuacja też dla niej jest trudna. Moja żona angażuje ją do różnych prac domowych - razem robią wypieki, ja z kolei próbuję zainteresować Viktorię fotografią analogową. Do tej pory zdjęcia robiła głównie telefonem komórkowym. Będziemy też razem wywoływać zdjęcia - opowiada pan Ryszard. - Dużo czasu spędzamy za miastem, na rowerach.

W Meksyku Viktoria mieszka w Monterrey, mieście, które ma kilka milionów mieszkańców. Chełm jest dla niej małą mieściną. Nastolatka przyznaje, że tęskni za rodziną i przyjaciółmi z Meksyku.

- Miasto podoba mi się, chociaż jest małe. Dobrze się tu czuję, ale też chciałabym spotkać się z moim bliskimi - tłumaczy. - Wiem, że moja rodzina jest zdrowa. Chociaż w naszym kraju też dużo ludzi choruje, sytuacja nie jest bardzo zła.

Gdy ma czas dla siebie, czyta Harry'ego Pottera po hiszpańsku. Po polsku próbuje czytać książki dla dzieci.

- Jest bardzo chętna do wszystkiego, także do nauki języka polskiego. Dobrze jej idzie, bo widzę, że bardzo dużo rozumie - dodaje host tata. - W Polsce Viktoria jest od sierpnia ubiegłego roku, więc miała okazję trochę poznać nasz kraj i naszą kulturę. Byliśmy w Gdańsku, Wrocławiu, Szczecinie.

Zgodnie z wcześniejszym harmonogramem, Meksykanka powinna za dwa miesiące wrócić do domu. Stanowisko Rotary Klubu  jest takie, że w związku z epidemią wymiany zostały zakończone i powroty rekomendowane są już teraz. Ale w praktyce wygląda to trochę inaczej.

- Wiktoria ma do przebycia bardzo długo drogę, co nie wydaje się obecnie zbyt bezpieczne. Poza tym obecnie lot samolotem jest niemożliwy - tłumaczy pan Ryszard. - Na razie nie zapowiada się więc, aby Viktoria miała wrócić do Meksyku.

Tymczasem w Kanadzie na wymianie jest wciąż córka państwa Karczmarskich - Helenka. Rodzice zdecydowali, żeby nie wracała, choć była taka możliwość.

- Samolot miał po drodze zbierać Polaków z innych krajów, dlatego nie chcieliśmy ryzykować - mówi pan Ryszard. - Host mama naszej córki jest psychologiem, wiele jej pomaga i podobnie jak my wymyśla jej różne zajęcia. Ostatnio chwaliła się, że uszyła sama sukienkę.

Nic tak nie łączy jak piłka nożna!

James jest Australijczykiem, ma niecałe 16 lat. Z rodziną pani Anety mieszka od miesiąca. W nowym domu czuje się coraz lepiej.

- To bardzo spokojny, sympatyczny chłopak. Na początku czuł się może trochę skrępowany, ale myślę, że coraz lepiej się poznajemy i jest coraz śmielszy - mówi host mama Jamesa.

Pani Aneta ma trzech synów. Jeden z nich - Sebastian jest w podobnym wieku, więc dogadują się, mają wspólne tematy i wspólnie spędzają czas.

- Komunikacja z chłopcami jest całkiem niezła, my z mężem korzystamy z pomocy translatora, ale również coraz więcej się uczymy. Dla Jamesa to lekcje języka polskiego, dla nas angielskiego. Staramy się każdego dnia pokonywać barierę językową - mówi pani Aneta.

Gdyby wymiana odbywała się normalnie, James miałby zajęcia w II LO, spotykałby się z rówieśnikami. W związku z koronawirusem atrakcje zapewnia mu jego host rodzina.

- Choć nie jestem fanką futbolu, piłkę nożną mam przećwiczoną w różnych okolicznościach przyrody - na śniegu, na ślisko. Dzielnie stoję na bramce - śmieje się pani Aneta. - Poza tym wspólnie oglądamy filmy, rozmawiamy. James kontaktuje się również ze swoimi znajomymi z wymiany przez internet. Widzę, że jest mu trochę przykro, że nie mogą się spotykać.

Chłopak jest w stałym kontakcie ze swoją rodziną. Jak mówi pani Aneta, często rozmawia przez internet ze swoim tatą i siostrą.

-  Widzę, że za nimi tęskni, ale wydaje mi się, że z nami nie jest mu też źle - dodaje host mama. To dla nich wszystkich jest zupełnie nowe doświadczenie, ale też bardzo ciekawe, bo jak mówi pani Aneta, nie tylko James się uczy, ale także cała jej rodzina.

- Niedawno wspólnie obchodziliśmy Wielkanoc. Staraliśmy się opowiedzieć mu o naszych tradycjach. Szkoda tylko, że nie mogliśmy ich pokazać - dodaje.

Jak to się stało, że pani Aneta została host mamą, a jej mąż host tatą? Z Grażyną Dzwonnik poznali się na pielgrzymce do Ziemi Świętej. Rotarianka dużo opowiadała o wymianie. Pomyśleli, że fajnie byłoby zaangażować się w taki projekt i przyjąć do siebie ucznia z wymiany.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklamabaner reklamowy
Reklamabaner reklamowy
KOMENTARZE
Reklama
Reklama
Reklama