Alarm podniesiono w nocy około godz. 3 w poprzednią niedzielę (17 listopada). Jak relacjonuje nam rzecznik prasowy Zakładu Karnego w Chełmie kpt. Łukasz Bielak, więźniowie w jednej z cel krzyczeli i zachowywali się wobec siebie agresywnie.
- Na zwracaną przez oddziałowego uwagę nie reagowali, a w pewnym momencie podpalili materac do spania. Aby zapobiec sytuacji niebezpiecznej dla zdrowia osadzonych, funkcjonariusze służby więziennej podjęli interwencję - wyjaśnia kpt. Bielak.
W celi było mnóstwo dymu. Jej mieszkańcy zostali ewakuowani. Na miejsce wezwano też pogotowie. Zespoły ratownicze udzieliły poszkodowanym pierwszej pomocy. Następnie, po spełnieniu wszelkich procedur, osadzonych przewieziono w asyście służby więziennej do chełmskiego szpitala. Jeden z uczestników został na miejscu, ponieważ nie uskarżał się na żadne dolegliwości.
- Zadymienie celi mieszkalnej spowodowało, że do szpitala na obserwację przewieziono czterech osadzonych. Po kilku godzinach wrócili do zakładu karnego - informuje kpt. Bielak.
Przyczyny oraz szczegółowy przebieg zdarzenia bada komisja powołana przez służbę więzienną. O co pokłócili się współwięźniowie i jak doszło do podpalenia w celi? O tym na razie rzecznik zakładu karnego nie informuje. Jak udało się nam jednak ustalić, osadzeni deklarujący używanie wyrobów tytoniowych mogą mieć zapalniczki w celi mieszkalnej.
Napisz komentarz
Komentarze