Szczury grasują w tym bloku już od kilku miesięcy. Są ogromne i jest ich coraz więcej. - Problem zgłaszany był już kilkakrotnie do administracji osiedla, ale słyszeliśmy tylko: "Trutki są wysypywane" - cytuje kobieta, która zwróciła się do nas w imieniu mieszkańców. Jak twierdzi, trutki, których używa spółdzielnia, są najtańsze i nieskuteczne.
- Kilka dni temu, porządkując z mężem piwnicę, znaleźliśmy zdechłego gryzonia, a w trakcie wynoszenia śmieci dwa szczury wbiegły do sąsiednich piwnic - opowiada nasza rozmówczyni. - Płacimy ogromne czynsze, a spółdzielnia oszczędza na mieszkańcach jak może. W sumie nic dziwnego. Przecież muszą sobie z czegoś wypłacać ogromne pobory i nagrody, a jeśli chodzi o dobro mieszkańców, to wszystko zawsze robione jest po kosztach, a lokatorzy mieszkań zbywani, jeśli przyjdą zgłosić problem.
Mieszkanka bloku nr 5 żali się, że w ubiegłym roku w bloku był problem z myszami i lokatorzy też nie mogli liczyć na pomoc administracji. Z gryzoniami walczyła sama przez kilka miesięcy.
Kiedy poszłam zgłosić problem do administracji osiedla, usłyszałam: "Proszę pani, myszy to też zwierzątka..." - cytuje oburzona kobieta. - Tam nikogo nic nie interesuje, potrafią tylko brać nasze ciężko zarobione pieniądze.
Wiceprezes spółdzielni Natalia Gołub przekonuje, że o pladze szczurów administracja dowiedziała się w ubiegłym tygodniu. Taką informację, jak mówi, uzyskała od pracowników.
- Po interwencji mieszkańców pracownicy rzeczywiście rozsypali trutkę. Dodatkowo skontaktujemy się z firmą, która przeprowadza nam deratyzację - zapewniła nas wiceprezes.
Napisz komentarz
Komentarze