Proces trwał ponad cztery lata. Oskarżony już od dwóch lat jest na wolności, został zwolniony z tymczasowego aresztu. Sąd potraktował 36-latka wyjątkowo łagodnie, zmieniając nieco kwalifikację czynu i uznając, że nie było to tak okrutne traktowanie kobiety, jak ustalili śledczy. Za czyny, o jakie został oskarżony, prokuratura żądała 6 lat pozbawienia wolności. Jak się dowiedzieliśmy, jest już zapowiedź apelacji i wniosek o uzasadnienie wyroku.
Jak wynika z nieprawomocnego jeszcze wyroku sądu, 36-latek został skazany na 2 i pół roku pozbawienia wolności. Nie może się zbliżać do ofiary przez 6 lat na odległość nie mniejszą niż 100 metrów i ma wypłacić jej zadośćuczynienie w wysokości 10 tys. złotych. Przy takim wyroku mężczyzna karę w zasadzie już zaliczył.
Jak ustalili śledczy, znęcał się fizycznie i psychicznie nad żoną od 1 lipca 2010 r. do 1 września 2014 r. Dręczył swą ofiarę ze szczególnym okrucieństwem.
Podobno podczas domowych awantur w obecności dziecka nie tylko na nią krzyczał, wyzywał ją i poniżał, ale także bił po całym ciele rękami i szczebelkiem od łóżka, dusił dłońmi i skórzanym paskiem, skakał po niej, przyduszał do ziemi, szarpał za włosy i groził, że ją pobije, zabije, powiesi, przejedzie autem...
Na dodatek – jak zeznała pokrzywdzona - nie pozwalał jej w domu korzystać z mediów i jeść. Agresywny mężczyzna podejrzany jest także o zmuszanie kobiety groźbami i siłą do obcowania płciowego. Groził też swojej teściowej pozbawieniem życia i pobiciem.
14 października 2014 r. został zatrzymany i aresztowany. Potem zwolniony. Do zarzucanych mu czynów się nie przyznał, złożył jednak obszerne wyjaśnienia, które – według prokuratora – nie zasługiwały na wiarę.
Napisz komentarz
Komentarze