Sprawa trafiła do "okręgówki" po apelacji, jaką złożył strażnik więzienny w odpowiedzi na wyrok sądu rejonowego. W listopadzie 2016 roku został skazany nieprawomocnym wyrokiem na 6 miesięcy pozbawienia wolności, w zawieszeniu na rok, 1500 zł grzywny i 10 tys. zł zadośćuczynienia za krzywdę więźnia.
Do dramatu w chełmskich więzieniu doszło 8 marca 2015 r. Zdesperowany mężczyzna wykorzystał moment, gdy jego współosadzeni z celi byli na spacerniaku. 47-latek najwyraźniej nie mógł się pogodzić z nową sytuacją, w jakiej się znalazł po aresztowaniu i zacisnął wokół szyi pasek. Desperat miał odpowiadać przed sądem za brutalne znęcanie się psychiczne i fizyczne nad małżonką.
Znalazł go oddziałowy z więzienia. Samobójca wyglądał, jakby stał i oglądał telewizor. Tymczasem on wisiał na pasku. Koledzy z celi podbiegli do niego i podnieśli go do góry, a oddziałowy odciął pętlę. Wtedy jeszcze 47-latek żył. Pogotowie natychmiast zabrało go do szpitala. Mimo starań lekarzy na oddziale intensywnej terapii dwa dni później zmarł w wyniku nieodwracalnych zmian, jakie spowodował u niego desperacki krok.
Śledczy badali okoliczności śmierci osadzonego. Sprawdzali, czy były zachowane wszystkie procedury podczas jego pobytu w zakładzie karnym. Prokuratura pod koniec grudnia 2015 r. skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko oddziałowemu z zakładu karnego, uznając, że "nieumyślnie nie dopełnił ciążącego na nim obowiązku służbowego, związanego z przemieszczeniem tymczasowym aresztowanego do innej celi lub innego pomieszczenia, w którym nie przebywałby samotnie". Kilka dni temu Sąd Okręgowy w Lublinie uznał, że jest niewinny.
Teraz czytane:
Napisz komentarz
Komentarze