Spotkanie wprawdzie się odbyło, ale lekki niesmak pozostał. - Czego innego chyba się spodziewaliśmy. Trochę lekceważące było to, że sam prezydent nie znalazł dla nas czasu - mówi anonimowo jedna z osób, które zdecydowały się wybrać do ratusza.
Restauratorzy robią co mogą, choć zrobić mogą niewiele, bo lokale zostały zamknięte. Jedyne co ich teraz ratuje, to jedzenie na wynos. Dlatego bardzo liczyli, że na spotkaniu w urzędzie otrzymają konkretne deklaracje od prezydenta, w jaki sposób miasto może pomóc przedsiębiorcom.
- Nie ukrywam, że liczyliśmy na zwolnienie z podatku od nieruchomości. To byłoby dla nas duże odciążenie - tłumaczy jeden z uczestników - Rocznie może być to kwota nawet kilkunastu tysięcy złotych. A skąd wziąć te pieniądze, skoro lokale znów praktycznie przestały działać? Na razie taka deklaracja jednak nie padła.
Jedyny pomysł, jaki ponoć został zasugerowany przez urzędników, dotyczył gotowania obiadów dla osób w kwarantannie. Miasto miałoby je kupować od restauracji dla mieszkańców, jednak skąd na to pieniądze i ile miałoby tego być, tego restauratorzy już nie usłyszeli.
Jak poinformował nas Dominik Gil z gabinetu prezydenta, w spotkaniu uczestniczyło 12 osób reprezentujących lokalne firmy oraz przedstawiciele magistratu, w tym wiceprezydent Dorota Cieślik.
- Przedsiębiorcy przedstawili swoją sytuację, główne bolączki i przeszkody w funkcjonowaniu firm w dobie pandemii COVID-19. Miasto zebrało i uzupełnia te informacje - poinformował Gil. - Trwa analiza możliwych form wsparcia dla lokalnych firm.
Napisz komentarz
Komentarze