Kobieta jest przekonana, że jej dzieci są zaniedbane, nie mają należytej opieki medycznej i chodzą głodne.
- Nie podają im leków, gdy coś je boli, znęcają się psychicznie, dzieci nie mają odzieży odpowiedniej do pory roku. Choć są w placówce, muszę zadbać o nie sama. Kupuję leki, przynoszę jedzenie - wylicza pani Joanna. - Dzieci są wyzywane i tłamszone, zaniedbane, ale co najgorsze, dyrekcja tego nie widzi.
Oburzona matka zgłosiła sprawę na policję. Ze względu na informację o przemocy, wszczęta została procedura Niebieskiej Karty. Jak wyjaśnia rzeczniczka komendy Ewa Czyż, to standardowe postępowanie w przypadku takich zgłoszeń. Policjanci będą szczegółowo badać sytuację dzieci i sprawdzą, czy podejrzenia matki są uzasadnione. Jak ustaliśmy, mundurowi byli już w placówce.
Matka uważa też, że dyrekcja utrudnia jej kontakty z dziećmi i nie pomaga w ich odzyskaniu. Dlatego właśnie dopiero w kwietniu tego roku złożyła wniosek o powrót dzieci do domu. W placówce są od czerwca 2020 r. Wcześniej, jak tłumaczy, była zagranicą, a jak wróciła, nie wiedziała, jak ma to zrobić i gdzie złożyć dokumenty. Nikt jej nie pokierował.
Pracownicy Chełmskiego Centrum Pomocy Rodzinie nie mają sobie nic do zarzucenia, jeśli chodzi o opiekę nad dziećmi pani Joanny. Są one traktowane tak samo, jak inni podopieczni. Opiekunowie mają już dość oskarżeń pod swoim adresem.
- Zarzuty tej pani wobec nas są nieprawdziwe, krzywdzące i niesprawiedliwe. W związku z tym zamierzamy podjąć kroki prawne - informuje Anna Tokarska, dyrektor ChCPDiR.
Napisz komentarz
Komentarze