Karolina Mazurkiewicz choruje na wrodzoną łamliwość kości.
- Nie wiem, jak to jest, kiedy nie czuje się bólu. Nie wiem, jak to jest po prostu żyć, bez strachu o kolejny dzień. Nie wiem, jak to jest planować – w moim przypadku to niemal niemożliwe. Każdy plan może pokrzyżować choroba... - mówi młoda kobieta.
Pierwsze lata swojego życia spędziła w szpitalu. Lekarze i pielęgniarki zastąpili jej najbliższych. - Prawda jest taka, że znałam ich lepiej niż swoją rodzinę. Ale to oni dali mi szansę na w miarę normalne funkcjonowanie. Po wielu operacjach udało mi się stanąć na nogi.
Pani Karolina dzielnie walczyła o swoje marzenia.
- Udało jej się skończyć studia, znalazła pracę – mówi Renata Jodłowska, znajoma kobiety. - Jestem pełna uznania dla jej dokonań.
Niestety mimo nieustannej walki, choroba nie zamierzała odpuścić... Osteoporoza postępowała błyskawicznie. - Dwa lata temu gęstość moich kości wynosiła już tylko 68 procent, co w tym wieku – a mam dopiero 34 lata - jest dramatycznie niską wartością.
Na dodatek w marcu ubiegłego roku pani Karolina przewróciła się na ulicy i złamała kość udową. Lekarze różnymi sposobami próbowali zespolić to, co zostało złamane... - Podczas operacji kość praktycznie rozpadała się im w rękach – opowiada kobieta. - Ale jakoś poskręcali to do kupy.
Wypadek spowodował, że straciła pracę i całą stabilizację, o którą tak bardzo walczyła. Obecnie utrzymuje się z renty i dodatków dla niepełnosprawnych. Nie jest w stanie sama wyjść z mieszkania, posprzątać go. Musi wynajmować opiekunkę, którą musi przecież opłacić.
Ale teraz jest naprawdę źle. W miejscu złamania utworzył się staw rzekomy, a wstawione gwoździe przesuwają się i jeden zaczyna wybijać się z kości od strony kolana.
Kobieta szukała pomocy u wielu lekarzy specjalizujących się w łamliwości kości i w wielu szpitalach. Zjeździłam Polskę wzdłuż i wszerz i niestety z każdego szpitala byłam odsyłana z kwitkiem albo mówiono mi, że nic się nie da zrobić albo odsyłano do prof. Sułko w Krakowie. On zgodził się jej pomóc. - Powiedział, że operacja będzie ryzykowna, ale tak naprawdę jest to dla mnie jedyna szansa, żeby wrócić do normalnego życia.
Niestety, profesor operuje osoby dorosłe tylko w prywatnej klinice w Krakowie. A koszt takiej operacji przekracza możliwości finansowe pani Karoliny.
Ona mieszka sama, nie ma rodziny, która mogłaby jej pomóc, jej najbliżsi już nie żyją - mówi Renata Jodłowska. - Nie jest w stanie wyjść z mieszkania, ani nawet samodzielnie go posprzątać, musi wynajmować opiekunkę, która pomaga jej w codziennym życiu. Nie trzeba być finansistą, by wiedzieć, że z renty nie da się opłacić operacji.
- Proszę Was o pomoc. Choroba zabrała mi moje ciężko wypracowane samodzielne życie. Dzisiaj marzę tylko o tym, aby je odzyskać. Mogę tego dokonać tylko z Waszą pomocą. Pomóż mi, bym mogła odzyskać sprawność... - apeluje pani Karolina
Każdy, kto chciałby pomóc pani Karolinie, pieniądze na jej operacje może wpłacić za pośrednictwem strony Siepomaga:https://www.siepomaga.pl/karolina-mazurkiewicz.
Napisz komentarz
Komentarze