Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama Reklama MAREX

Gm. Dorohusk: Fatalna dzierżawa

- Przez błąd urzędników gminy Dorohusk straciłem duże pieniądze. Tak łatwo im tego nie daruję - mówi Roman Popek z Chełma. Zażądał od wójta Dorohuska odszkodowania w wysokości ponad 25 tys. zł. Tyle, ile otrzymałby w ramach dopłat unijnych do użytkowanych przez siebie łąk, gdyby nie zostały bezprawnie wydzierżawione.
Gm. Dorohusk: Fatalna dzierżawa

Pan Popek twierdzi, że od wielu lat użytkuje 3,5 hektara łąk w Wólce Okopskiej na terenie gminy Dorohusk. Od samego początku korzystania z unijnych dopłat, wykazuje je jako grunty użytkowane przez siebie. Uważa je za swoją ojcowiznę, chociaż jeszcze do niedawna nie zadbał o przeprowadzenie sprawy spadkowej. Zresztą, jego zmarły ojciec był właścicielem tylko 1/4. Pozostała część została przed laty przekazana do skarbu państwa.

 

Miały być łąki dla ptaszków

- W ubiegłym roku w uzgodnieniu z botanikiem i ornitologiem, opracowałem program rolno-środowiskowo-klimatyczny dla tych łąk. Przed swoim wyjazdem obkosiłem je tak, by później rolnik, którego wynająłem do koszenia, wiedział, które miejsca zostawić na siedliska dla ptaków. Okazało się jednak, że gmina te działki bezprawnie wydzierżawiła radnemu Grzywnie i to on skosił łąki, a potem zebrał bele siana. Złożył też wniosek do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa o dopłaty. W efekcie agencja nie tylko nie przyznała mi dopłat za ubiegły rok, ale też wyznaczyła sankcje na kolejne trzy lata - opowiada Popek.

Gdy usiłował wyjaśnić sprawę w Urzędzie Gminy Dorohusk, okazało się, że urzędnicy popełnili błąd i wydzierżawili łąki innemu rolnikowi. Szybko się z umowy dzierżawy wycofali. Zawarta została w ubiegłym roku 10 maja, a już 21 lipca ją unieważniono. Nastąpiło to po licznych interwencjach pana Popka. Przyczyną jej unieważnienia było naruszenie artykułu 199 kodeksu cywilnego. Do rozporządzenia rzeczą wspólną gmina potrzebowała mieć zgodę wszystkich współwłaścicieli lub orzeczenie sądu. Współwłaściciel nie żył, a spadkobiercy na nic się nie zgodzili. Gmina też nie dysponowała orzeczeniem sądu.
- Ustalając program rolno-środowiskowy podpisałem pięcioletnią umowę. Skąd miałem wiedzieć, że ktoś bez mojej wiedzy i zgody i w oparciu o nieważną umowę wjedzie na łąki, skosi je na całym obszarze i złoży wniosek o dopłaty? - mówi Popek.
Ponieważ do agencji wpłynęły dwa wykluczające się wnioski, przeprowadzono postępowanie wyjaśniające. Wezwano świadków, przeanalizowano mapy. Dopłaty otrzymał rolnik, który wydzierżawił działki i faktycznie je skosił.
- Udowodnię, że agencja się myli. W decyzji odmawiającej mi płatności napisano, że pan Grzywna posiadał ważą umowę dzierżawy na 3/4 powierzchni działek. Ale to nieprawda, bo była zawarta z naruszeniem przepisów. Wykoszenie przez niego łąk miało charakter incydentalny - mówi Popek, który po przeprowadzeniu sprawy spadkowej stał się współwłaścicielem w 1/4 trzech spornych działek.
Popek odwołał się od decyzji Biura Powiatowego ARiMR w Chełmie. Decyzje zostały uchylone i skierowano je do ponownego rozpatrzenia. Wezwał również gminę Dorohusk do zapłaty ponad 25 tys. zł. To suma utraconych dopłat wraz z sankcjami na kolejne trzy lata. Spadkobierca podejrzewa, że proceder wydzierżawiania działek o nieuregulowanym stanie prawnym w gminie Dorohusk nie tylko jego dotyczy. Zapowiada, że pójdzie z tą sprawą do sądu.
 
