Problem dróg gminnych w Bukowie Wielkiej, wykonanych w ramach zagospodarowania poscaleniowego, wraca jak bumerang. Od wielu miesięcy sołtys tej wsi prosi powiat, by wymógł na wykonawcy remont nawierzchni w ramach gwarancji. Powiat odpowiada, że właściwie nie ma się o co czepiać wykonawcy, bo drogi były zrobione dobrze, a nie są teraz właściwie użytkowane. Jeżdżą po nich samochody ciężarowe, które je rozbijają. Skoro wójt daje na to pozwolenie, to powinien też naprawiać drogi, a nie mieć pretensjie do firmy, która je utwardziła.
Nie mieliśmy nic do powiedzenia
Na ostatniej sesji rady gminy Kwiatkowski ponownie ganił starostę i jego służby za stan, w jakim są obecnie drogi w jego miejscowości.
- Byłem w radzie scaleniowej. Nie mieliśmy wpływu na to, jak będą wykonane drogi. Projektant mieszkał aż w Gdańsku. Chcieliśmy na drogi kłaść płyty, ale podobno nie można było ich wykorzystać na drogi dojazdowe do pól - mówi Kwiatkowski.
Zdaniem sołtysa, to skandal, że nie wydano na remonty dróg całej puli środków. Z 6 milionów złotych dotacji wykorzystano zaledwie ok. 2 miliony.
- Gdy rozstrzygnięto przetarg, wszyscy byli zaskoczeni, że w tych pieniądzach da się to wszystko zrobić - mówi sołtys. Jego zdaniem niska cena miała wpływ na słabą jakość wykonania robót. Radni powiatowi Andrzej Łolik i Hubert Wiciński poruszyli ten temat na sesji rady powiatu. Dziwili się, że nikt się nie chce przyznać się do tej porażki.
Mieszkańcy sami to zaplanowali
- O sposobie zagospodarowania scaleniowego decydowali członkowie komisji scaleniowej. Był w niej sołtys Kwiatkowski. Jeżeli mają byle jakie drogi, to powinni mieć do siebie pretensję - odpowiedział na zarzuty Ireneusz Krasowski, z-ca dyrektora wydziału infrastruktury.
Zdaniem Krasowskiego, to rada scaleniowa zabiegała o to, by budować drogi żużlowe. Gdyby je wykonywano w innej technologii, byłyby droższe. Jednak mieszkańcom zależało na tym, by utwardzić jak najdłuższe odcinki dróg. Wybrali więc żużel. Być może grunt nie był odpowiedni do tej technologii i dlatego okazały się nietrwałe.
- Projektant mógł jedynie przełożyć na papier to, co wcześniej rada scaleniowa ustaliła z przedstawicielem Wojewódzkiego Biura Geodezji. Kosztorys musiał odpowiadać temu, co miało być wykonane i zostało podpisane przez członków rady scaleniowej - dodaje Krasowski. - W związku z oszczędnościami napisaliśmy do urzędu marszałkowskiego wniosek o rozszerzenie zakresu prac. Otrzymaliśmy odpowiedź, że to nie nasze oszczędności, ale urzędu marszałkowskiego. Za te pieniądze wykonano Majdan Nowy - wyjaśnia Krasowski.
Podczas sesji ustalono, że w ramach gwarancji zostaną zgłoszone te odcinki dróg gminnych, którymi nie jeżdżą samochody ciężarowe.
Napisz komentarz
Komentarze