- Stwierdzono, że nauczycielka prowadziła lekcje zza biurka i w związku z tym nie ma potrzeby obejmować kwarantanną wszystkich uczniów. Czujemy się zagrożeni, bo musimy swoje dzieci posłać do szkoły i nie mają prawa do e-lekcji - mówi jeden z rodziców ucznia z klasy, która częściowo objęta jest kwarantanną. - Przecież niektóre dzieci powinny być pod specjalną ochroną, bo np. mają wadę serca albo inne schorzenia - dodaje.
- Po konsultacji z sanepidem zostało ustalone, że na kwarantannę zostaną skierowane osoby, które miały bliski kontakt z nauczycielem. Jest to 14 osób z pięciu klas - mówi dyrektor Andrzej Kosiniec.
Bliski kontakt z nauczycielem, zdaniem sanepidu, mieli uczniowie siedzący najbliżej. Dlatego liczba osób skierowanych na kwarantannę jest tak mała. Dotyczy to uczniów głównie z klas 4, 5 i 7.
- Postanowiliśmy w związku z tym przeorganizować pracę szkoły, tak aby ławki były ustawione w odległości 1,5 metra od biurka nauczyciela - dodaje Kosiniec.
Wprowadzono również zalecenia, by nauczyciel prowadził zajęcia ze swojego miejsca i nie wzywał uczniów do tablicy. Dyrektor zarekomendował również noszenie maseczek lub przyłbic przez nauczycieli podczas lekcji. Dzieci mają odpowiadać na pytania ze swojego miejsca. Każdy uczeń, którego skierowano na kwarantannę, bierze udział w nauczaniu zdalnym. Nauczyciele indywidualnie z rodzicami ustalą termin łączenia się ze szkołą i sposoby przekazywania materiałów. Będą to robić w ramach etatu. Rodzice muszą być przygotowani na zmiany w planach lekcji.
- Oprócz koronawirusa, mamy też grypę. Dużo nauczycieli jest na zwolnieniach, a niektórzy również na urlopach dla poratowania zdrowia - wyjaśnia Kosiniec.
Napisz komentarz
Komentarze