Nas też o zgodę nie pytał
- Nie będę tego komentował. Sprawa jest w toku. To my się wycofaliśmy. Pan Popek też nie jest w porządku, bo nas nie pytał o zgodę na użytkowanie działek ani nie informował, że składa wnioski o dopłaty do agencji. Podatki płacił tylko za swoją część. Nie był wówczas nawet właścicielem - mówi wójt Dorohuska Wojciech Sawa.
Gmina Dorohusk przejęła sporne trzy działki o pow. 3,5 ha na podstawie decyzji wojewody 29 lipca 2016 roku. W listopadzie zamieściła je w wykazie działek do wydzierżawienia. Jak podkreśla wójt, ogłoszenia były w prasie, internetowym biuletynie informacji publicznej i w miejscowości Wólka Okopska. Każdy mógł skorzystać i złożyć ofertę, ale zrobił to jedynie radny Marian Grzywna. Na wiosnę podpisał umowę, a nawet zapłacił podatek za jeden kwartał.
- Mamy bardzo dużo takich działek. W tym przypadku będziemy chcieli znieść współwłasność sądownie. Jest taka prawna możliwość, żeby gmina stała się właścicielem nieruchomości - wyjaśnia Sawa.
Urząd gminy odpowiedział odmownie na żądanie zapłaty odszkodowania. Wójt nie widzi związku między wydzierżawieniem udziału nieruchomości a decyzją agencji o nieprzyznaniu dopłat i naliczeniu kar. Winny nie czuje się również radny, który wydzierżawił udział w gruncie.
 
To nie były łąki, ale ugory!

- Wiedziałem, jaka jest sytuacja i jeździłem z synami do matki pana Popka, żeby się dogadać w sprawie tych działek. Byłem wielokrotnie, ale nikogo nie zastałem - tłumaczy się radny Marian Grzywna.

- Na polu były ugory, a nie żadne łąki. Wykosiłem praktycznie wszystko i zrobiłem to legalnie. Chciałem to opryskać i później zaorać, żeby w przyszłym roku ziemię uprawiać. Złożyłem wniosek o dopłaty jedynie do ugorów. To nie są duże pieniądze, zaledwie ok. tysiąc złotych - podkreśla Grzywna.
Gdy afera wyszła na jaw, radny gotowy był się wycofać z umowy. Jak mówi, chciał od pana Popka jedynie zapłatę za wykonaną usługę. Wycofałby swój wniosek o dopłaty, tłumacząc się błędem. Zdaniem Grzywny to Popek nie był skory do ustępstw. Straszył go policją, utratą mandatu radnego i chciał 5 tys. zł zadośćuczynienia. Dlatego Grzywna jedynie skorygował swój wniosek, podając zgodnie z umową 3/4 powierzchni działek. Agencja przyznała mu dopłaty, bo powołani przez niego świadkowie potwierdzili, że skosił i zebrał bele z sianem. Co ciekawe, jednym z trzech świadków, którzy widzieli kto uprawiał ziemię, był inny radny gminny.
- Nie mogę się czuć winny. Wiedziałem, że są spadkobiercy tych działek, ale też byłem przekonany, że są one nieużytkowane. Nikt tego nie kosił, a też często tam się paliło. Chciałem z ugoru zrobić pole - wyjaśnia Grzywna.

- Pan Grzywna nie mówi prawdy. Żadnych pieniędzy od niego nie chciałem. Zawiadomiłem policję, bo uważałem, że zostałem poszkodowany. Chciałem, żeby radny wycofał się z dopłat - mówi Popek.

Do sprawy jeszcze wrócimy.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklamabaner reklamowy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
News will be here
Reklama