Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

Nabożeństwa majowe nadal żywe. W miastach to jednak niecodzienny widok

"Chwalcie łąki umajone, góry, doliny zielone, chwalcie cieniste gaiki, źródła i kręte strumyki...". Kto zna tę pieśń, wie, że kojarzona jest głównie z nabożeństwami majowymi. Maj już trwa. "Majówki" też. Tak jak kiedyś odprawiane są przy kaplicach bądź przydrożnych figurach i krzyżach. Również w Chełmie.
Nabożeństwa majowe nadal żywe. W miastach to jednak niecodzienny widok

- Idę sobie ulicą Wygon i oczom nie wierzę. Przy przydrożnej figurze stoją jakieś kobiety i modlą się. Przyznaję, że w dzisiejszych czasach w miastach to dość niecodzienny widok - mówi pan Andrzej z Chełma. - Myślałem, że taka religijna tradycja żywa jest już raczej tylko na wsiach.

Nie wszyscy jednak wiedzą, że maj jest nie tylko czasem odradzania się natury. W tym miesiącu katolicy oddają w szczególny sposób cześć Matce Bożej. Pierwsze odnotowane w Polsce nabożeństwa majowe przypadają na 1838 rok. Wprowadzone zostały przez jezuitów w Tarnopolu. Dzisiaj "majówki" są nadal powszechne. Odprawiane są w godzinach popołudniowych lub wieczornych i gromadzą wiele osób.

Kiedyś to jednak były modlitwy!

Przydrożne kapliczki, krzyże i figury są uznawane za miejsce modlitw w różnych intencjach. Dawniej spotykała się przy nich miejscowa ludność. Dorośli, dzieci, młodzież. Śpiewano Litanię Loretańską i nabożne pieśni. Na "majówki" przychodzono wieczorem, między godzina 19 a 20, po zakończonych pracach w polu bądź gospodarstwie. Wiele osób gromadziło się przy krzyżach i kapliczkach. Szczególnie we wsiach bardzo oddalonych od kościoła. W "majówkach" czynny udział brały przede wszystkim kobiety i dzieci.

- Kapliczki, jak i krzyże przydrożne, mają w Polsce swoją bogatą tradycję. Są znakiem pobożności miejscowej ludności. Szczególnie w maju obserwujemy przy kapliczkach Matki Bożej niewielkie grupy ludzi, którzy przychodzą się modlić. Odmawiają Litanię Loretańską i śpiewają pieśni ku czci Matki Bożej - mówi ksiądz Karol Mazur, wikariusz parafii Świętej Rodziny w Chełmie.

Modlitwa ludzi przy kapliczkach jest inna niż ta, którą odbywa się w kościołach.

- Towarzyszy jej przyroda, śpiew ptaków, czasami wiaterek, słońce. To wszystko dodaje modlitwie naturalności. Troszeczkę myślami można odejść od tego codziennego świata i skupić się na tym, co Bóg nam dał. Taka modlitwa przy kapliczce ma właśnie taki sens. Ważne jest to, że ludzie, którzy przychodzą na takie nabożeństwa, mają taką wolność serca, świadomość tego, że ta modlitwa dużo im daje, że pomaga jeszcze bardziej zawiązać więzy z Bogiem - dodaje ksiądz Karol.

 

Przy Rusałki, Metalowej, na Żółtańcach...

Współcześnie ta tradycja nie ma już takiego wydźwięku. Chociaż nadal można zauważyć kobiety z dziećmi modlące się przy kapliczkach.

Przy ulicy Rusałki w Chełmie spotyka się zazwyczaj koło 10 osób na nabożeństwach majowych. Zbierają się rodzinami, znajomymi i odmawiają Litanię.

- Na "majówki" tutaj przychodzimy od 11 lat. Odkąd się tu wprowadziliśmy. Ale były już dużo wcześniej organizowane. Początkowo były prowadzone przez nieżyjącą już panią. Ona je zapoczątkowała - powiedziała nam pani Agnieszka, jedna z uczestniczek nabożeństwa majowego przy ulicy Rusałki. - Dzieciaczki z nią odmawiały majówki. Potem opowiadały swoim rodzicom i razem z nimi zaczęli przychodzić i wspólnie się modlić.

- Teraz jest biały tydzień, więc jest mało osób. Ale zazwyczaj co najmniej jeszcze dwie rodziny i odmawiają z nam "majówkę" - mówi pani Agata, która również przychodzi na takie nabożeństwa. Dodaje też, że często pojawia się u nich ksiądz, który jest synem zmarłej pomysłodawczyni nabożeństw. Podobne "majówki" często odbywają się przy ulicy Metalowej oraz na Żółtańcach.

- Pamiętam, jak byłam jeszcze dzieckiem i chodziłam na "majówki" z moją mamą. Najpierw z siostrą zbierałyśmy kwiatki na łące, te takie pierwsze, wiosenne. Zanosiłyśmy je Maryi. Potem z grupą kobiet i dzieci śpiewałyśmy najpierw Litanię, a później kilka pieśni skierowanych do Matki Bożej. To była już taka tradycja. Później chodziłam z własnymi dziećmi. Teraz młodzież nie jest już tak chętna, żeby przychodzić na "majówki" - mówi pani Barbara.

- U nas było nieco inaczej. Nie mieliśmy jeszcze kościoła w naszej wsi, dlatego spotykaliśmy się właśnie przy kapliczkach. Przychodziłam z mamą. Zawsze czekaliśmy na taką starszą panią, która prowadziła "majówki". Na początku odmawialiśmy Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, później śpiewaliśmy Litanię Loretańską. Na koniec odmawialiśmy Pod Twoją obronę. Taka modlitwa była dla nas bardzo ważna. A do tego wyglądała zupełnie inaczej niż w kościele... - nie ukrywa pani Maria.

 

Czytaj też: Przeszli ulicami Chełma w obronie życia i rodziny [ZDJĘCIA+WIDEO]


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklamabaner reklamowy
Reklama
Reklamabaner reklamowy
Reklamabaner reklamowy
Reklama
News will be here
Reklama
Reklama
News will be here
Reklama