Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama baner reklamowy

Lokalna gastronomia staje na nogi

Choć chełmianie dość już mają ograniczeń i stęsknili się za klimatem pubów, restauracji i lokali gastronomicznych, nadal mają obawy, żeby w nich przesiadywać. Większość zamawia jedzenia z dowozem, bądź odbiera ja na miejscu i wychodzi.
Lokalna gastronomia staje na nogi

Można już korzystać z barów, restauracji czy pubów. Można w nich zjeść, ale z zachowaniem wszystkich zasad higieny i ostrożności, obejmujących dezynfekcję oraz trzymanie dwumetrowych odstępów od innych gości. Premier i minister zdrowia zarekomendowali również, żeby przy lokalach ustawiać ogródki, jeśli oczywiście jest taka możliwość, ponieważ jedzenie na świeżym powietrzu jest bezpieczniejsze. 

Właściciele lokali, którzy zawiesili działalność na czas pandemii, zaczęli powoli wracać do dawnego funkcjonowania. I odrabiać starty bez drastycznego podnoszenia cen, aby nie odstraszyć klientów.

- Zaraz po świętach wielkanocnych miałem spory ruch, ponieważ przez miesiąc restrykcji nie pracowałem - Krzysztof Greguła, właściciel King Fryta. - Teraz klienci wracają, ale nadal większość osób bierze jedzenie na wynos, odbierając je w lokalu. Są też tacy, którzy jedzą na miejscu, oczywiście z zachowaniem odstępów. Otwarcie restauracji i ogródka to też więcej pracy, bo wszystko trzeba przygotować i na bieżąco dezynfekować. 

Większość chełmskich lokali gastronomicznych jeszcze przed wejściem w życie III etapu było gotowych na przyjęcie gości w reżimie sanitarnym. Limity osób, odstępy oraz dezynfekcja, zarówno wewnątrz, jak i w ogródkach zostały wprowadzone m.in. w Restauracji Kozak oraz Imbryk Cafe&Lunch. W wielu miejscach można zjeść na miejscu, jak wziąć jedzenie na wynos. Niektórzy zdecydowali również na wprowadzenie popularnego w ostatnim czasie cateringu dietetycznego, czyli przygotowaniu kilku posiłków dziennie o określonej wartości kalorycznej.

Są również lokale, które działały jeszcze przed poluzowaniem obostrzeń.

- Mieliśmy krótką przerwę na początku, a prowadzimy działalność zanim wszedł I etap, działamy również na wynos - mówi Radosław Stasiewicz, właściciel food trucka POP Kedar. - Środki bezpieczeństwa i higieny stosowaliśmy i nadal stosujemy. III etap przyniósł nam taką zmianę, że otworzyliśmy ogródek obok naszego stacjonarnego food trucka. Sprzedaż się poprawia, klienci wracają.

Kilkanaście lokali gastronomicznych z regionu prowadziło nie tylko działalność biznesową na wynos. Ich pracownicy wspierali także ratowników medycznych i pracowników szpitali, dostarczając im ciepłe posiłki. Niestety, nie wszystkim miejskim restauracjom i pubom udało się przetrwać zaostrzenia związane z pandemią. Części lokali całkowicie zamknięto, głównie dlatego, że kilka miesięcy zastoju poniosły straty, z których nie zdołały się podźwignąć...



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklamabaner reklamowy
Reklamabaner reklamowy
KOMENTARZE
Reklama
News will be here
Reklama
Reklama
News will be here
Reklama